Co zdarzy się w 2040 roku? Magdalena Salik we „Wścieku” kreśli nieciekawą wizję

Jak to w dobrym science fiction, Magdalena Salik we „Wścieku” nie projektuje tylko fantazyjnego „co by było, gdyby...”, lecz przygląda się współczesności. Zastanawia się, czy jest szansa, byśmy zeszli z drogi prowadzącej nas w stronę globalnego feudalizmu technologicznego.

Publikacja: 24.05.2024 17:00

„Płomień” z 2021 r. opowiadał o podróżach w kosmos. W swojej kolejnej powieści, „Wścieku”, Magdalena

„Płomień” z 2021 r. opowiadał o podróżach w kosmos. W swojej kolejnej powieści, „Wścieku”, Magdalena Salik została na Ziemi, przekonując, że nie ma dziś wielu ważniejszych tematów od sprzężenia globalnej gospodarki z technologią w obliczu walącego się klimatycznego status quo

Foto: Mikołaj Starzyński

Najpierw fakty, nie opinie: science fiction to dziś ogólnoświatowy mainstream. Mało tego – za sprawą seriali SF stał się jednym z najbardziej przepustowych rurociągów popkultury. Pozwolił na to rozwój techniki filmowej i cyfrowej postprodukcji – łatwiej, a przede wszystkim taniej jest dziś takie filmy realizować, a i efekt robi wrażenie. Niemałe znaczenie ma też to, że fantastyka bliskiego zasięgu (ta opisująca niedaleką przyszłość) dogoniła nas szybciej, niż się tego spodziewano. Generatywna sztuczna inteligencja, drony, obraz w 4K, boty, Pegasus, sieć 5G, a już wypatrujemy komputerów kwantowych. Do tego ogólny nastrój na świecie: zmiany klimatyczne, wirusy, wojny, zbrojenia i niespodziewany atomowy renesans.

Rynek kultury i rozrywki odpowiedział szybko. Ostatni kwartał na platformach VOD to premiera hitowego, dystopijnego „Fallouta” na podstawie gier wideo (Amazon Prime), a także twarde science fiction rodem z Chin – netflixowa adaptacja powieści Cixina Liu „Problem trzech ciał”. HBO Max kręci drugi sezon postpandemicznego horroru „The Last of Us”, a Apple TV+ regularnie wypuszcza nowe, inspirujące cykle fantastycznonaukowe.

Kto nie zachłystuje się SF, ten w świecie rozrywki będzie się czuł coraz bardziej obco. Ale też i nie jest to nurt jednorodny, obfituje w przeróżne gatunki, mniej lub bardziej unaukowione gałęzie. Od dystopijnych narracji postapo przez kosmologiczne SF aż po futurystyczne technothrillery.

„Fallout”, „Problem trzech ciał”, „The Last of Us”, a u nas co? Na szczęście są książki

Po co ta wyliczanka? Dla kontrastu, bo u nas prawie nic się nie dzieje. Dopiero w ostatnich sezonach globalne platformy, głównie Netflix, śmielej zamawiają w Polsce treści fantastyczne, ale hitów jeszcze nie było. Inaczej jest za to w literaturze. Polska fantastyka ma się całkiem nieźle, zresztą zawsze trzymała formę. Wie o tym internet (albo booknet), ale nie do końca zdaje się to dostrzegać literacki główny nurt (patrz: nagrody), który zakopał się w ludowych nomen omen fantazjach i przypomina tego generała, co szykuje się do poprzedniej wojny.

Czytaj więcej

Problem trzech ciał i jednego chińskiego smoka

Bitwę o całkiem niedaleką przyszłość wypowiedziała za to Magdalena Salik. Po świetnie przyjętym w fandomie „Płomieniu” z 2021 r., który opowiadał o podróżach w kosmos, opublikowała właśnie kolejną powieść „Wściek”. Też SF, ale tym razem pisarka została na Ziemi i chwyta zeitgeist, przekonując, że nie ma dziś wielu ważniejszych tematów od sprzężenia globalnej gospodarki z technologią w obliczu walącego się klimatycznego status quo. Otwarte zostawmy pytanie, czy lektura takiej książki w ogóle może cieszyć albo czy powinna? Na pewno dostarcza sporo dobrych wrażeń. A przy pewnej dozie nieuwagi można ją nawet pomylić z przekładem zagranicznego bestsellera.

Jaką wizję przyszłości prezentuje Magdalena Salik we „Wścieku”?

Duet PR08L3M nagrał kiedyś futurystyczny numer „2040”: „Odpalam kalendarz na soczewce, zaraz do Los Angeles lecę. Godzina lotu, już więcej spędzę w korku na Okęcie”. Podobnie jest we „Wścieku”, choć akcja nie toczy się w Polsce, tylko w różnych innych miejscach świata – od Paryża po Wyspy Pribyłowa na Alasce, mamy jednak dokładnie ten sam rok. Jak mówi jedna z bohaterek: „równo czterdzieści lat po nazwaniu przez Stroemera i Crutzena obecnej epoki geologicznej antropocenem”. Są już komputery kwantowe, VR stał się codziennością, terroryści wywołują blackouty, humanoidalne roboty pracują dla Interpolu, a technomiliarderzy wydają fortuny na rekonstrukcję populacji mamutów. Roztapia się ostatni lodowiec Arktyki, te alpejskie spłynęły jeszcze w latach 30. Deepfake jest nie do odróżnienia od prawdziwych nagrań, a media społecznościowe tworzą jeszcze większe i szczelniejsze bańki. A, no i obcokrajowcy korzystają z translatorów języka w czasie rzeczywistym. Tak na marginesie, fakt, że koncern Open AI pokazał właśnie światu swój nowy ChatGPT-4o z taką właśnie opcją zastosowania, uświadamia, jak oddech bigtechów na karku utrudnia dziś pisanie science fiction.

Fabuła „Wścieku” opowiada o intrydze ekologicznych spiskowców, którzy stworzyli model predykcji zdarzeń i wyliczyli, jakie okoliczności w świecie powinny zajść, by zahamować dalsze zmiany klimatyczne. Mają wyliczenia w rękach i teraz wprowadzają je w życie, hakując, dezinformując, mistyfikując, a nawet sięgając po klasyczny terror indywidualny wymierzony w technokratyczne szychy.

Głównymi bohaterami jest małżeństwo działaczy ekologicznych – Kanadyjczyk Dagan Talbot i paryżanka Marie Duchêne. Postaci i narratorów jest więcej, ale to oni są tymi głównymi, w ich świat wewnętrzny mamy najszerszy wgląd. I trzeba przyznać, że nie tylko kwestia wiarygodności przedstawionego świata przyszłości udała się Magdalenie Salik, ale też warstwa psychologiczna. Śledzimy rozsypujący się związek Dagana i Marie, widząc ich wzajemne uzależnienie oparte na kompleksach, a wszystko to podszyte mieszaniną przywiązania, zazdrości i rywalizacji.

Bije od tej pary zmęczenie i utrata wiary w dalszą walkę o klimat. Młodzieńczy zapał wygasł, a rodzicielstwo (nastoletni syn Kyle) złagodziło dawny radykalizm. Coraz mniej wierzą, że coś zmienią i coraz częściej działają odruchowo – ekologizm stał się ich stylem życia, zaskakująco podobnym do mieszczańskiego. Z podziwem zerkają na młodych działaczy szantażujących korporacje przerwami w dostawach prądu („To muszą być bystre dzieciaki. My w ich wieku umieliśmy jedynie rzucać pomidorami w Moneta”).

Dlatego to nie ich działania nakręcają akcję, tylko tercetu postaci właśnie z młodszego pokolenia: bliźniaczek Amy i Jane oraz narcystycznego Malcolma. Hakerzy, albo jak kto woli – ekofaszyści. Są trochę jak nasze pokolenie Zet, tylko że bardziej, także w języku, którym się posługują.

Czytaj więcej

„Furiosa: Saga Mad Max”: kino nieświeżej zemsty

Warstwa językowa i narracyjna w ogóle jest bardzo ciekawa we „Wścieku”. Salik sięga po różne narzędzia, by zdynamizować opowieść. Rozpoczyna podrozdziały od wskazania narratora, a także podchwytuje narrację z punktu widzenia kolejnej postaci, zaraz po tym, gdy urywa się opowieść poprzedniej. To sprawia wrażenie ciągłego ruchu, akcja wciąż się kręci, niemal dosłownie. I tak jak w „Płomieniu”, autorka zachowuje dla czytelnika mocny suspens, rozsypując gdzieniegdzie okruszki już wcześniej dla uważnych czytelników.

W języku tej powieści kryje się sporo ciekawostek, choćby taka, że Amy jako jedyna nie prowadzi narracji w pierwszej osobie. Czy to dlatego, że jest „zamurowaną werbalnie geniuszką” – jak definiuje ją Malcolm? Resztę zostawiam czytelnikom, by nie spalić, niemniej każdy szczegół jest tu istotny. No, może poza jedną (jedyną) sceną erotyczną w pociągu, która nie ma specjalnie sensu z punktu widzenia fabuły, ale może za to skłoni Netflix do adaptacji.

Kto by chciał inwigilować naukowców? Ale czy to nie fizyk, Robert Oppenheimer, stworzył bombę atomową?

Czytanie „Wścieku”, mimo niemałej dawki goryczy i złości, dostarcza więc sporo frajdy czytelniczej na poziomie storytellingu. Ale też na poziomie cytatów i fraz, które można wyławiać i zapamiętywać na dobre okazje. „Teorie spiskowe to fałszywe narracje, które – jak hamburger liściem sałaty – mamią dodatkiem prawdziwych składników”. „Nie ma bardziej egalitarnego miejsca na planecie niż kolejka do kibla”.

Jest też humor i ping-pong w zdaniach, choćby wtedy, gdy Marie nie dowierza, że ktokolwiek chciałby ich z Daganem inwigilować. „– My jesteśmy naukowcami, nie ma żadnego powodu, żeby ktokolwiek nas śledził. (…) – Naukowcami? A kto zbudował bombę atomową?”. Albo gdy Dagan na żywo w CNN orientuje się, że wywiad prowadzi z nim dziennikarski bot i w odpowiedzi wygłasza tyradę, ile śladu węglowego wytworzyła produkcja tegoż i ilu ludzi traci pracę przez taką politykę firmy.

Jak w każdym dobrym SF, Magdalena Salik nie projektuje tylko fantazyjnego „co by było, gdyby”, lecz przygląda się współczesności z dystansu półtorej dekady i zastanawia się, czy pozostawimy po sobie coś wartościowego. Ustami Dagana prognozuje, że idzie to wszystko, niestety, w stronę „planetarnego feudalizmu technologicznego (…), który – dla niepoznaki – w niektórych miejscach świata nazywany jest republiką, w innych socjaldemokracją, gdzie indziej autokracją lub rządami ludu”.

I teraz, czy wynika z tego coś dla nas? Z jednej strony zaproponowana w powieści koncepcja gospodarki daru jako alternatywa dla obecnej wersji kapitalizmu brzmi dość utopijnie. Z drugiej strony co zostaje? Terror indywidualny?

„Wściek”, Magdalena Salik, Wydawnictwo Powergraph

„Wściek”, Magdalena Salik, Wydawnictwo Powergraph

Najpierw fakty, nie opinie: science fiction to dziś ogólnoświatowy mainstream. Mało tego – za sprawą seriali SF stał się jednym z najbardziej przepustowych rurociągów popkultury. Pozwolił na to rozwój techniki filmowej i cyfrowej postprodukcji – łatwiej, a przede wszystkim taniej jest dziś takie filmy realizować, a i efekt robi wrażenie. Niemałe znaczenie ma też to, że fantastyka bliskiego zasięgu (ta opisująca niedaleką przyszłość) dogoniła nas szybciej, niż się tego spodziewano. Generatywna sztuczna inteligencja, drony, obraz w 4K, boty, Pegasus, sieć 5G, a już wypatrujemy komputerów kwantowych. Do tego ogólny nastrój na świecie: zmiany klimatyczne, wirusy, wojny, zbrojenia i niespodziewany atomowy renesans.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi