Film Jonathana Glazera i powieść Martina Amisa noszą wprawdzie ten sam tytuł „Strefa interesów” (w nomenklaturze SS: tereny przyległe do obozu), ale opowiadają o niemieckim Konzentrationslager Auschwitz w różny sposób. Na film wybrałem się po lekturze powieści, żeby przekonać się, jaki obraz KL Auschwitz wykreuje dzisiejsza technika. Spotkała mnie niespodzianka: lagru bezpośrednio nie pokazano. Akcja rozgrywa się w willi i obok willi komendanta Rudolfa Hössa, przytulonej do wielkiego obozu, ale wieże wartownicze i komin krematorium plujący dymem są dobrze widoczne. Za murem oddzielającym posesję od obozu panuje już obozowa jurysdykcja.
Czytaj więcej
Praktyka dostarczyła dowodów na słuszność opinii, że prequele i sequele odstają jakościowo od pierwowzorów. „Trylogia Kaladanu” jest inna.
Szczęka i ryby
Sam obóz został ukazany przez migawki, jakby ukradkiem. Głównym świadectwem jest ścieżka dźwiękowa: krzyki kapo, wrzaski mordowanych więźniów, odgłosy selekcji na rampie dochodzą do domostwa Hössa całkiem wyraźnie. Od czasu do czasu padnie strzał, jak w scenie, kiedy młodszy syn komendanta słucha rozstrzeliwania więźnia, który ukradł jabłko. „Więcej tego nie zrobisz”, kwituje chłopiec i wraca do zabawy.
Inna scena: przed snem jego starszy brat świeci sobie latarką. Co robisz? Oglądam zęby. Z migawki trudno rozstrzygnąć, czy złote, raczej tak, bo co ciekawego w naturalnych. Inna scena: komendant osobiście łowi w rzece Sole, ale ryby nie biorą. W pewnym momencie czuje, że na coś nastąpił, sięga przez wodę, w której stoi, i wyciąga fragment szczęki ludzkiej, którą odrzuca z niesmakiem, po czym wygania dzieci na brzeg. Długo trwa mycie po kontakcie ze skażoną w taki sposób wodą.
Metoda pokazania obozu poprzez odgłosy, które emituje, dała świetny rezultat: wrażenie jest przejmujące, a udało się uniknąć dosłowności i trywializacji, gdyby więźniowie wyglądali jak poprzebierani aktorzy. Piorunujący efekt wywiera scena biegu więźniów przez jakieś szuwary czy krzaki, filmowana spoza nich, tak że widać tylko ludzkie cienie. Dlaczego ci ludzie biegną w tak uciążliwych warunkach? Na to odpowiada powieść Amisa: „Wprowadzamy pracę z potrójną szybkością”. W przedzieraniu się biegiem przez chaszcze chodzi o to, żeby więźniów jak najszybciej doprowadzić do stanu wycieńczenia, a przy okazji dodatkowo ich maltretować.