Festiwal wolności w radzieckim łagrze

Zlot obrońców praw człowieka na terenie najcięższego obozu dla więźniów politycznych Perm-36

Aktualizacja: 26.07.2010 02:40 Publikacja: 25.07.2010 21:13

Festiwal wolności w radzieckim łagrze

Foto: Fotorzepa, Justyna Prus prus Justyna Prus Justyna Prus

Pole namiotowe, koncerty pod gołym niebem – festiwal Piłorama (od maszyny tartacznej, przy której pracowali więźniowie) przypomina Przystanek Woodstock. Ale rozrywka przeplata się tu ze sprawami cięższego kalibru.

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/galeria/29,513608.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b][/wyimek]

– Nasza konstytucja przekształciła się w stalinowską. W tym sensie, że rzeczywistość jest bardzo daleka od tego, co zapisano w ustawie zasadniczej – grzmi Siergiej Kowaliow. Przekaz jest jasny. To, że w Rosji odbywa się masowa impreza poświęcona prawom człowieka, nie oznacza, iż można uznać temat za zamknięty. – Żyjemy w Rosji już nie totalitarnej, ale wciąż dostajemy od społeczeństwa sygnały, że jest gotowe zrezygnować z części swobód – mówi permska rzeczniczka praw człowieka Tatiana Margulina. Piłorama to ogólnorosyjski zlot opozycjonistów i działaczy praw człowieka. Przyjeżdżają tu dysydenci, jak Kowaliow czy Natalia Gorbaniewska, ludzie z Memoriału i opozycyjnych mediów. I tysiące zwykłych Rosjan.

Ubrani często jak na plażę z powodu niemiłosiernego upału przechadzają się między płotami i drutem kolczastym, zachodzą do baraków, w których umieszczono ekspozycje przypominające koszmar kolektywizacji, stalinowski kult jednostki, represje wobec „wrogów narodu” – działaczy praw człowieka, pisarzy, poetów. Dominują młodzi ludzie, ale są i starsi, rodzice z dziećmi, nauczyciele, duchowni. Dyskutują o subkulturach młodzieżowych, sztuce, prawach człowieka.

[srodtytul]Bliska przeszłość[/srodtytul]

Jeszcze do połowy lat 80. w Permie-36 (w wiosce Kuczino, około 100 km od Permu na Uralu) przetrzymywano wrogów władzy radzieckiej. Teraz co roku kilka tysięcy młodych Rosjan przyjeżdża tu, by uczcić ich pamięć i pokazać, że nie jest im wszystko jedno. W dowolny sposób – tańcząc, słuchając poezji i pieśni bardów, oglądając przedstawienia. Lub leżąc na trawie nad rzeką Czusową, którą niegdyś spławiano ścięte przez więźniów drzewa. Dozwolone jest wszystko oprócz picia alkoholu.

– To fenomen w skali światowej. Kiedy patrzę na tych ludzi, zaczynam rozumieć, że oni tu przyjeżdżają nie tylko po to, by o wolności rozmawiać, ale by ją poczuć, każdy na swój sposób. I przez to, że odbywa się w takim miejscu, nabiera szczególnego wymiaru – uważa Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz, który przyjeżdża na Piłoramę od trzech lat. Piknik na terenie dawnego obozu to rzeczywiście nietypowy pomysł, ale na pytanie o mieszanie sacrum i profanum byli dysydenci odpowiadają jednoznacznie: czujemy tu atmosferę wolności, o którą walczyliśmy.

[srodtytul]Druga młodość obozu[/srodtytul]

– To jedyne muzeum na terytorium byłego ZSRR mieszczące się w dawnym łagrze – mówi jego dyrektor Wiktor Szmyrow. Perm-36 zachował się tylko dlatego, że był obozem o szczególnym znaczeniu. Powstał w latach 1946 – 1947, ale w odróżnieniu od innych łagrów nie został opuszczony po wyrębie okolicznego lasu. Bliskość rzeki umożliwiającej spław drewna zdecydowała o tym, że przez kolejne lata wzmacniano go i rozbudowywano. Po przerwie w czasie odwilży „drugą młodość” przeżywał od początku lat 70., gdy Leonid Breżniew rozpoczął kolejną falę represji, i działał prawie do końca pierestrojki. To właśnie w latach 70. powstała „zona” o zaostrzonym rygorze, praktycznie całodobowy karcer przeznaczony dla ideologicznych wrogów ZSRR – dysydentów, nieprawomyślnych, działaczy niepodległościowych z sowieckich republik.

W Permie-36 siedzieli Siergiej Kowaliow i członkowie ukraińskiej Grupy Helsińskiej Wołodymyr Marczenko i poeta Wasyl Stus. Ci ostatni nie dożyli rozpadu ZSRR, Stus był jedną z ostatnich śmiertelnych ofiar sowieckich łagrów. Zginął w karcerze we wrześniu 1985 roku. – Działacze praw człowieka byli traktowani jako wyjątkowe zagrożenie, dlatego władza sowiecka ich wykańczała. Jest niemal pewne, że został zamordowany – mówi Szmyrow.

[b]Polski akcent[/b]

Idea festiwalu jest prosta.

– Ma przypominać, do czego doprowadził totalitaryzm – tłumaczy. I przestrzec przed powtórką. – Mówimy o wartościach, które są nam bliskie, przez muzykę – nieważne, czy jest to rock czy pieśni bardów – poezję, wystawy. Każdy bierze to, co chce. Najważniejsze, by przyjechało jak najwięcej ludzi – dodaje.

Piłorama staje się imprezą międzynarodową – wśród gości są dysydenci z różnych krajów, dyplomaci, działacze. Jest pomyślana jako Międzynarodowe Forum Obywatelskie. Początkowo była organizowana przez muzeum we współpracy z Memoriałem, z czasem zaczęły ją finansować miejscowe władze.

Polski akcent to przywiezione przez Instytut Polski filmy dokumentalne z lat 70. – 80. o końcówce komunizmu w Polsce. W ramach forum odbyła się także dyskusja o zbrodni katyńskiej.

[i]Justyna Prus z Kuczino[/i]

Pole namiotowe, koncerty pod gołym niebem – festiwal Piłorama (od maszyny tartacznej, przy której pracowali więźniowie) przypomina Przystanek Woodstock. Ale rozrywka przeplata się tu ze sprawami cięższego kalibru.

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/galeria/29,513608.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b][/wyimek]

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999