Plus Minus: Skąd w dzisiejszych trudnych czasach pomysł na wystawę w Muzeum Narodowym o Arkadii, krainie szczęśliwości?
Antoni Ziemba: Może, żeby uświadomić sobie i innym, że mit idealnego świata Arkadii jest dziś nieco zwietrzały? Wprawdzie sztuka i literatura hołubią tę rzeczywistość, Horacy, Owidiusz czy Wergiliusz wynosili ją na piedestał, ale nasze potoczne wyobrażenie o niej nie bardzo pasuje do współczesności. I to mimo powszechnej w naszych czasach postawy poszukiwania idealnej przyjemności za wszelką cenę. Kiedy przychodzi listopad, zastanawiamy się przez chwilę nad śmiercią, ale szybko ją odsuwamy na plan dalszy. Wykasowaliśmy ją w ogóle z codzienności życia, podobnie jak cierpienie. A przecież jest stary motyw „Et in Arcadia Ego” czyli „ja (śmierć) jestem też obecna w Arkadii”. Warto rozważyć, na ile mit arkadyjski jest źródłem kultury przyjemności związanej z konsumeryzmem, a na ile tematem ogromnej literatury filozoficznej i socjologicznej. Ale tak naprawdę wątku kurczowego poszukiwania przyjemności konsumerycznej nie podjęliśmy w tej wystawie. Konstatacja, że żyjemy w epoce przyjemnościowej niczego nam nie daje.
Agnieszka Rosales-Rodriguez: Po pierwsze, Arkadia wyobrażona przez Wergiliusza, wielkiego poetę starożytności, jest fikcją, miejscem pocieszenia, poetyckim marzeniem o lepszym świecie. Po drugie, w arkadyjskim żywiole pasterze śpiewają nie tylko o szczęśliwej, ale także o utraconej miłości. W tej krainie istnieje także śmierć i cierpienie, choć obłaskawione przez sztukę. Tyle że w naszym wyobrażeniu starożytności zwykle powołujemy się na słonecznego Apollina, ignorując, że obok niego istnieje zawsze cierpiący Dionizos. Dlatego właśnie wystawę rozpoczynamy, pokazując starożytną statuę Tańczącego Satyra, kojarzącego się z pijaństwem, rozwiązłością, zabawą, ale zarazem towarzysza cierpiącego Dionizosa. Obok niego umieściliśmy Thanatosa Jacka Malczewskiego jako rodzimą wersję tematu „Et in Arkadia Ego”. I wreszcie wyobrażenie skalistej, nieurodzajnej, nieprzystępnej Arkadii stanowiącej rzeczywistą część Grecji, w dziele Edwarda Okunia. Nasza wystawa rozpięta jest pomiędzy marzeniem a niemożliwością. Gorzką świadomością, że to tylko złudzenie.
Czyli Arkadia nie jest krainą szczęśliwości, tylko sferą ucieczki?
A.Z.: Na to wygląda. I stąd nie przypadkiem – choć to może widzów szokować – jest na wystawie film „Bambi” Mirosława Bałki, pokazujący rozkoszne, idylliczne, chciałoby się powiedzieć, arkadyjskie jelonki. Tyle że znajdują się za ogrodzeniem z drutu kolczastego wokół byłego obozu koncentracyjnego Birkenau. Oswajają grozę tamtych śmierci albo odwrotnie – podbijają. To sygnał, że idylla identyfikowana z niewinną naturą bywa pozorna.