Jak się można było spodziewać, dokument watykańskiej Dykasterii Nauki Wiary wywołał skandal. „Dzięki takim błogosławieństwom Kościół katolicki staje się, jeśli nie w teorii, to w praktyce, propagandystą globalistycznej i bezbożnej ideologii gender” – skomentowali kazachscy hierarchowie abp Tomasz Peta i bp Athanasius Schneider. Amerykańscy biskupi, podzieleni w sprawie wniosków, jakie płyną z dokumentu, wskazali, że nie zmienia on nauczania Kościoła na temat małżeństwa, a niemieccy (w większości) przyjęli go z zadowoleniem. Media zajmujące się życiem Kościoła podzieliły się, standardowo, na te, które decyzję przyjęły z zadowoleniem, i te, które po raz kolejny ogłosiły koniec tradycyjnej moralności. Kanoniści próbują odpowiedzieć na pytanie, co z dokumentu wynika, a co nie. Jednym słowa trwa debata.
Czytaj więcej
Tydzień temu broniłem Dominiki Chorosińskiej. Teraz – na drugą nóżkę – będę bronił nowej rzeczniczki praw dziecka Moniki Hornej-Cieślak. Odkąd została wybrana, nie ustają ataki na nią ze strony środowisk prawicowych i katolickich.
Trwa ona zresztą także w Polsce, ale u nas głównie na łamach mediów. Biskupi bowiem przyjęli strategię strusia. Konieczność zajęcia stanowiska ich przerosła. Nie mają odwagi, by sprzeciwić się temu dokumentowi (jak zrobili to biskupi kazachscy), ani by wesprzeć go i wyciągnąć z niego wnioski, wskazać jak powinni się zachować duszpasterze, gdy zgłosi się do nich para jednopłciowa z prośbą o błogosławieństwo lub gdy o podobny akt poproszą osoby w sytuacji nieregularnej. Co ma zrobić proboszcz czy wikariusz? Głucha cisza jest odpowiedzią na ważny dokument. Co ciekawe, nawet nie został on przetłumaczony na język polski i nie jest dostępny na stronach Episkopatu.
Idąc dalej, warto zadać pytanie, czy to milczenie nie uświadamia, dlaczego w istocie coraz częściej nikt nie czeka na stanowisko biskupów, dlaczego głos Kościoła przestaje być słyszany.
Pal licho, jakie wnioski biskupi wyciągnęliby z dokumentu, ważne, by w ogóle przyjęli jego istnienie do wiadomości i jakkolwiek go zinterpretowali. Ale nic z tego. „Pełno ich, a jakoby nikogo nie było” – chciałoby się sparafrazować „Treny” Kochanowskiego. Biskupi zniknęli, abdykowali ze swojego pasterskiego obowiązku, udają, że dokumentu nie ma, a wygląda to tak, jakby wręcz udawali, że ich samych nie ma. Komunikat, jaki wysyłają w ten sposób wiernym, jest prosty. Jeśli macie jakieś wątpliwości, jeśli szukacie wyjaśnienia czy zrozumienia stanowiska Watykanu, jeśli nie wiecie, co się dzieje, to z pewnością odpowiedzi nie powinniście szukać u nas.