„Omen: Początek”, „Niepokalana”, „Abigail”: Sezon na horrory

Festiwal filmów grozy trwa – na ekranach zadebiutowały właśnie „Omen: Początek”, „Niepokalana” i „Abigail”.

Publikacja: 02.05.2024 17:00

„Omen: Początek”, „Niepokalana”, „Abigail”: Sezon na horrory

Foto: materiały prasowe

Wiosna horrorami stoi. Niemal co tydzień do kin trafia kolejny tytuł i mimo tłoku panującego na ekranach znajduje swoich widzów. Nie zawsze jest to obraz udany. Przerażająca nomen omen większość produkcji tego gatunku jest wtórna i schematyczna, a ich twórcy bazują na najprostszych sztuczkach. Ot, nagle bucha głośna muzyka, potwór wyskakuje z kąta, a widzowie mają się bać. Na szczęście od czasu do czasu pojawiają się tytuły, które wyróżniają się na tle masówki.

Bez wątpienia należy do nich „Omen: Początek”, czyli prequel kultowej serii pamiętającej jeszcze lata 70. Oryginał skupiał się na chłopcu, Damienie, podmienionym tuż po porodzie i trafiającym w ten sposób do rodziny amerykańskiego dyplomaty. Z czasem okazywało się, że był antychrystem, synem samego szatana. A skąd się w ogóle wziął? Na to pytanie odpowiada tegoroczny film, zrzucając winę na… sam Kościół.

Czytaj więcej

„Mała karczma”: Gobliny i elfy w karczmie

Mimo tego kuriozalnego pomysłu obraz ogląda się dobrze. Stojąca za kamerą debiutantka Arkasha Stevenson traktuje oryginał z szacunkiem i w sposób twórczy go reinterpretuje. Pokazuje nam Rzym sprzed półwiecza i rozterki młodej dziewczyny imieniem Margaret, przyszłej zakonnicy, która podejmuje się pracy w sierocińcu prowadzonym przez siostry. Film unika tandetnego straszenia, woli budować atmosferę nieoczywistymi kadrami i niepokojącymi scenami. Także subtelną przemianą bohaterki, która z nieśmiałej i nieco zahukanej dziewczyny zamienia się w wojowniczkę. Efekt jest co najmniej przyzwoity.

Bliźniaczym tropem podąża „Niepokalana”, kolejny tradycyjny horror opowiadający o zakonie działającym we Włoszech i młodej zakonnicy odkrywającej jego tajemnice. Zaskakująco wiele motywów się tu powtarza. Mamy przyjaźń między siostrzyczkami, samobójstwo, wreszcie nieoczekiwaną ciążę, jednym słowem dokładnie te same składniki, z których swój „Omen” upichciła Stevenson. Jednak Michael Mohan – reżyser doświadczony, mający na swoim koncie chociażby thriller „Kiedy nikt nie patrzy” – sięga po prostsze środki wyrazu i w efekcie gotuje zupełnie inne danie.

W główną bohaterkę wciela się najgorętsza obecnie gwiazda Hollywood Sydney Sweeney. Jej Cecilia również jest dziewczyną zahukaną, mogącą posłużyć Kościołowi do przełamania kryzysu wiary i odzyskania wiernych. W odróżnieniu od Margaret długo pozostaje bierna. Tym samym „Niepokalana” pogrąża się w absurdach. Zachowanie wielu postaci zwyczajnie nie przekonuje, stąd na kinowej sali nieraz słychać śmiech.

Czytaj więcej

„Legion samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości”: Kiedy Batman staje się tym złym

Na tym tle wyróżnia się „Abigail”, horror wyreżyserowany przez tandem Matt Bettinelli-Olpin – Tyler Gillett ochoczo zrywa z gatunkowymi schematami i szuka sposobów na zaskoczenie widza. Przykładowo udaje zwykły film sensacyjny. Oto grupka obcych sobie ludzi otrzymuje zlecenie porwania młodziutkiej dziewczynki i przetrzymania jej w domu na odludziu, dopóki „szef” nie załatwi wielomilionowego okupu. Problem w tym, że mała baletnica – z pozoru uosobienie niewinności – nie jest do końca tym, kim być się wydaje. Zdradzają to zresztą zwiastuny.

Można się zastanawiać, czy to nie marketingowy błąd, bo pewnie film robiłby większe wrażenie, gdyby główny zwrot akcji pozostawał tajemnicą. Zwłaszcza że „Abigail” to kino skrojone pod współczesnego widza: zaskakujące, zabawne, dużo bardziej krwawe od wspomnianych wyżej tytułów, choć jednocześnie niepozbawione napięcia. No i jawnie odrzucające wiarę – krzyże nie robią tu na nikim wrażenia. Są pustym symbolem, rodzajem mitu, na który nabrali się naiwni. „Abigail” to również obraz silnych, działających kobiet, które nigdy nie poszłyby do zakonu.

Jakby tego było mało, maj przyniesie kolejne horrory. Upiorne „Gniazdo pająka”, intensywnie reklamowany „Tarot: Karta śmierci”, portugalskie „Dzieci Amelii” i ponoć lepszy od pierwszej części „Puchatek: Krew i miód 2”. Fani gatunku nie będą się nudzić.

Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl

Wiosna horrorami stoi. Niemal co tydzień do kin trafia kolejny tytuł i mimo tłoku panującego na ekranach znajduje swoich widzów. Nie zawsze jest to obraz udany. Przerażająca nomen omen większość produkcji tego gatunku jest wtórna i schematyczna, a ich twórcy bazują na najprostszych sztuczkach. Ot, nagle bucha głośna muzyka, potwór wyskakuje z kąta, a widzowie mają się bać. Na szczęście od czasu do czasu pojawiają się tytuły, które wyróżniają się na tle masówki.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich