Patostreaming, freak fighty i sexworking. Czyli Koloseum XXI wieku

Popularność patostreamingu nie jest świadectwem wyłącznie moralnego upadku ich twórców i wspierających ich „donejtami” widzów. Patotreści w internecie przypominają, że człowiek to homo crudelis – istota okrutna. Zarazem są niebezpieczne dla młodych ludzi, bo zwiększają ich odporność na adrenalinę. Aby nieustannie ją odczuwać, potrzeba coraz mocniejszych bodźców – a to już recepta na stworzenie psychopaty.

Publikacja: 12.04.2024 10:00

Udział we freak fightach jest niejako ukoronowaniem kariery patostreamera, bo też i pieniądze w tych

Udział we freak fightach jest niejako ukoronowaniem kariery patostreamera, bo też i pieniądze w tych pseudowalkach są największe (i najszybsze). Na zdjęciu gala Fame MMA w Gdańsku, Ergo Arena, 2021 r.

Foto: Karol Makurat/REPORTER

Mój stary miał nową kobietę. I mówi mi, że ona jest w porządku. Ja mu mówię: „Co Ty pie*****sz, ta s*ka cię j**ie na kasę. On wstał, stary wstał i mówi: Co Ty k***a gnoju; i łapę do mnie wystawia. Chciał mi liścia wy****ć. A ja go na p***ę, fast atak, bomba w oko, k***a na brzuch. Oddechu nie mógł złapać. Sweter miał na sobie, na łeb sweter mu założyłem. Bomby od dołu mu walę na nos. Wujaszek nas rozdziela. Ja miałem tą koszulę co na dz**kach byłem z guzikami. I tak mnie szarpał, że mi wszystkie guziki z koszuli wypadły”.

Słowa te pochodzą z jednego ze streamów prowadzonych przez urodzonego w Białymstoku Marcina Krasuckiego, ps. Rafonix. Czytelnicy mogą się zastanawiać, dlaczego zaczynam tekst od wulgarnego cytatu z „jakiegoś »Rafonixa«”? Otóż, drogi czytelniku, jeżeli masz nastoletnie dziecko, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że twoja pociecha doskonale zna powyższy cytat, może nawet na pamięć. Witamy w uniwersum patostreamerów.

Czytaj więcej

Zbigniew Pełczyński: Jak się rodzą liderzy

Kim był pierwszy patostreamer i co udostępniał w sieci?

Patostreaming jest formą internetowej aktywności polegającej na transmitowaniu na żywo zachowań łamiących moralne, społeczne i bardzo często również prawne normy. Odbiorca tego typu treści staje się świadkiem libacji alkoholowych, bijatyk, festiwali wyzwisk i znęcania się – także nad najbliższymi członkami rodziny – wymiotów, defekacji, a w skrajnych przypadkach nawet stosunków seksualnych czy aktów molestowania.

Za to wszystko twórcy patologicznych treści zgarniają tzw. donejty, czyli wpłaty dokonywane przez oglądających ich widzów (od ang. donate) za pośrednictwem specjalnych platform. Często też warunkiem wpłaty ze strony widza jest wykonanie przez nagrywającego konkretnych zachowań, oczekiwanych przez odbiorcę, często przekraczających kolejne granice. Część tej kasy zgarniają owe platformy, część twórca, czasem się dzielą pół na pół. Tak wygląda Koloseum XXI wieku. Gladiatorami są patostreamerzy. Ludem rzymskim – my, którzy to oglądamy.

Jak zauważają Dominika Bek i Malwina Popiołek, autorki artykułu naukowego pt. „Patostreaming – charakterystyka i prawne konteksty zjawiska”, nie jest to zjawisko powszechne w krajach dotkniętych cyfrową rewolucją. Jednocześnie – wbrew temu, co pierwotnie sądzono – nie jest to również zjawisko, które występuje wyłącznie w Polsce.

Za pierwszego patostreamera uznaje się węgierskiego youtubera Molnára Krisztiána, ps. Bebaszós, który organizował tzw. drunkstreamy, a więc transmisje, podczas których spożywał alkohol. Podobne patotreści występują w Ukrainie, w Rosji oraz w Niemczech. I tak np. popularny w Rosji streamer, były więzień Siergiej Nowik, ps. Mops Wujek Pies, podczas transmisji na prośby widzów zjadał słoik majonezu naraz, pił wódkę zmieszaną z piwem czy też był rażony prądem. To tylko część z katalogu patologicznych zachowań wykonanych przez niego specjalnie dla fanów. Jego kanał na YouTubie w 2019 roku miał 500 tys. subskrypcji.

Z kolei w Polsce zjawisko to pojawiło się w 2015 roku. Zaczęło się niewinnie. Na YouTubie oraz platformie gamingowej Twitch (medium służącym do porozumiewania się pomiędzy graczami) mniej więcej w tym samym czasie „Rafonix” oraz Daniel Zwierzyński, ps. Magical, zaczęli transmitować na żywo sesje grania w Tibię. Tym, co przyciągało widzów, był sposób komentowania przebiegu gry, jaki prezentowali „Rafonix” i „Magical”.

Owe komentarze charakteryzowały się bowiem dużym stopniem nasycenia wulgaryzmami. Obydwaj streamerzy szybko zorientowali się, że im bardziej ich wypowiedzi były obsceniczne, wulgarne czy też agresywne wobec innych uczestników transmisji, tym większą popularność zyskiwali. Jak się okazało, uwagę, jaką przyciągali w internecie, dało się w dość prosty sposób zmonetyzować.

Widzowie, by zachęcić „Rafonixa” i „Magicala” do łamania kolejnych granic, zaczęli wpłacać im wspomniane „donejty”. Tak stopniowo kiełkował biznes, który potem rozkwitł w drzewo dobrze prosperującej społecznej patologii. Podobnie od streamowania sesji gry w Tibię zaczynał inny słynny patostreamer Rafał Kowalczyk, ps. Rafatus.

Transmisje przekraczały kolejne granice. Ze świata gier widzowie byli przepuszczani coraz bardziej do prywatnego życia streamerów. Życia, które polegało w dużej mierze na kultywowaniu patologii. Krasucki niejednokrotnie podczas transmisji gamingowych upijał się niemalże do nieprzytomności, wulgarnie odnosił się do swojej matki, namawiał dziewczynę zwierzającą mu się z problemów psychicznych do samobójstwa oraz w sposób szczegółowy i obsceniczny relacjonował różne historie ze swojego życia, z ekscesami seksualnymi na czele. Oto fragment jednej z jego wulgarnych tyrad, w której wspominał pobyt w poprawczaku: „Tam ksiądz u mnie był w socjoterapeutycznym, k***a, dyrektorem ośrodka. Ksiądz był dyrektorem. Normalnie do mnie ksiądz mówi, że mnie wywiezie do Krakowa, nie? Że już załatwiają cięższy zakład. Ja mówię: wal, pal gumę księdzu je***y! Księdzem jesteś, a wychowawczynię d****ysz w swojej Toyocie. Miał Toyotę Camry w hybrydzie. Wyjeżdżał do lasu, r***ał wychowawczynię, k***a ksiądz j****y. Tu miał muszkę, a r***ał dziwki, j****y menel”.

To jednak nic w porównaniu z tym, co prezentował Daniel „Magical” Zwierzyński. On urządzał w mieszkaniu libacje alkoholowe z udziałem striptizerek, pochwalał morderstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, a także bił swoją matkę znaną szerzej pod pseudonimem Goha. Kobieta była zresztą jedną z głównych bohaterek jego streamów. Po czasie można jednoznacznie ocenić, że była wraz z synem współtwórczynią tego contentu. Dla zobrazowania ich popularności najpopularniejsza patotransmisja „Magicala”, podczas której wraz z kolegami urządził seans spirytystyczny, zebrała w jednym momencie ponad 60 tys. widzów.

Jeżeli ktoś sądzi, że to szczyt patologii, niestety muszę go rozczarować. Stężeniem patologii „Magicala” przebił na głowę „Rafatus”. W trakcie jednej z transmisji ściął włosy swojej dziewczynie Marlenie, która według niego nie myła się i miała wszy, a podczas innej ją uderzył. Ktoś z pewnością musiał zgłosić jako przekroczenie to drugie wydarzenie, gdyż YouTube usunął kanał „Rafatusowi”. Po tym incydencie „Rafatus” z dziewczyną przenieśli swoją działalność na platformę ShowUp, która jest de facto stroną z sekskamerkami. Tam, na prośbę oglądających oraz za „donejty”, para odbyła stosunek seksualny na oczach widzów.

Dlaczego wymiar sprawiedliwości tak rzadko interweniuje wobec naruszania prawa w internecie?

Pewnie wielu czytelników zastanawia się, jak to jest możliwe, że tego typu transmisje mogły odbywać się – przynajmniej przez dłuższy czas w sposób legalny, a ich twórcy mogli bezkarnie zarabiać na uprawianiu patologii? Teoretycznie regulamin YouTube’a tego zabraniał, a na stole leżały podstawy prawne do ścigania lub chociaż powstrzymania tego typu zachowań. Problem z egzekucją prawa bierze się z dwóch powodów.

Po pierwsze, patostreamy są najczęściej transmitowane wyłącznie w czasie rzeczywistym. Twórcy nie zapisują ich na kanale, przez co takie nagranie może nie zostawić żadnych śladów. Oczywiście dowodami mogą być nagrania wykonane przez widzów, które następnie umieszczane w sieci rozchodzą się wiralowo po całym internecie.

I tak z powodu trudności w egzekucji prawa spod topora uciekł patostreamer z Poznania Grzegorz G., znany jako „Gural”. W 2018 roku został oskarżony o nakłanianie 13-latki do odbycia z nim stosunku seksualnego za pieniądze, a z kolei dwie inne dziewczyny (w podobnym wieku) nakłaniał do rozebrania się podczas transmisji. Wiadomo o tym, bo „Gural” transmitował na żywo swoje prywatne rozmowy na platformie Omegle, medium służącym do konwersacji z obcymi ludźmi na tzw. kamerkach. Oczywiście upubliczniał te chaty bez wiedzy osób biorących w nich udział.

Drugą kwestią jest to, że patostreamerzy bronią prawa do swej działalności, powołując się na… wolność artystyczną. Tak argumentował swoją działalność m.in. „Rafatus”, twierdząc, iż to, co robi, jest niczym innym jak po prostu kontrowersyjną sztuką współczesną.

Z kolei na zasadę volenti non fit iniuria (chcącemu nie dzieje się krzywa) powoływali się obrońcy tzw. Uniwersum Szkolnej z Białegostoku, patostreamu z udziałem Krzysztofa Kononowicza, słynnego kandydata na prezydenta Białegostoku (obiecywał, że „nie będzie niczego”), i zmarłego w 2023 r. Wojciecha Suchodolskiego, ps. Major. Pomimo że treścią tamtych transmisji było wyniszczające spożywanie alkoholu („Majora” w końcu doprowadziło to do śmierci), twórcy tych relacji (nie byli nimi Kononowicz ani Suchodolski – oni byli jedynie „aktorami”) nie widzieli w tym niczego złego. No bo przecież „Konona” i „Majora” nikt do niczego nie zmusza…

Jednakże raz na jakiś czas organy ścigania swoje ugrywały. Przed sprawiedliwością nie umknął „Magical” i za publiczne pochwalanie zabójstwa Pawła Adamowicza dostał sądowy zakaz streamowania. Jako że zakazu nie przestrzegał, został aresztowany i trafił na rok do więzienia. Lecz i tej okoliczności Zwierzyński nie mógł przepuścić: moment aresztowania był – a jakże! – streamowany, zaś „Magical” przed uwięzieniem miał już przygotowane 365 filmików na TikToka przeznaczonych do publikacji na każdy dzień jego pobytu w więzieniu.

Z kolei pod koniec 2023 roku o patostreamingu znów zrobiło się głośno z powodu działalności Marcina F., ps. Kawiaq, który razem ze swoim kolegą Bartłomiejem K. podczas jednej z transmisji upili i rozebrali do naga młodą dziewczynę na oczach tysięcy widzów. Ten drugi następnego dnia, podczas kolejnego streama, pobił inną kobietę, rozbijając jej butelkę na głowie. Po tym zdarzeniu obydwaj uciekli z kraju do Egiptu, ale w końcu zostali aresztowani 27 listopada 2023 r. Po upływie trzech miesięcy tymczasowego aresztu sąd zdecydował się na przedłużenie sankcji.

Do skutecznego egzekwowania prawa wobec patostreamerów z pewnością jeszcze wiele brakuje. Litera prawa nie nadąża – co niespecjalnie dziwi – za przyspieszającym postępem technologicznym przekładającym się na rozrywkę i show-biznes.

Co prawda za rządów Zjednoczonej Prawicy wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik zapowiadał nowelizację kodeksu karnego poprzez dodanie przepisu przewidującego odpowiedzialność karną „za rozpowszechnianie treści za pośrednictwem sieci teleinformatycznej, poprzez transmisję obrazu lub dźwięku albo udostępnianie zapisu obrazu lub dźwięku, przedstawiających popełnienie konkretnych czynów zabronionych”, jednak projekt ostatecznie trafił do sejmowej zamrażarki. Z kolei nowy wiceminister sprawiedliwości Piotr Cieplucha jakiś czas temu zapowiedział, że temat patostreamingu zostanie przez nowe władze ministerstwa „zaopiekowany”.

Można mieć nadzieję, ze rzeczywiście tak będzie. Wszakże to za kadencji Adama Bodnara Biuro RPO zwołało okrągły stół z udziałem ekspertów z dziedziny prawa i psychologii, a także przedstawicieli NGO-sów i youtuberów. Problem jest więc z pewnością znany obecnemu szefowi resortu. Pytanie tylko, kiedy i czy w ogóle uda mu się skutecznie nad „cyfrowym demonem” zapanować.

Czytaj więcej

Zapomnijmy o małżeństwach par jednopłciowych

Rafonix, Magical, Major i Kononowicz. Co oni wszyscy mają wspólnego z narcyzmem?

Po drodze mogą nasunąć się jeszcze dwa istotne pytania. Co pcha twórców do nagrywania tego typu obscenicznych treści? I co skłania widzów do ich oglądania?

Przyczyny, że twórcy patostreamów decydują się na zarabianie na życie właśnie w ten sposób, są bardzo różne. To, co pierwsze rzuca się w oczy – zwłaszcza u „Rafonixa” i „Magicala” – to trudna sytuacja rodzinna i ekonomiczna. Obydwaj twórcy pochodzą z rozbitych rodzin, gdzie pieniędzy na wiele rzeczy nie starczało (z wyjątkiem alkoholu).

„Rafonix” wielokrotnie w trakcie streamów wspominał o swojej ciężkiej sytuacji ekonomicznej, którą określał jako „beznadziejną”. Z kolei jeżeli chodzi o Krzysztofa Kononowicza i Wojciecha Suchodolskiego, to ich sytuacja niejednokrotnie ocierała się o skrajną nędzę. Warunki, w których funkcjonowali, uwłaczały godności ludzkiej. Trudno więc odmówić autorom tych transmisji racji w tym, że streamowanie „Uniwersum Szkolnej” stało się sposobem na poprawienie ich sytuacji ekonomicznej.

Drugą przyczyną jest narcyzm. Pojęcia tego nie używam tutaj w jego ściśle psychopatologicznym znaczeniu jako konkretnego zaburzenia osobowości leczonego w ramach psychoterapii. Mówię tu o narcyzmie w sensie potocznym, jako pewnej tendencji kulturowej.

Jak zauważyła Karolina Lewestam w esesju zatytułowanym „Wszyscy jesteśmy narcyzami” opublikowanym na łamach magazynu „Pismo” w 2021 r., problem mitycznego Narcyza polegał na tym, że nie napotkał on w swym beztroskim biegu, nim dotarł do tafli wody, w której ujrzał samego siebie, żadnej przeszkody, żadnego oporu ze strony rzeczywistości oraz żadnej „drugiej osobowości”, kogoś, kto pokazałby, mu że jego „ja” ma granice i jest jeszcze ktoś „drugi”, wobec kogo odrębność nadaje Narcyzowi moralne zobowiązanie.

W erze zapośredniczenia kontaktów przez media społecznościowe nasz egotyczny stosunek do drugiego człowieka bardzo się umacnia. Kontaktując się przez komunikatory, można w każdej chwili odłożyć telefon i nie odpisać. Nowo poznaną partnerkę na Tinderze, po stwierdzeniu, że „nie spełnia moich oczekiwań”, można po prostu zignorować albo zablokować. Co więcej, rzeczywistość wirtualna daje iluzję nieskończonych możliwości kreowania samego siebie. Nie uczy też odpowiedzialności za słowa i czyny. Możemy swobodnie obrażać ludzi w internecie, a chroni mnie przed nimi ekran i anonimowość. Nikt mi za hejt w mordę nie da.

Narcyz pożąda i pragnie innych ze względu na podziw, który mogą mu ofiarować. Dorzucając do tego presję czegoś, co bym nazwał kulturą sukcesu i przymusem szczęścia („muszę cały czas odczuwać dobrostan, a jeżeli go nie odczuwam, to z moim życiem jest coś nie tak i ponoszę za to winę”), to wszystko składa się na postawę, która pcha patostreamerów do monetyzowania uwagi w tak skrajnie patologiczny sposób. Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie drugi podmiot tej relacji – widzowie. Dlaczego ktoś chce oglądać ludzi rozbierających pijaną dziewczynę do naga? Jak to możliwe, że kogoś bawi „Rafonix” namawiający młodą emonastolatkę do samobójstwa? Podczas debaty na temat tzw. zwrotu ludowego w polskiej historiografii, zorganizowanej w ostatnim czasie przez Klub Jagielloński, prof. Michał Kopczyński z Uniwersytetu Warszawskiego zwrócił uwagę na bardzo ciekawą rzecz. Powołując się na współczesne badania, stwierdził, że ilość przemocy od czasów przedoświeceniowych wcale się nie zmniejszyła. A zatem wraz z postępem przemocy wcale nie jest na świecie mniej. Zmienił się tylko sposób jej ekspresji. Skoro mamy internet, to możemy się „zabijać” komentarzami w mediach społecznościowych bądź sycić przemocą w sposób zastępczy. Do tego właśnie służą m.in. patostreamy.

Wychodzi w tym miejscu na jaw stara prawda, że w każdym z nas tkwi homo crudelis – człowiek okrutny. Ten sam, który kazał starożytnym Rzymianom z ekscytacją patrzeć na chrześcijan rozszarpywanych przez lwy w rzymskim Koloseum. Ten sam, który z techniczną precyzją i efektywnością godną homo oeconomicus wysyłał Żydów, starców i dzieci do komór gazowych. W końcu ten sam homo crudelis, który każe nam oglądać krwawe horrory, slashery, seriale o psychopatach i patostreamy właśnie.

Współcześnie wciąż, pomimo wojny za miedzą, żyjemy w świecie, gdzie przemoc traktujemy jako coś patologicznego, a przynajmniej jako coś, co tyczy się „jakichś tam szemranych typów”, gwałcicieli i morderców, ale na pewno nie nas. Jednak – jak twierdził Carl Gustav Jung – to, co wyparte do podświadomości, wraca w innej kulturowej formie. Brak przemocy kompensujemy sobie różnego rodzaju przemocą na niby albo nieco bardziej na serio w postaci krwawych rozrywek. Miliony biletów sprzedanych na krwawą serię „Piła” czy setki tysięcy wykupionych dostępów do transmisji z freak fightów (walki w formule mieszanych sztuk walki, ale z udziałem celebrytów, a nie zawodowych sportowców) i wreszcie kilkaset tysięcy subskrypcji na kanałach patostreamerów są tego potwierdzeniem. W tym miejscu zgadzam się z Jordanem Petersonem – potencjał zła i przemocy tkwi w każdym z nas. Jej oglądanie wyzwala w nas adrenalinę. Neuroprzekaźnik dostarczający poczucia, że naprawdę żyjemy. Przemoc, okaleczanie, balansowanie na granicy życia i śmierci są więc w pewien sposób dla człowieka przyjemne. By nad tym zapanować, lepiej to sobie uświadomić i po jungowsku – zintegrować w sobie „cień”. Dlatego patostreaming jest tak niebezpieczny dla młodych ludzi. Powoduje bowiem większą odporność na adrenalinę. Aby nieustannie ją odczuwać, potrzeba coraz mocniejszych bodźców – recepta na stworzenie psychopaty gotowa. Być może „Kawiaq”, mówiąc, że „został stworzony do niemoralnego życia”, jest efektem tej kultury przesytu bodźców?

Krótka droga z patostreamingu do freakfightów. Czy Kamraci albo Cypis będą się bili w Fame MMA?

Po nagłośnieniu licznych afer Twitch i YouTube zaczęły bardziej restrykcyjnie podchodzić do treści publikowanych na swoich platformach, a wielu twórców patostreamów zrezygnowało ze swojej działalności. „Rafonix” tworzy obecnie bardziej przyjazny i mniej wulgarny content. Z kolei „Rafatus” zrezygnował praktycznie w ogóle ze streamowania, przestał pić i postrzega swoją patostreamerską działalność jako efekt pogubienia w życiu. Daniel „Magical” z kolei przeniósł swoją działalność na TikToka, gdzie dalej organizuje transmisje, ale daleko im do wcześniejszej intensywności.

Furorę robi jego matka „Goha”. W zeszłym roku w Fame MMA (jedna z federacji organizująca freak fighty, założona przez ludzi również tworzących de facto patotreści, ale w wersji light) pokonała byłą dziewczynę „Magicala”. Ostatnio zaś miała walczyć z influencerką Marianną Schreiber, jednak z uwagi na zatrzymanie „Gohy” przez policję do walki nie doszło.

Równolegle wobec Grzegorza G., ps. Gural, i „Kawiaqa” toczą się postępowania karne. Czy to znaczy, że zjawisko patostreamingu zanika? Nic bardziej mylnego. Przybiera tylko nieco inne, ale pokrewne formy. Obok influencerów wykształcili się bowiem też patoinfluencerzy. Marta Linkiewicz czy „Fagata” chwalą się swoimi wyczynami seksualnymi, czy zarabianiem kokosów z „sexworkingu”, a potem bluzgają na konferencjach przed walką we „freakach”. W branży politycznej mamy z kolei Wojciecha Olszańskiego i Marcina Osadowskiego, tzw. Kamratów, którzy uprawiają najprawdziwszy polityczny patostreaming. Komentują bieżące wydarzenia polityczno-społeczno, soczyście przeklinając, grożąc śmiercią uczestnikom życia publicznego czy dokonując aktów wandalizmu na tle rasowym.

W branży muzycznej mamy „Cypisa”, Oliwkę Brazil czy właśnie „Fagatę”, którzy promują taki styl życia, jaki często patostreamerzy pokazywali w czasie swych transmisji. Narkotyki, seks, przemoc i urwane filmy.

Czytaj więcej

Rudzińska-Bluszcz: Kiedy patotreść jest przestępstwem

Recepta dla rodziców. Zabraniać i blokować dostęp dzieciom do sieci, czy po prostu rozmawiać?

Zjawisko patostreamingu wpisuje się w szerszy problem, jakim są ujemne skutki postępu technologicznego. Mogliśmy się przekonać o tym ostatnio przy okazji afery, tzw. Pandora Gate, po której pojawiły się uzasadnione podejrzenia, że kilku znanych youtuberów dopuszczać się miało molestowania seksualnego wobec swoich nieletnich fanek, wykorzystując podziw, jaki budzili, i niedojrzałość swoich ofiar. Co powinno być odpowiedzią? Co powinni zrobić przede wszystkim rodzice kilkuletnich i nastoletnich dzieci? Po pierwsze, pozbądźcie się złudzeń: nie uchronicie dzieci od kontaktu z całym złem internetu. Jak pokazały badania przeprowadzone na zlecenie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, ponad 40 proc. spośród nastolatków ogląda regularnie patotransmisje. Po drugie: nic nie dadzą blokady rodzicielskie na urządzeniach waszych dzieci. Dopóki nie zostaną wprowadzone rozwiązania systemowe blokujące rozprzestrzenianie się tego typu treści w internecie, podobne punktowe działania będą przeciwskuteczne. Dodadzą patotreściom tylko aury zakazanego owocu i zamkną dziecko na potencjalne podzielenie się z dorosłymi tym, co szokującego widziało w internecie.

Jak twierdził socjolog prof. Jakub Andrzejczak w rozmowie opublikowanej na łamach 63. teki wydawanego przez Klub Jagielloński czasopisma idei „Pressje”, to, co najlepszego mogą zrobić rodzice, to stworzyć atmosferę zaufania, w której dziecko nie będzie się bało porozmawiać z nimi o tym, co zobaczyło w sieci. Pierwszymi reakcjami nie mogą też być krzyk i przerażenie. Dziecko musi wiedzieć, że ma prawo porozmawiać o wszystkim. Bo nie ochronimy młodzieży przed brudem tego świata. Możemy jednak neutralizować negatywny wpływ „brudnych” treści. A to osiągniemy tylko poprzez szczerą rozmowę i bezpieczne relacje.

Cezary Boryszewski jest redaktorem portalu opinii Klubu Jagiellońskiego oraz redaktorem naczelnym czasopisma idei „Pressje”. Koordynator warszawskiego oddziału Klubu Jagiellońskiego.

Mój stary miał nową kobietę. I mówi mi, że ona jest w porządku. Ja mu mówię: „Co Ty pie*****sz, ta s*ka cię j**ie na kasę. On wstał, stary wstał i mówi: Co Ty k***a gnoju; i łapę do mnie wystawia. Chciał mi liścia wy****ć. A ja go na p***ę, fast atak, bomba w oko, k***a na brzuch. Oddechu nie mógł złapać. Sweter miał na sobie, na łeb sweter mu założyłem. Bomby od dołu mu walę na nos. Wujaszek nas rozdziela. Ja miałem tą koszulę co na dz**kach byłem z guzikami. I tak mnie szarpał, że mi wszystkie guziki z koszuli wypadły”.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi