Kobiety piszą ukraińską tożsamość

Wojna to nie jest jedynie tragedia zbiorowa, to także osobista tragedia każdego, kto z nią obcował. W wymiarze kobiecym tyczy się to szczególnie konieczności ucieczki przed zagrożeniem egzystencjalnym.

Publikacja: 21.06.2024 17:00

„Niechby kto w końcu wyjaśnił: po kiego »diabła« było przychodzić na świat jako kobieta (w dodatku n

„Niechby kto w końcu wyjaśnił: po kiego »diabła« było przychodzić na świat jako kobieta (w dodatku na Ukrainie!)” – pisała w jednej ze swoich książek Oksana Zabużko (z lewej). Na zdjęciu z innymi członkiniami jury festiwalu filmowego Berlinale – aktorką Lupitą Nyong'o (w środku) oraz reżyserką Ann Hui; Berlin, 24 lutego 2024 r.

Foto: Tobias SCHWARZ/AFP

Często mówimy – co kraj, to obyczaj. Możemy pójść dalej i powiedzieć – co kraj, to inna kultura. Współczesna kultura Ukrainy jest mocno sfeminizowana. Głos kobiet jest w niej mocny nie od dziś, a symbolizuje to fakt, że wśród trojga najważniejszych twórców nowoczesnej tożsamości ukraińskiej znajduje się Łesia Ukrainka, pisarka oraz poetka żyjąca na przełomie XIX i XX w., nadal stanowiąca wzór ukraińskiej pisarki.

Za każdym z dzieł literackich stoi człowiek. Jest nim albo autor danego utworu, albo osoba, która nas z nim zapoznaje. To dzięki tym osobom zakładamy metaforyczne okulary, przez które następnie patrzymy na rzeczywistość i ją interpretujemy. Ukraińskie lektury zawdzięczam mojej koleżance z uniwersytetu Anastasii Sytnikovej. W 2015 r. poleciła mi dzieła z sąsiedniego kraju, dziś związana jest z niezależnym i oddolnie zorganizowanym portalem oraz społecznością withUkraine, które dostarczają wiedzy o Ukrainie i organizują pomoc charytatywną.

Pytam ją, jakie dla niej znaczenie ma ukraińska literatura kobieca i czego ją ona nauczyła. Odpowiada mi, że dała jej dynamiczną edukację, wzmocniła wyniesiony z domu wzorzec kobiety silnej, świadomej, wykształconej, która się nie boi, w długim trwaniu zaś pozwoliła jej zrozumieć zbiorową traumę ukraińskich kobiet, uświadomić sobie, czym było doświadczenie jej własnych przodków, a więc przykładowo II wojny światowej, o czym sami niechętnie wspominali.

Dla Anastasii Łesia Ukrainka także jest ważną postacią. Wspomina mi, że była to pierwsza kobieca autorka ukraińska, którą czytała na początku lat 2000. Działo się to wtedy, gdy w czwartej klasie szkoły podstawowej wzięła udział w konkursie recytatorskim i wygrała. Zauważyła, że wszystkie dzieci, przygotowując się do niego, uczyły się dzieł mężczyzn, co niejako podkreślało mocno zmaskulinizowany ówcześnie nauczany wzorzec kulturowy. Ona na przekór temu wybrała wiersz Łesi Ukrainki. Jej twórczość oraz Olhy Kobylańskiej, pisarki również żyjącej na przełomie XIX i XX w., były dla niej bardzo istotne i zaskakująco aktualne. Poruszały kwestie braku kobiecej podmiotowości w świecie, czego już jako młoda osoba doświadczała w życiu społecznym.

Czytaj więcej

Poezja nie przestaje walczyć. Ukraińcy pamiętają Wasyla Stusa

Kobieta jako podmiot

Gdy myślę o ukraińskich pisarkach, to pierwszą postacią, która przychodzi mi na myśl, jest Oksana Zabużko. Autorka bardzo mainstreamowa, czołowa feministka i jeden z najważniejszych autorów współczesnej Ukrainy w ogóle. Charakterystycznym rysem jej twórczości jest walka z różnymi odmianami opresji: od tej osobistej kobiet, po postkolonialną narodu ukraińskiego oraz jego kultury od Rosji. Czytelnicy w jej dziełach odnajdują bardzo mocny pierwiastek narodowy. Przykładowo w eseju „Ukraina – własnym głosem” pisze: „Sto lat naszej samotności – naszego kulturowego nieistnienia w oczach zewnętrznego świata – odbiło się na moim pokoleniu nieodżałowaną stratą: nawet kiedy pojawiamy się teraz na arenie międzynarodowej, jesteśmy skazani w najlepszym przypadku na bycie na wpół tylko zrozumiałymi, jak jąkały z wadą wymowy, ponieważ kontekst kulturowy, do którego należymy, dla nieukraińskiej publiczności nadal pozostaje niewidzialny”.

Zabużko od początku lat 90. XX w. nawołuje do emancypacji języka ukraińskiego oraz odrzucenia zinternalizowanej tożsamości małorosyjskiej. W to miejsce promuje tradycję własną Ukrainy poprzez odwołania do twórczości ukraińskiej XIX w. i lat 20. XX w. Ola Hnatiuk, chyba najwybitniejsza ukrainistka w Polsce, w swojej książce „Pożegnanie z imperium. Ukraińskie dyskusje o tożsamości” cytuje bardzo wymowne słowa Zabużko z lat 90. „Przecież i my jesteśmy byłą kolonią, białymi Murzynami pseudo-Europy (Rosji)”.

Bardzo głośnym dziełem Zabużko była powieść „Terenowe badania nad ukraińskim seksem”, utwór będący wyrazem wściekłości powodowanej położeniem kobiet w Ukrainie oraz na świecie, umniejszaniem ich roli, odbieraniem im głosu, braku możliwości troski o nie same. Poruszało ono tematykę typowo feministyczną – brak podmiotowości kobiet w otaczających je wielu sferach rzeczywistości, od tych osobistych – relacji partnersko-małżeńskich, redukowania kobiety do roli podległej swojej drugiej połówce, po te społeczne i kulturowe. „No ale niechby kto w końcu wyjaśnił: po kiego »diabła« było przychodzić na świat jako kobieta (w dodatku na Ukrainie!) – z tą kurewską »zależnością«, wmontowaną w ciało jako bomba z opóźnionym zapłonem, z tą niesamodzielnością, z potrzebą przetapiania się na wilgotną, rozciapaną glinę, wtłoczoną w glebę”, pytała autorka.

Wspominane dzieło ma sznyt typowo ukraiński. Akcja książki ma miejsce w USA, gdzie nagminnym doświadczeniem Ukrainki jest postrzeganie jej jako Rosjanki, deprecjonowanie jej języka i kultury. Obiektem krytyki Zabużko nie jest więc jedynie pozycja kobiety, ale i długie trwanie dziedzictwa totalitaryzmu komunistycznego, podległości Ukrainy wobec Rosji, ZSRR, co determinuje współczesne postrzeganie jej kraju przez inne państwa oraz kultury. Nie przypadkiem Hnatiuk pisała więc, że w twórczości Zabużko łączą się ze sobą metodologie feministyczne i postkolonialne, które w jej dziełach wskazują na bliski związek między uprzedmiotowieniem kobiety a relacjami imperium i kolonii.

Odnaleźć to, co zapomniane

Wwybitnej powieści „Dom dla Doma” Wiktorii Ameliny, tragicznie zmarłej 1 lipca 2023 r. po bombardowaniu Kramatorska, dzieje się bardzo wymowna scena, która zostaje umiejscowiona we Lwowie w latach 90. XX w. Nauczycielka historii Ola, matka głównej bohaterki, zostaje zapytana, skąd pochodzi. Budzi to jej konsternację, przypomina jej się tekst piosenki: „Moj adries nie dom, nie ulica, mój adries Sowietskij Sojuz”. Bohaterka nie wie, co powiedzieć, z powodu losu własnej rodziny, która przeprowadzała się z jednego kąta ZSRR w inny, ale i ze względu na narzucenie na tożsamość ukraińską tożsamości radzieckiej. W końcu decyduje powiedzieć się, że pochodzi spod Charkowa. Mimo to pracownica wydziału oświaty ma do niej pretensję, że nie zna dziejów lokalnych Lwowa, nie wie, do jakich kaźni dochodziło w jednym z lwowskich więzień, słynnych Brygidkach. Wpędza to bohaterkę w poczucie winy oraz powoduje zakwestionowanie własnych kompetencji nauczycielskich.

Wina nie leży jednak po stronie bohaterki, lecz kształtu systemu radzieckiego, gdzie nie było nigdy możliwe wypowiedzenie na głos prawdy o tragicznych doświadczeniach narodu ukraińskiego, a więc o zbrodniach ZSRR i systemowej podległości względem imperialnego centrum. Przez to doświadczenie Ukraińców zostało skazane na niewypowiedzenie go na głos, nie mogli uświadomić sobie jego kształtu.

Spójrzmy na tytuły dwóch innych głośnych powieści ukraińskich autorek. Pierwszą jest „Zapomnienie” Tanii Malarczuk, a drugą opus magnum Zabużko – „Muzeum porzuconych sekretów”. Są one emblematyczne, obie opowiadają o tym, co ma zostać przypominane, a więc o tradycji ukraińskiej. Integralnym składnikiem syndromu postkolonialnego jest bycie zmuszonym do zapomnienia lokalnej tradycji, co jest efektem pozbawienia podległej zbiorowości własnego języka oraz pojęć służących do wyrażenia własnego doświadczenia i opisu rzeczywistości. W to miejsce narzuca się nową tożsamość, co w wypadku Ukrainy przez dziesięciolecia sprowadzało się do redukowania jej do roli prowincji imperium rosyjskiego, a następnie radzieckiego.

Powieść Malarczuk ma dwutorową narrację, z jednej strony opowiada o losach współczesnej pisarki, która poznaje polityka oraz konserwatywnego filozofa Wacława Lipińskiego (w Ukrainie znanego jako Wiaczesław Łypyńskij). Z drugiej strony autorka przedstawia zbeletryzowaną wersję biografii owego myśliciela. Dodajmy, etnicznego Polaka, który uświadamia sobie własną ukraińskość i wbrew własnej rodzinie identyfikuje się jako Ukrainiec. Tak więc w gruncie rzeczy jest to opowieść o kształtowaniu się tożsamości narodowej, odnajdywaniu tego, co wspólne, gdyż pisarkę różni z Lipińskim wiele, jednak okazuje się on dla niej postacią bliską.

Dzieło Zabużko na tym tle jest równie ważne. Akcja powieści dotyka spraw fundamentalnych dla Ukrainek – odnajdywania prawdy o zbrodniach niemieckich i radzieckich w czasie II wojny światowej oraz wydobywania na wierzch własnej tożsamości, tytułowych porzuconych sekretów, jak czyni to główna bohaterka, dziennikarka Daryna Hoszczyńska badająca temat ukraińskiego podziemia niepodległościowego w latach 40. XX w. Ukraińcy zostali zmuszeni, by zapomnieć o własnej tradycji, znalazła się ona pod grubą warstwą kurzu, którą autorka rozrzuca, wydobywając wiedzę o niej z głębin. Bohaterki powieści, gdyż na pierwszy plan wybijają się w niej kobiety, odnajdują ją w tradycji antyrosyjskiej, europejskiej, ale i nacjonalistycznej, gdyż dzieło jest także pochwałą dla walki ukraińskich nacjonalistów oraz nacjonalistek. Pisarka opublikowała swój utwór w 2008 r., w Polsce został on skrytykowany przez historyków z powodu niedokładności historycznej, choć osobiście bardziej odbieram go nie jako stricte „historyczną”, a bardziej mitotwórczą powieść.

Perspektywa powiązania feminizmu oraz postkolonializmu nie jest typowa jedynie dla Zabużko, widzę ją choćby we fragmencie dziennika Iryny Sławińskiej „Długa lista, od której boli serce”, opublikowanego w antologii „Wojna 2022” pod redakcją Wołodymyra Rafiejenki. Czytam w nim: „Kim są Ukraińcy? Mogę napisać, kim są Ukrainki. To Kateryny, które dobrze odrobiły lekcję i wiedzą, komu nie można ufać. Zaznały wszystkich radości imperialnego patriarchatu i gnębienia, dlatego więcej się na to nie nabiorą”. Literatura uświadamia i pozwala wyciągać wnioski na przyszłość.

Czytaj więcej

Festiwal w Tykocinie. Prawdziwa opowieść o małej ojczyźnie

Sens rzeczywistości

Obcując dzisiaj z ukraińską kulturą, nie możemy uciec od trwającej tożsamościowej wojny, choć z perspektywy ukraińskich badaczy postkolonialnych, np. Wiry Ahejewej, nie trwa ona ani dwóch, ani dziesięciu, ale ok. dwustu lat, a dzisiejsza walka militarna jest jej najbardziej zradykalizowaną formą. Anastasiia w rozmowie wspominała mi, że w pewnym momencie swoich lektur zrozumiała, iż twórczość ukraińskich pisarek pozwoliła jej uświadomić sobie, że kultura może być narzędziem walki oraz obrony. Nie jest to przypadkowe, gdyż dla Ukrainek metodologia postkolonialna jest właśnie wyrazem patriotyzmu, przywiązania do tego, co lokalne, gdyż pozwala ona na własną podmiotowość.

Wojna jest przerażająca oraz zmienia człowieka. W eseju „Do wojny była pisarką” Sofiji Andruchowycz czytam: „Do wojny byłam pisarką. Napisałam powieść o drugiej wojnie światowej, o Holokauście, o stalinowskim terrorze lat trzydziestych i o wojnie, którą Rosja zaczęła przeciwko Ukrainie w 2014 roku. Dzisiaj, dziewiątego dnia wojny na pełną skalę przeciw Ukrainie, czuję się odcięta od możliwości składania słów i formułowania refleksji”. Pisarka podkreśla, że pewnym stałym doświadczeniem Ukraińców jest dziś zagrożenie utraty życia oraz nieuchronności śmierci.

Odczucia Andruchowycz nie są jednostkowe, wertując antologię „Wojna 2022”, spotykam ludzką bezradność, rozpacz, poczucie beznadziei, osamotnienia i niemożność dalszego pisania. Ale i to zostaje ostatecznie przekroczone, albowiem literatura musi oddawać ludzkie doświadczenie. Tylko wtedy jest coś warta. W tym dramatycznym czasie nie da się uciec od tematów najciemniejszych, ale jednocześnie nie można się w nich zatracić. Sofija Andruchowycz pisze: „Jesteśmy w jądrze śmierci, u jej podstawy. I dlatego najlepiej wiemy, czym jest życie”.

Środkiem do odnalezienia życia jest nadzieja. Znaleźć ją można w pisarstwie. Symbolizuje ją chociażby esej Ameliny „Deokupacja przyszłości albo nienapisany tekst na festiwal w Nju-Jorku”. Tytułowa miejscowość znalazła się w wyniku wojny w strefie okupowanej przez Rosjan. Ale mimo to autorka „Domu dla Doma” napisała tekst, gdyż wierzyła, że wróci normalność, a Nju-Jork, mała miejscowość położona w okręgu donieckim, ponownie znajdzie się w granicach europejskiej, bezpiecznej oraz suwerennej Ukrainy.

Wojna to nie jest jedynie tragedia zbiorowa, co widzi zwłaszcza odbiorca zewnętrzny. To także osobista tragedia każdego, kto z nią obcował. W wymiarze kobiecym tyczy się to szczególnie konieczności uchodźstwa przed zagrożeniem egzystencjalnym. Ważnym dziełem, które rzuca światło na tę perspektywę, jest powieść Kateryny Babkiny „A pamiętasz, mamo?”. Jest to dzieło, gdzie narratorem jest Diana, nastoletnia dziewczyna, która opuściła Ukrainę jako uchodźczyni i znalazła się w Wiedniu. W pewnym sensie jest to tożsame z osobistym doświadczeniem pisarki, która wyjechała z ojczyzny z własnym dzieckiem.

Diana opiekuje się niemowlęciem Iwanką, dla której pełni rolę zastępczej matki. Matka nauczyła ją, jak być kobietą podmiotową, świadomą siebie zgodnie z wzorcami feministycznymi. Mimo to rzeczywistość przygniata młodą kobietę, która przeżywa tragedię wspólnotową, ale i osobistą – nie wie, czy jej matka zginęła, czy zaginęła. Diana, nie tracąc nadziei, pisze do niej listy, a każdy z nich staje się oddzielnym rozdziałem powieści Babkiny. Są one skierowane do świata, który ulega destrukcji na skutek rosyjskiej agresji. Bohaterka nie może o niej zapomnieć właśnie dlatego, że posiada nadzieję, wierzy w powrót normalności. Na zdjęciach z Ukrainy, które regularnie przegląda, poszukuje swoich najbliższych, zwłaszcza mamy. Książkowa Diana pisze: „W tym wszystkim nie ma nic dobrego, normalnego ani nawet akceptowalnego, to jest straszne, straszne i bolesne, ale jednocześnie to wszystko – nie wiem, jak to dokładniej opisać – krótko mówiąc, to wszystko da się wytrzymać. Mogę z tym żyć”.

Diana potrzebuje matczynego ciepła, ale wie, że go nie otrzyma, a jednocześnie musi je zapewnić dziewczynce, którą się opiekuje. Przeżywa osobiste dramaty, musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, która jest dla niej obca, choćby z powodu nieznajomości języka niemieckiego, oraz wydaje się doraźna (dziewczyna nie zabiera z Ukrainy wszystkich najważniejszych i osobistych rzeczy). W takich realiach musi na nowo zbudować samą siebie, nawiązać nowe kontakty społeczne z innymi młodymi uchodźcami przeżywającymi własne dramaty, tak jak Dawid, chłopak, który ogłuchł na skutek bombardowań. Pochodzi on z Irpienia, miejsca szczególnie doświadczonego zbrodniami wojennymi, ale nie chce mówić o traumatycznych wydarzeniach. Oboje uczęszczają do szkoły ukraińskiej zorganizowanej doraźnie oraz chaotycznie. W tej obcej jej rzeczywistości Diana przeżywa własną kobiecość, pierwsze zauroczenia i miłość oraz decyduje się pomagać innym uchodźcom, angażuje w to ojca, który już wiele lat wcześniej wyemigrował do Austrii. To też jest wyraz dzisiejszego doświadczenia narodowego Ukrainek – potrzeby otrzymania pomocy, której towarzyszy konieczności udzielania jej innym.

Co jest bardzo istotne, rozmowa z Sytnikovą pozwala mi uświadomić pewien błąd, który zdarza się nam popełniać – ograniczać często literaturę do tej poważnej, wielkiej, zapominając o dziełach przyziemnych i przystępniejszych dla ogółu, jak przykładowo książki dla dzieci, które są bardzo użyteczne w tłumaczeniu świata młodym osobom. Anastasiia opowiada mi, że gdy zaczęła eksplorować współczesną literaturę ukraińską, szczególnie ważne było dla niej obcowanie z dziełami przeznaczonymi dla dzieci. Wynikało to z tego, że jej młoda krewna pytała ją po inwazji rosyjskiej i zajęciu Krymu, czemu Ukraina po 2014 r. wygląda tak, a nie inaczej? Czemu różni się od innych państw, które młody człowiek również dostrzega? Czemu na ulicach państw zachodnich nie ma wojskowych?

Literatura jest reaktywna wobec rzeczywistości, odpowiada na jej wyzwania, tłumaczy problemy. Książki dla dzieci potrafią być bardzo pomocne, gdy chcemy wytłumaczyć złożoność świata prostym językiem, który zrozumie dziecko. Sytnikowa wskazuje mi szczególnie ważne dla niej dzieło – „Dom” napisany przez Katerynę Tychozoraję, książkę próbującą pomóc dzieciom, które widziały wojnę na własne oczy. Obrazuje ona obłęd wojny, ale też uczy młodego odbiorcę, czym jest empatia, oraz daję nadzieję w tej tragedii. I dlatego czytała ją swojej krewnej.

Czytaj więcej

Mieczysław Moczar. Narodowy komunista

Literatura daje nadzieję

Współczesne pisarstwo Ukrainek ma też inny wymiar – pocieszający, podnoszący na duchu. Podczas rozmowy Anastasiia wspomina, że ciężko jest jej odnaleźć się w rzeczywistości z powodu rozmiaru tragedii, który przeżywa jej kraj. W tym momencie nie jest w stanie zmusić się do innych lektury niż ukraińskie, albowiem chce odnaleźć w tych dziełach język, który pozwala zrozumieć jej własne doświadczenie. Autorką dla niej ważną jest Irena Karpa, jej literatura jest pisana „z pazurem”, życiowa. Z dzieł jej oraz innych autorek, często bardzo różnych, posiadających odmienne oblicza, czerpie ona nadzieję, a dziś właśnie tego ona i jej rodacy potrzebują. Może powiedzieć, że wojna to też element rzeczywistości, ale niejedyny i ostateczny, gdyż jednocześnie możliwe jest ułożenie sobie życia i dalsza egzystencja. Umożliwia to nadzieja.

Jej słowa rezonują z tym, co wyczytałem w dzienniku Bohdany Romancowej, którego fragmenty znalazły się w antologii „Wojna 2022”: „Prowadzę dziennik. To dziennik zbrodni przeciwko jasnym i dobrym ludziom. Dziennik ich i mojej nadziei”. Poza wybijającym się na pierwszy plan walorem estetycznym, funkcją rozrywkową, rolą edukacyjną czy uświadamiającą literatura daje też nadzieję oraz pocieszenie w najcięższych momentach. Oddają to dzisiaj słowem ukraińskie pisarki. Ich patriotyzm, przywiązanie do wspólnoty pomalowane są kolorami nadziei na normalność: podmiotowość kobiet, zwycięstwo w wojnie, dekolonizację własnej tożsamości oraz państwa.

Mikołaj Kwiatkowski

Członek redakcji pisma idei „Pressje”. Ukończył studia historyczne oraz filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim. Interesuje się filozofią religii, literaturą oraz kulturą Europy Środkowej i Wschodniej, zwłaszcza rosyjską i ukraińską.

Często mówimy – co kraj, to obyczaj. Możemy pójść dalej i powiedzieć – co kraj, to inna kultura. Współczesna kultura Ukrainy jest mocno sfeminizowana. Głos kobiet jest w niej mocny nie od dziś, a symbolizuje to fakt, że wśród trojga najważniejszych twórców nowoczesnej tożsamości ukraińskiej znajduje się Łesia Ukrainka, pisarka oraz poetka żyjąca na przełomie XIX i XX w., nadal stanowiąca wzór ukraińskiej pisarki.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem