Poezja nie przestaje walczyć. Ukraińcy pamiętają Wasyla Stusa

Gdyby Wasyl Stus żył w lepszym świecie, z pewnością nie zostałby poetą. Jednak przyszło mu zmagać się o ludzką godność w najgorszych możliwych czasach. A Ukraińcy wciąż noszą w sercach jego strofy.

Publikacja: 08.03.2024 17:00

Dla Wasyla Stusa poezja była przede wszystkim metodą walki o prawa człowieka. „Człowiek winien nade

Dla Wasyla Stusa poezja była przede wszystkim metodą walki o prawa człowieka. „Człowiek winien nade wszystko czynić dobro. Gdyby życie było lepsze, nie pisałbym wierszy, pracowałbym na roli”. Na zdjęciu mural w Kijowie przedstawiający poetę, luty 2022 r.

Foto: Photo by Chris McGrath/Getty Images

Jurij Andruchowycz, współczesny literat z Iwano-Frankowska, stwierdza w eseju „Nieco dalej niż pozwala język”: „Kraj, w którym pisane mi było przyjść na świat, ma wszelkie podstawy do tego, by uważać się za poezjocentryczny. Tak się historycznie złożyło, że poezja stanowiła jedną z niewielu szans narodowego, czy przynajmniej językowego przetrwania, zwłaszcza w katastrofalnym dla Ukrainy XIX wieku”. Nie przypadkiem w gronie twórców podstaw nowoczesnego narodu ukraińskiego znajdują się piszący poezję Taras Szewczenko, Łesia Ukrainka i Iwan Franko. Poezja od drugiej połowy XIX w., kontynuuje swoją myśl autor „Moscoviady”, w tradycji Ukrainy ma wyjątkowe zadanie społeczne – jest wyrazem walki o wolność. Słowo stało się ukraińską bronią oraz tarczą w walce o niepodległość i niezależność. Swoją działalność zarówno Szewczenko, jak i Franko przypłacili kilkukrotnymi wyrokami.

To wszystko ma znaczenie dla ukraińskiej świadomości. W październiku 2022 r. prowadząca badania społeczne grupa Rejtynh poprosiła Ukraińców o wskazanie trzech najwybitniejszych dla nich postaci. Po podliczeniu głosów w czołowej dwunastce znalazło się czworo poetów – wspomniana powyżej trójka oraz Wasyl Stus, być może najważniejszy XX-wieczny ukraiński twórca, który podzielił los innych, prześladowanych poetów.

Czytaj więcej

Bogumiła Berdychowska: Ukraińcy trzymali kciuki za Solidarność

Tezy Andruchowycza potwierdza historia. W pierwszej połowie XX w. w ZSRR nastąpiło odrodzenie kultury ukraińskiej, któremu przewodzili literaci. Później, ze względu tragiczny koniec większości z nich, nazwani zostali Rozstrzelanym Odrodzeniem. Jeden z najważniejszych przedstawicieli tego grona – poeta Mykoła Chwylowy – popełnił samobójstwo, protestując przeciwko wielkiemu głodowi. Po II wojnie światowej wśród wielu dysydentów, zwłaszcza w pokoleniu sześćdziesiątników, czyli autorów rozpoczynających swoją twórczość w latach 60. XX w., ponownie na pierwszy plan wybijali się poeci.

Wśród sześćdziesiątników palmę pierwszeństwa, ze względu na literackie walory twórczości, należy przyznać Stusowi, który był również bojownikiem o prawa człowieka. Tamara Duda, współczesna ukraińska pisarka, w powieści „Córeczka”, opowiadającej o walce Ukraińców w Donbasie po 2013 r., tak o nim pisze: „O Doniecku wiedział wszystko ten łomem ociosany poeta z kotłowni, ów prorok, który nie uląkł się żadnego z nich, zwyciężył ich wszystkich”. Niedawno, 6 stycznia, obchodzono 86. rocznicę jego urodzin. Postawa autora „Wesołego cmentarza” jest znacząca dla wielu Ukraińców, gdyż symbolizuje nie tylko wartości estetyczne, lecz przede wszystkim moralne – bezpardonową walkę o wolność i prawa człowieka.

Wasyl Stus. Ani poeta, ani mesjasz

O Stusie nie da się pisać bez patosu. Choć on sam by sobie tego nie życzył, ponieważ jego twórczość nie ma nic wspólnego z pompatycznością czy monumentalnością. Gdyby Stus był Polakiem, powiedzielibyśmy, że świadomie odrzucił mickiewiczowski, mesjański płaszcz Konrada. W przedmowie do tomu „Zimowe drzewa” pisał: „Nienawidzę słowa »poezja«. Za poetę się nie uważam. Mam się za człowieka, który pisze wiersze. Niektóre z nich, jak na mój gust, są całkiem obiecujące”.

Poeta ten pochodził z rodziny chłopskiej ze wsi Rachnówka w obwodzie winnickim. Większość swojej młodości przeżył w Doniecku, ówcześnie zwanym Stalino, dokąd jego rodzina musiała się przenieść, gdy na ojca Wasyla złożono donos. Donbas kształtował młodość i charakter przyszłego pisarza. Unosił się tam zapach sprzeciwu, gdyż industrialny charakter tego miejsca powodował, że wysyłano do niego więźniów i inny „antyradziecki element”, bo tak wielkie było zapotrzebowanie na siłę roboczą w miejscowych zakładach i kopalniach. Jarosław Hrycak, lwowski historyk, w książce „Ukraina. Wyrwać się z przeszłości” podkreśla, że rdzeniem lokalnej kultury Donbasu było nieposłuszeństwo, dlatego też tak wielu dysydentów pochodziło z okolic Doniecka. Poza Stusem byli to przykładowo krytycy literaccy: Iwan Dziuba, Iwan Switłyczny, nazywany duchowym ojcem sześćdziesiątników, oraz jego siostra Nadija Switłyczna.

Stus język ukraiński wybrał, była to jego świadoma decyzja. Wychowywał się w miejscu zdominowanym przez rosyjski, wypierający ukraiński, co jak sam podkreślał, głęboko nim wstrząsnęło – charakterystycznym rysem jego osobowości i twórczości był brak zgody na niesprawiedliwość. W Doniecku Stus podjął studia na wydziale historyczno-pedagogicznym. Wtedy też poznał filozofię egzystencjalizmu, która wywarła wielki wpływ na jego poezję, podobnie jak Goethe, Rilke i Pasternak. W 1959 r. zadebiutował, następnie pracował w redakcji gazety „Socjalistyczny Donbas”. Po studiach służył w wojsku, w 1963 r. przeprowadził się do Kijowa i rozpoczął studia doktoranckie w Instytucie Literatury im. Tarasa Szewczenki, gdzie został asystentem i zajmował się teorią literatury, a najbliższą osobą pozostawał dla niego Switłyczny.

Lata 60. XX w. były okresem buntu w Europie. Nie inaczej było w Ukrainie, choć sprzeciw w niej przyjął inne formy. Wspomniani już sześćdziesiątnicy wychowali się w warunkach liberalizacji systemu po śmierci Stalina, wstrzymania egzekucji i masowego terroru. Wierzyli w ideały komunistyczne, byli przekonani, że istnieje możliwość zbudowania socjalizmu „z ludzką twarzą”, demokratyzacji i liberalizacji systemu, powrotu do filozofii Lenina. Szybko miało to się zmienić. Jak pisze literaturoznawczyni ukraińska Wira Ahejewa w eseju „Tożsamość podporządkowanych: dwulicowość, maskowanie i »zrada«”, pokolenie lat 60. nie było w stanie współistnieć z reżimem radzieckim, gdyż był on sprzeczny z ich ukraińską tożsamością.

Walka o godność Ukraińców

Jarosław Hrycak przekonuje, że reprezentatywne dla pokolenia lat 60. są słowa jego przedstawiciela, dysydenta Wałentyna Moroza, piszącego, że on i jego koledzy byli „ciałami w poszukiwaniu duszy”, artystami, którzy chcieli malować coś więcej poza portretami Lenina; poetami piszącymi wiersze, ale nie tylko o Stalinie i pokoju; naukowcami, którzy chcieli badać, a nie realizować to, co im nakazano. Wielu z sześćdziesiątników pochodziło ze wsi, po zakończeniu nauki w szkołach wiejskich wyjeżdżali do miast. Bliski im był ukraiński folklor, w miastach doświadczali jego dyskryminacji i pogardliwego traktowania, w szczególności w porównaniu z kulturą rosyjską. Analogicznie było z językiem ukraińskim. Dziwiło ich to, gdyż było niezgodne z deklaracjami radzieckiego internacjonalizmu.

Czytaj więcej

Festiwal wolności w radzieckim łagrze

Te zjawiska spowodowały, że Iwan Dziuba, krytyk literacki, napisał w 1965 r. duchowy manifest swojego pokolenia –„Internacjonalizm czy rusyfikacja” – poświęcony dyskryminacji Ukraińców w ZSRR. Pisarz atakował takie zjawiska jak np. obsadzanie stanowisk kierowniczych Rosjanami. Zastanawiał się, jak można mówić o leninowskiej polityce narodowej, teoretycznie aktualnej, skoro Ukraińska Republika Radziecka nie jest w stanie wykreować narodowych kadr. W tym samym czasie dochodziło do ponownych aresztowań przeciwników ZSRR.

Przełomowe dla Stusa wydarzenie miało miejsce 4 września 1965 r. w kijowskim kinie Ukraina podczas premiery filmu „Cienie zapomnianych przodków” w reżyserii Serhija Paradżanowa. Przed pokazem głos zabrał Dziuba, który przypomniał zebranym o fali aresztowań młodzieży ukraińskiej, a następnie odczytał nazwiska aresztowanych, co starał się przerwać dyrektor sali kinowej (włączono nawet syrenę). Albo dziennikarz Wiaczesław Czornowił, albo Stus, gdyż opracowania historyczne nie są tu zgodne, zawołał wtedy: „Kto przeciwko tyranii, niech wstanie!”, na co wstało około jednej trzeciej zgromadzonych. W przerwie filmu Stus zwrócił się do widzów słowami: „Protestować powinni wszyscy, dziś łapią Ukraińców, jutro zaczną łapać Żydów, potem – Rosjan”.

Od tego czasu poetą interesowały się służby, za udział w proteście relegowano go ze studiów oraz nałożono zakaz publikacji, a przez to musiał podjąć się pracy fizycznej. Swoje dzieła w ZSRR wydawał więc nielegalnie, a legalnie funkcjonował poza blokiem komunistycznym – przykładowo tomik „Zimowe drzewa” został wydany w 1970 r. w Belgii. Nie on jeden znajdował się w takiej sytuacji. Niemniej niektórych czekał jeszcze gorszy los. Stus dotkliwie przeżył zabójstwo Ałły Horskiej w 1970 r., plastyczki i obrończyni praw człowieka. Poświęcił jej pamięci jeden ze swoich najbardziej znanych wierszy pt. „Rozpal się duszo”, w którym czytamy: „Rozpal się duszo. Rozpal, a nie – rozpłacz! / Ziąb czarny zasnuł słońce Ukrainy. / Ty – szukaj cienia czerwonej kaliny / w czarnych odmętach, śliskich wodorostach. / Mało nas. Drobna szczelina czy szczerba / zostanie po modlitwie, po nadziei. / Wszak los nam dawno przestrogi udzielił, / że krew kaliny gęsta jest i cierpka”.

Istotniejszy dziełem jest jednak tomik „Wesoły cmentarz”, który Stus wydał w samizdacie, poza oficjalnym obiegiem. Udało mu się wyprodukować 12 kopii, z których niemal wszystkie skonfiskowano. Legalnie po raz pierwszy wydano go w 1990 r. w Warszawie, na podstawie jednego z egzemplarzy, których władze komunistyczne nie przejęły. Stus jako poeta istniał w ZSRR nieoficjalnie, przez co jego twórczość miała ograniczony krąg odbiorców, na Zachodzie był jednak czytany i wydawany w ukraińskich kręgach. „Wesoły cmentarz” przepełniony jest groteską, absurdalnym humorem oraz wiarą w przyzwoitość. Dla Stusa poezja była przede wszystkim metodą walki o prawa człowieka. Niosła ona humanistyczne wartości, takie jak potrzeba odwagi, brak zgody na niesprawiedliwość i pogardę, gdyż jak sam pisał: „Poeta to człowiek. Nade wszystko. A człowiek winien nade wszystko czynić dobro. Gdyby życie było lepsze, nie pisałbym wierszy, pracowałbym na roli”.

Sprzeciw literata wobec ZSRR był głęboko humanistyczny, Stus wyrażał swoją twórczością głównie brak zgody na łamanie praw człowieka. W listach pisanych z łagru atakował system za to, że został aresztowany nie za radykalne idee wywrotowe, a za samo usiłowanie walki o poczucie ludzkiej i narodowej godności. Stus miał mocny charakter, nie godził się na współpracę z reżimem, później z tego powodu poróżnił się z Dziubą, który złożył samokrytykę, załamawszy się w więzieniu, i głęboko nie zgadzał się na wyznawanie totalitarnego światopoglądu. Intelektualnie zastanawiał się nad tymi zjawiskami w eseju „Fenomen epoki”, który poświęcił poecie Pawłowi Tyczynie wielbiącemu ukraińską walkę o niepodległość w okresie I wojny światowej i po jej zakończeniu, który następnie stał się piewcą Stalina, internalizując komunistyczny światopogląd. W walce z samym sobą poniósł porażkę z powodu własnego strachu. Analizę tę często porównuje się ze „Zniewolonym umysłem” Czesława Miłosza.

Wolność polskiego ducha

Stus po raz pierwszy został aresztowany w 1972 r. pod zarzutem prowadzenia antypaństwowej agitacji i wrogiej propagandy. W czasie procesu wykorzystano analizę tomu „Wesoły cmentarz” napisaną na zamówienie KGB, która najlepiej obrazuje radzieckie spojrzenie na jego autora: „Z artystycznego punktu widzenia wiersze z tomu Wasyla Stusa »Wesełyj cwyntar« to jakiś nonsens, szyderczy bełkot. Natomiast z obywatelskiego, politycznego – świadomie rzucona potwarz, oczernianie i przekłamywanie naszej radzieckiej rzeczywistości”.

Literata skazano na pięć lat więzienia i trzy zesłania. Sam był zaskoczony wyrokiem, gdyż nie sądził, że zostanie skazany za działalność literacką w ZSRR. Na zesłaniu w autonomicznej republice Mordowii i w obwodzie magadańskim pisał wiersze, które złożyły się na tom „Palimpsety”. W jednym z nich pisał: „Zabrakło Boga na tej ziemi / Bóg nie wytrzymał – sprzed oczu ucieka, / aby nie widzieć nieludzkich krzywd, /szatańskich tortur i okrucieństwa. / W potwornym kraju jest potworny bóg – poczwarny władca, / król wściekłości szalonej – / nie ma już innych ulg / prócz tej jedynej: wszystko wyciąć w pień, / unicestwić i powolutku nieba / do dołu opuszczać, by świat pozostał / bezniebną ojczyzną szalonych / katowanych katów. Pan Bóg umarł”.

Czytaj więcej

Richard Wagner i wojna w Ukrainie. „Lohengrin” w Paryżu

W jednym z listów Stus pisał też: „Powiem Wam: do stycznia 1972 roku byłem tylko ukrainofilem (wydaje mi się, że z większością moich znajomych tak było). Mordowia zrobiła ze mnie Ukraińca”. W 1979 r. powrócił do Kijowa, wstąpił do Ukraińskiej Grupy Helsińskiej upominającej się o prawa człowieka, rok wcześniej został członkiem PEN Clubu. Stał się wtedy bezkompromisowy, czując jednocześnie rozczarowanie postawą swoich rodaków. Jego wolność trwała jedynie dziewięć miesięcy, gdyż za swoją działalność został ponownie aresztowany przed igrzyskami olimpijskimi w Moskwie. Tym razem skazano go w maju 1980 r. na 15 lat więzienia i zesłania.

W tym czasie w Polsce rozpoczynał się karnawał Solidarności. Nie umknęło to oczom poety, który zachwycił się polską opozycją, a także utożsamił naszego ducha narodowego z wolnością. Jego zachwyt był tak ogromny, że w swoim dzienniku łagrowym zapisał: „żałuję, że nie jestem Polakiem”. Autor „Wesołego cmentarza” chciał, aby jego rodacy brali z nas przykład, bezwarunkowo walczyli o wolność. Utrzymywał też, że psychologia narodowa Polaków jest najbliższa Ukraińcom, a także, co jest szczególnie ważne dziś, bo jest wcielane w życie krwią i walką ukraińskich żołnierzy na froncie, że Ukraina jest częścią Zachodu.

Zastanawiając się nad dziejami Rusi, Stus żałował, że przyjęła ona chrzest z Konstantynopola, gdyż „nasz indywidualistyczny, zachodni duch, podparty despotycznym bizantyńskim prawosławiem, ostatecznie nie zdołał się uwolnić z tej dwoistości ducha, dwoistości, która zaowocowała hipokryzją”. Gdyby książę Włodzimierz w 988 r. przyjął chrześcijaństwo z Rzymu, Ukraina najprawdopodobniej nigdy nie stałaby się częścią „ruskowo mira”. Taka była myśl pisarza.

Walka wciąż trwa

Stus zmarł w łagrze Perm-36 położonym obok Kuczina (w obwodzie permskim) 4 września 1985 r. Przed śmiercią prowadził protest głodowy. Oficjalnie jej przyczyną było zatrzymanie akcji serca, nieoficjalnie – zabili go więzienni nadzorcy. W tym samym roku niemiecki pisarz Heinrich Böll zgłosił kandydaturę Stusa do Literackiej Nagrody Nobla. Szczątki poety do Kijowa sprowadzono w 1989 r., od tamtej pory czci się go jako męczennika.

Poeta ten wciąż pozostaje żywą postacią, ponieważ osoby, z którymi się stykał, nadal odgrywają istotne role w historii Ukrainy. Jednym z jego adwokatów był Wiktor Medwedczuk. Postać ohydna, która żądała dla niego wyższego wyroku niż prokurator. Po latach prawnik stał się jednym z czołowych prorosyjskich polityków w Ukrainie. Hitem wydawniczym okazała się książka „Sprawa Wasyla Stusa” Wachtanga Kipianiego z 2019 r., która sprzedała się w nakładzie ponad 110 tys. egzemplarzy, choć dzieło jest jedynie zbiorem dokumentów z archiwów KGB.

Wróćmy jednak do postaci adwokata, bo w jego losach symbolicznie dalej trwa walka Stusa. Ojcem chrzestnym córki Medwedczuka został Władimir Putin, a jego samego oskarżano w Ukrainie o zdradę stanu po 2020 r. i trzymano w areszcie domowym. Po intensyfikacji wojny ukraińsko-rosyjskiej w 2022 r. zbiegł, jednak później go złapano. Według plotek wymieniono go następnie na jeńców, którzy walczyli w Mariupolu. Dziś przebywa w Rosji.

Czytaj więcej

Wira Ahejewa: Kulisy ukraińsko-rosyjskiej wojny kulturowej

Stus odniósł moralne zwycięstwo nad nim i innymi swoimi oprawcami, ale jak dodaje Tamara Duda: „Tylko po co to zwycięstwo, skoro Wasyl Stus nie żyje, a oni wciąż chodzą po tym świecie, ich dzieci i wnuki zawładnęły wszystkimi ulicami?”. Bój, który poeta prowadził z towarzyszami radzieckimi o wolność Ukrainy, zmienił się współcześnie w walkę dwóch narodów – ukraińskiego i rosyjskiego, oraz modeli cywilizacyjnych – zachodniego oraz moskiewskiego. Uczestniczą w nim ciągle ukraińscy literaci, niektórzy, jak Artem Czech czy Ołeh Sencow, z bronią w ręku. Ta walka o pełną ukraińską emancypację od wpływów rosyjskich nadal przedwcześnie kończy żywoty kolejnych autorów – w czerwcu 2022 r. w bombardowaniu Kramatorska śmierć poniosła pisarka Wiktoria Amelina, która dokumentowała rosyjskie zbrodnie wojenne.

We wspomnianej książce „Ukraina. Wyrwać się z przeszłości” Jarosław Hrycak głosi: „Żaden naród nie może się obejść bez mitu bohaterskiego, zwłaszcza, gdy przechodzi przez wielką transformację albo cierpi w wyniku agresji z zewnątrz. A taką właśnie sytuację mamy dzisiaj w Ukrainie. Jest ona dramatyczna, ale nie beznadziejna. Budowa nowego narodu ukraińskiego potrzebuje, obok bohaterów gotowych oddać życie w imię ideałów, także bohaterów będących zwykłymi, porządnymi ludźmi, gotowymi oddać życie za innych”. Figura zaangażowanego poety – tak mocno symbolizowana przez autora „Palimpsetów”, który utożsamia się z losem własnego narodu, ale nie staje się mesjaszem, a stara się być po prostu dobrym człowiekiem, poświęca się dla innych – nadal mocno rezonuje wśród Ukraińców i odpowiada wezwaniu historyka. Wasyl Stus zmarł przedwcześnie, ale jego wartości w Ukrainie nadal są aktualne, gdyż on sam był po prostu porządnym człowiekiem.

Mikołaj Kwiatkowski – członek redakcji pisma idei „Pressje”. Ukończył studia historyczne oraz filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim. Interesuje się filozofią religii, literaturą oraz kulturą Europy Środkowej i Wschodniej, zwłaszcza rosyjską i ukraińską

Jurij Andruchowycz, współczesny literat z Iwano-Frankowska, stwierdza w eseju „Nieco dalej niż pozwala język”: „Kraj, w którym pisane mi było przyjść na świat, ma wszelkie podstawy do tego, by uważać się za poezjocentryczny. Tak się historycznie złożyło, że poezja stanowiła jedną z niewielu szans narodowego, czy przynajmniej językowego przetrwania, zwłaszcza w katastrofalnym dla Ukrainy XIX wieku”. Nie przypadkiem w gronie twórców podstaw nowoczesnego narodu ukraińskiego znajdują się piszący poezję Taras Szewczenko, Łesia Ukrainka i Iwan Franko. Poezja od drugiej połowy XIX w., kontynuuje swoją myśl autor „Moscoviady”, w tradycji Ukrainy ma wyjątkowe zadanie społeczne – jest wyrazem walki o wolność. Słowo stało się ukraińską bronią oraz tarczą w walce o niepodległość i niezależność. Swoją działalność zarówno Szewczenko, jak i Franko przypłacili kilkukrotnymi wyrokami.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem