Kiedy zrobił to po raz pierwszy, można było się łudzić, że mamy do czynienia z wybrykiem. Każdemu mogło się zdarzyć. Kiedy jednak wygłupił się ponownie, nikomu nie było do śmiechu. Ja (pseudonim od drugiego imienia Jamel, na pierwsze ma Temetrius) Morant, 24-latek będący już dziś jednym z najlepszych koszykarzy na świecie, dwukrotnie w ciągu dwóch miesięcy machał bronią, a nagrania jego popisów pojawiały się na Instagramie. Żeby była jasność – nikomu nie groził, nie postawiono mu (sprawę badała policja) żadnych zarzutów. W tej sprawie nie chodzi jednak o to, czy złamał prawo, lecz o to, że Morant jest gwiazdą NBA oraz idolem fanów koszykówki na całym świecie – w tym wielu dzieciaków, które marzą, aby być takim jak on.
Najpierw – jeszcze w marcu – koszykarz opublikował na Instagramie nagranie, gdzie roznegliżowany, obwieszony biżuterią i wyraźnie rozluźniony bawi się bronią. Doszło do tego w klubie ze striprizem w Glendale (Kolorado) po meczu jego zespołu Memphis Grizzlies z drużyną z Denver. Zdjęcia dostał „New York Post”, który nie mógł przegapić okazji. Morant wyścielił wówczas banknotami podłogę pokoju uciech. Podobno hotelowa obsługa zamiatała je grabiami.
Koszykarz przeprosił i tłumaczył, że musi pewne sprawy przemyśleć. Mówił o problemach z presją oraz lękiem. Został zawieszony na osiem meczów i wydawało się, że na tym sprawa się skończy. W maju wypłynęło jednak kolejne nagranie. Tym razem widzieliśmy film z wnętrza samochodu: Morant siedzi na fotelu pasażera, śpiewa z kierowcą. Przez sekundę widać, że ma w ręku broń. – Nie mogłem uwierzyć. Myślałem, że to powtórka pierwszego nagrania – mówił Gilbert Arenas, były koszykarz NBA, który sam miał kiedyś problemy, gdy przyniósł broń do szatni. Kara za recydywę była surowa: 25 meczów zawieszenia od początku nowego sezonu. To oznacza, że Morant straci niemal jedną trzecią rozgrywek, bo sezon zasadniczy liczy 82 spotkania.
Osłabienie drużyny jest tylko jednym wątkiem, może najmniej istotnym. Ważniejsze, co siedzi w głowie młodego człowieka, który ma świat u stóp i zachowuje się jak pogubiony nastolatek, ryzykując wszystko: sportową karierę, sławę, pieniądze. Czy kiedy mówił o lęku i stresie, chodziło tylko o to, żeby dobrze wypaść? Czy wygłosił tekst przygotowany przez doradców od wizerunku? Czy istotnie sobie nie radzi? A może po prostu ma nie po kolei w głowie i do roli idola nie dorósł. Paliwem tego ostatniego argumentu jest lista innych przewinień Moranta. Koszykarz miał też pobić 17-latka, z którym najpierw grał na podwórku (przekonuje, że działał w samoobronie) i grozić szefowi ochrony w hipermarkecie. Głośno było także o ekscesach jego kolegów spoza boiska, ale bomba wybuchła dopiero po zabawach z bronią.
Czytaj więcej
Brittney Griner wróciła na koszykarski parkiet. Dziesięć miesięcy spędzonych w rosyjskiej niewoli to nie była jej pierwsza walka, ale chyba pierwsza, w której była tak bezradna.