Pary jednopłciowe. Od razu przejdźmy do małżeństw

Czy legalizacja małżeństw jednopłciowych musi być postulatem progresywnym? A co, jeśli istnieje wiele argumentów przemawiających za tym, że to przede wszystkim konserwatyści i tradycjonaliści powinni poprzeć taką zmianę w prawie i w obyczaju?

Publikacja: 23.02.2024 17:00

Pary jednopłciowe. Od razu przejdźmy do małżeństw

Foto: adobe stock

Małżeństwo to konstrukt prawny i społeczny, a pierwotnie także religijny, legitymizujący związek dwojga dorosłych ludzi. W przeszłości niekoniecznie połączonych miłosną więzią emocjonalną. Dziś ten element jest nieodzowny, przynajmniej w sferze założeń i oczekiwań. W przeciwieństwie do sprowadzenia na świat dzieci, które to są w małżeństwie mile widziane, ale już nie obowiązkowe do spłodzenia i urodzenia jak kiedyś.

Zawarcie związku małżeńskiego niesie istotne konsekwencje prawne i społeczne w postaci obowiązków dotyczących wzajemnego dbania o siebie oraz przywilejów wynikających ze wspólnego rozliczania się, gromadzenia majątku itp. Daje też pewne podstawowe prawa do informacji o stanie zdrowia małżonka czy do pochówku. Chroni też dobro dzieci – choć aktualne normy prawne w Europie często obejmują ochroną również dzieci nieślubne w takim samym stopniu, co te wychowywane przez małżeństwa, to małżeństwo jest pod tym względem trochę jak taki wygodny pakiet „wszystko w jednym”. Zamiast załatwiać wejściówki do siłowni, na basen, na kort tenisowy, do biblioteki, kina czy teatru, masz multikartę z automatu, na wszystko i to od instytucji państwa.

Choć popularność zawierania małżeństw spada, nadal w kulturze Zachodu jest to najwyższa forma poświadczenia o ważności związku, z całym związanym z tym imaginarium i marzeniami ludzi o romantycznej miłości, stworzeniu wspólnego gniazdka, dzieciach… W psychologii popęd przywiązania emocjonalnego uchodzi za najbardziej pierwotny i najsilniejszy, przypuszczalnie nawet bardziej od seksualnego – a w związku romantycznym one się przecież jeszcze wzmacniają i uzupełniają.

Dużym osiągnięciem cywilizacji zachodniej, do której – bądź co bądź – Polska też należy, jest odejście od traktowania związku i małżeństwa jako swego rodzaju transakcji między rodzinami na rzecz wizji budowania partnerskiej relacji opartej na miłości, wierności i zaufaniu. W dawnych czasach i innych okolicznościach ustawianie sobie zięciów i synowych miało sens i działało, ale dziś jesteśmy w innym, pod tym względem z pewnością bardziej komfortowym położeniu.

Czytaj więcej

Jak chronić wspólne dziedzictwo

Chcecie sprzyjać rodzinnym konfliktom?

Ludzie pytają, po co właściwie gejom i lesbijkom małżeństwa. Przecież o dzieci z tego trudno – szczególnie u gejów – a pozostałe kwestie można załatwić notarialnie. Odpowiedź jest złożona. W kwestii dzieci trzeba stwierdzić, że w parach jednopłciowych pojawiają się rzadko i albo pochodzą z poprzednich związków heteroseksualnych, albo – w przypadku lesbijek – od jednej z kobiet i mężczyzny spoza związku. Nie jest więc tak, że argument dotyczący ochrony dziecka nie ma racji bytu, ale faktycznie u par jednopłciowych statystycznie jest mało istotny. Są natomiast inne przesłanki.

Geje i lesbijki chcą zawierać związki małżeńskie przede wszystkim dlatego, że miłość, która stała się w ostatnim stuleciu najważniejszym, wraz z dziećmi, fundamentem małżeństwa, nie jest czymś dla par jednopłciowych niedostępnym. Gdy warunkiem zawarcia związku małżeńskiego jest romantyczna, monogamiczna relacja, wspólne pożycie i ogółem trwałe i lojalne tworzenie obustronnej relacji dorosłych osób, to geje i lesbijki także warunek ten spełniają. Brak rozpoznawania małżeństw gejowskich przez państwo jest sygnałem, że w świetle prawa miłość i związki par jednopłciowych nie są uznawane. Ten symboliczny wymiar może jest mało pragmatyczny, ale wcale nie nieistotny, bo daje lub odbiera, zależnie od sytuacji prawnej, pewne poczucie godności.

Ponadto kwestie wspólnego rozliczania się z podatków, wspólnego ubezpieczenia, prawa do informacji medycznej czy pochówku nie są takie łatwe do uregulowania notarialnie. A samo chodzenie z tak osobistymi sprawami po notariuszach – i płacenie za sporządzanie odpowiednich dokumentów – też nie jest przyjemne, a wręcz działa deprecjonująco. I kwestia spadku: gdy partner umiera, dobytek należy się rodzinie, nawet jeśli żyjący partner ma równy czy nawet większy wkład np. w opłacenie wartości mieszkania i innych cennych rzeczy. Spisanie aktów notarialnych nie załatwi kwestii zachowka.

Relacje rodzinne nie zawsze dobrze się układają. Bywa, że część rodziny może być uprzedzona do orientacji zmarłego brata czy syna i nawet niekoniecznie chcąc zyskać część spadku, ale wykorzystuje prawo, aby zatruć życie świeżemu homoseksualnemu wdowcowi czy wdowie. Po co tworzyć okoliczności sprzyjające rodzinnym konfliktom? Chyba nie tego chcą konserwatyści?

Geje i lesbijki chcą tworzyć zwykłe pary małżeńskie, czasem rodziny z dziećmi. Krzykliwie czy fetyszystycznie przebrani ludzie, słynący z fotorelacji z niektórych parad równości, których zwykło się wykorzystywać, by oczerniać ogół gejów i lesbijek, nie stanowią większości w tym środowisku, lecz ewenement bardzo rzucający się w oczy i często niemający nic wspólnego z gejami i lesbijkami, a nawet będący z nami w konflikcie. Nie zabronimy takim osobom przyjść na marsz równości, ale nie czujemy się z nimi powiązani, ani nie reprezentujemy ich fetyszystycznych interesów.

O doklejanie pewnych specyficznych ruchów i literek do organizacji gejów i lesbijek toczą się dziś ogromne boje w świecie zachodnim. Powstają nowe organizacje, które zrywają całkowicie z motywami i kontekstami odnoszącymi się do zaburzeń psychicznych, fetyszów i parafilii seksualnych. Nie powinno się wykorzystywać tych trzech ostatnich do uderzania w nasze prawa, bo są to ludzie nastawieni wrogo również do nas.

Odmowa czy pobicie

Dotychczas pisałem o bardziej indywidualnych powodach, ważnych personalnie dla gejów i lesbijek. Jest jednak kilka ważnych spraw, które powinny mieć znaczenie dla konserwatystów oraz dla ogółu społeczeństwa.

Na początek muszę powiedzieć, jako gej, że w środowisku gejowskim faktycznie istnieje stosunkowo większy niż w świecie hetero problem z promiskuityzmem, czyli patologiczną rozwiązłością seksualną. Nie wynika ona jednak z tego, że geje są z natury źli czy zaburzeni. Ma kilka przyczyn, a jedną z nich mogłaby usunąć normalizacja związków jednopłciowych.

Dojrzewanie psychologiczne możliwe jest w dużej mierze dzięki wchodzeniu w relacje, w tym zwłaszcza romantyczne. A dla procesu tego szczególnie ważny jest okres dorastania: powiedzmy, że między 12. a 20. rokiem życia. Tymczasem gejom bardzo trudno jest normalnie i naturalnie randkować i zawierać związki, szczególnie w takim wieku. Nie tylko z przyczyn demograficznych (geje stanowią ok. 5 proc. populacji, więc trudniej o znalezienie partnera), ale także z powodu braku normalizacji związków homoseksualnych. W efekcie wielu gejów nie doświadcza tego, co niezbędne jest dla wyjścia z dziecięcych wzorców emocjonalnych i poznawczych oraz dla dojrzenia i ustabilizowania popędu przywiązania. Brak tych czynników zwiększa ryzyko odtwarzania patologicznych lub infantylnych wzorców wchodzenia w relacje, lęku przed autentyczną więzią albo utrwalenia się cech zaburzeń osobowości (z których w zdrowej sytuacji wiele osób wyrasta do 25. roku życia). Prowadzi to m.in. do szeroko rozumianej promiskuitywności będącej wyrazem zaburzenia popędu przywiązania i stanowiącej formę unikania prawdziwej, dojrzałej i głębokiej więzi emocjonalnej z drugim człowiekiem.

Mając więc na uwadze dobro gejów i lesbijek, należałoby zalegalizować małżeństwa jednopłciowe, aby pokazać, że w związkach takich nie ma nic złego. Tak aby homoseksualny mężczyzna zagadujący innego na przystanku czy w knajpie, w najgorszym razie usłyszał zwykłą odmowę, zamiast bać się, że jeśli źle trafi, to zostanie pobity.

Ale nawet jeśli komuś nie zależy na zdrowiu psychicznym w środowisku gejów, musi mieć świadomość, że geje nie żyją w próżni. Mają znajomości, przyjaźnie i więzy rodzinne z osobami hetero i negatywne normy czy zwyczaje mogą przenikać ze świata gejów do ogółu, co się w istocie dzieje, zwłaszcza że jakimś trafem trendy ze środowiska homoseksualnego szybko stają się popularne także dla wielkomiejskich heteryków.

Wchodzenie w stabilne relacje jest dla gejów i lesbijek trudniejsze z jeszcze jednego powodu. Nawet najbardziej zatwardziali progresywiści, gdy nie wiedzą, jak się zachować na gruncie damsko-męskim, sięgają do starych norm, dzięki którym wiadomo w razie czego, kto co powinien zrobić, za co zapłacić, czy czego absolutnie unikać, by nie było na początku gafy lub bezsensownego konfliktu między dwojgiem ludzi, którzy bez tego stworzyliby zgrany i wieloletni związek. Geje i lesbijki nie mają takiego koła ratunkowego. Z powodu głupich błędów, które przez to względnie częściej popełniają, sytuacja robi się jeszcze trudniejsza. Normalizacja małżeństw jednopłciowych pomogłaby wypracować kulturowe wzorce, które z czasem stałyby się tradycyjnym kołem ratunkowym gejowskiego czy lesbijskiego randkowania i bycia w związku.

Jak pisałem, wiele trendów pochodzących ze środowiska gejowskiego dość łatwo przenika do ogółu. A ponieważ mamy obecnie w Polsce kryzys demograficzny – dzieci rodzi się obecnie średnio ledwo ponad jedno na parę, czemu odwrót od małżeństw zdecydowanie sprzyja – warto byłoby różnymi sposobami przywrócić poczucie, że małżeństwo to coś dobrego. Lata skupiania się na tragicznych, ale marginalnych przypadkach przemocy małżeńskiej czy na monopolu Kościoła w tym zakresie zrobiły czarny PR tej w gruncie rzeczy dobrej, ciepłej i potrzebnej instytucji, dodatkowo stabilizującej związek.

Czytaj więcej

We Lwowie wojna pojawia się nagle

Niebezpieczne związki (partnerskie)

Część osób gotowa jest zgodzić się na związki partnerskie, ale nie na małżeństwa jednopłciowe. Zwykle są to umiarkowani konserwatyści czy centroprawicowcy. Ich zdaniem „małżeństwa to już za dużo”, ale „związki partnerskie w ostateczności mogą być”. Ta symetryzująca postawa być może wydaje się zdroworozsądkowa, ale nie jest. Oto dlaczego.

Porównajmy ze sobą instytucję małżeństwa oraz związku partnerskiego. Czym się różnią? Głównie szczegółami, które znajdą się w odpowiedniej ustawie, ale co do zasady są tym samym, tylko z inną nazwą. Odmienność to zatem przede wszystkim symbolizm i nazewnictwo, wpływające na dumę części społeczeństwa uprzedzonego do gejów i lesbijek.

Jednak ustanawianie związków partnerskich tworzy pewien dualizm prawny. Oto otrzymujemy dwie praktycznie takie same instytucje, tylko inaczej nazwane, aby „mieć ciastko” (dać prawa osobom homoseksualnym) i „zjeść ciastko” (nie dawać małżeństw). To jest nie tylko umniejszające dla związków jednopłciowych. Z perspektywy konserwatywnej po prostu tworzy niepotrzebne zamieszanie prawne. A – jak pokazuje historia – z czasem kolejne kraje i tak wprowadzają małżeństwa, niejednokrotnie zamieniając w nie wcześniej zawarte związki partnerskie. Po co robić bałagan, stwarzać okoliczności sprzyjające konfliktowi społecznemu i generować koszty związane z późniejszym urzędowym przerabianiem związków partnerskich na małżeństwa?

W niektórych państwach, na przykład we Francji, zauważono, że po wprowadzeniu związków partnerskich część par heteroseksualnych zawierała je chętniej niż małżeństwa, traktując je jako takie „małe małżeństwo na próbę”. Wskaźnik małżeństw spadł zatem nie dlatego, że ludzie nie łączyli się w pary, ale z powodu możliwości wejścia w związek partnerski. Tyle że małżeństwo – jak pokazują dane – jest czynnikiem zwiększającym prawdopodobieństwo pojawienia się dziecka. W krajach europejskich, gdzie mamy do czynienia z kryzysem demograficznym – dzietność w całej UE (obecnie poniżej 1,5) jest grubo poniżej podstawowej zastępowalności pokoleń (wynoszącej 2,15) – każde działanie przeciwko demografii powinno być dokładnie przemyślane i sprawdzane, czy jest w ogóle sens je wprowadzać. Tutaj sensu nie ma: zamiast robić nam łaskę związkami partnerskimi, zróbcie dobrze dla wszystkich i zalegalizujcie równość małżeńską.

Łukasz Sakowski

Dziennikarz, bloger naukowy prowadzący stronę totylkoteoria.pl, biolog.

Za tydzień – polemika Cezarego Boryszewskiego z Klubu Jagiellońskiego

Małżeństwo to konstrukt prawny i społeczny, a pierwotnie także religijny, legitymizujący związek dwojga dorosłych ludzi. W przeszłości niekoniecznie połączonych miłosną więzią emocjonalną. Dziś ten element jest nieodzowny, przynajmniej w sferze założeń i oczekiwań. W przeciwieństwie do sprowadzenia na świat dzieci, które to są w małżeństwie mile widziane, ale już nie obowiązkowe do spłodzenia i urodzenia jak kiedyś.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich