Tak już z nami bywa, że cierpienia zwierząt wywołują w nas czasem więcej współczucia niż cierpienia ludzi – nierzadko równie niewinnych, co konie czy jelonki. Na pewno wyjaśniali to już na różne sposoby psychologowie, ale mnie nie przestaje to jednak zadziwiać (co jest czymś innym niż dziwić).
Na filmach, dokumentalnych i fabularnych, przyzwyczailiśmy się już widzieć poobrywane głowy, ręce czy nogi, i już niewielu z nas zasłania oczy nawet na widok wykłutego oka. Wystarczy jednak, że widzimy zmasakrowanego konia, zwłaszcza jeszcze żywego, i wydajemy zbiorowy jęk. Nie ma znaczenia, że czołówka filmu głosi, że żadne zwierzę nie było skrzywdzone w czasie kręcenia, ale tak czy owak jęczymy. Głośniej, gdy widzimy skrwawione szczenię czy owieczkę, ciszej, gdy pies jest stary, a krowa gruba i brudna. W zależności od danej kultury wzdrygamy się na widok zastrzelonego jelenia, wilka czy niedźwiedzia. Wolimy nie oglądać konającej od trutki myszy, ale ze szczurami już tak nie jest.
Czytaj więcej
Gdyby Biden miał pozostać kandydatem demokratów, to pewnie nawet bym nie poszła na wybory, żeby nie brać grzechu na swoją głowę. Ale wstrzymanie się od głosu może być jeszcze gorsze.
Wiemy skądinąd, że ludzkie istoty, obu płci, bywają wykorzystywane przez niecnych reżyserów i producentów i po to mamy ruch #MeToo, ale wara od zwierząt. I słusznie, bo one naprawdę są bezbronne.
Właśnie dowiedzieliśmy się z niezależnej gazety „The Moscow Times” (wychodzącej w Amsterdamie, zarejestrowanej w Rosji jako agent obcego państwa i w związku z tym blokowanej w internecie), że władze autonomicznej republiki Tatarstanu organizują szczególny zaciąg na wojnę z Ukrainą. Ochotnicy dostaną jednorazowo zawrotną sumę równoważną 17 tys. dol. (średnia miesięczna pensja wynosi tam niecałe 200 dol. netto), „znaleźne” za przyprowadzenie kandydata do wojska (cokolwiek to może znaczyć) wynosi zaś ponad 1 tys. dol. Natomiast bez żadnej materialnej nagrody wzywa się do oddawania kotów na front. Podobno w okopach, gdzie siedzą rosyjscy żołnierze, jest zatrzęsienie myszy i szczurów, które nie tylko roznoszą zarazki, wyjadają niewielkie racje żywnościowe, ale i nie dają żołnierzom spokojnie zażywać przyjemności uczestniczenia w sprawiedliwej wojnie.