Ryszard Kalisz postanowił zawstydzić Beatę Szydło, która tylko jeden niewygodny dla Prawa i Sprawiedliwości wyrok Trybunału Konstytucyjnego próbowała „uznać za niebyły” (przez wiele dni po prostu odmawiając wydrukowania go), i uznał, że trzeba anulować hurtem wszystkie wyroki z sześciu ostatnich lat, razem z samym Trybunałem. Proste, skuteczne i nawet jeśli ciut niekonstytucyjne, to na pewno znajdą się wybitni prawnicy, którzy na piśmie potwierdzą, że nawet „jeśli czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to można”.
Czytaj więcej
Tomasz Sakiewicz: „Zająć siłą media publiczne, bo zgodnie z prawem się nie da. Zniszczyć przy pomocy dostępnych instrumentów przemocy państwa media prywatne. Dzisiaj najważniejszym elementem walki o wolną Polskę jest walka o wolne media, przede wszystkim budowanie tych mediów, do których będzie władzy najtrudniej dotrzeć, czyli mediów prywatnych”.
Skoro w debacie publicznej z pełną powagą przyjmowane są rozważania konstytucjonalisty Marka Chmaja o skróceniu kadencji Andrzeja Dudy w drodze referendum, to poziom społecznej akceptacji dla jazdy po bandzie jest naprawdę bardzo duży. A to musi kusić, zwłaszcza że partia Jarosława Kaczyńskiego na odchodnym postanowiła dostarczyć dodatkowych powodów, żeby wykorzystać przeciwko niej wszystkie metody legalne, półlegalne, kontrowersyjne i te całkiem na rympał. W końcu – cytując Kazimierza Górskiego – „gra się tak, jak przeciwnik pozwala”, a Kaczyński swoim stylem rządzenia praktycznie zostawił Donaldowi Tuskowi wolną rękę, bo naprawdę trudno sobie wyobrazić, co musiałby zrobić Tusk, żeby nie dało się tego usprawiedliwić argumentami, że przecież Kaczyński robił to pierwszy i bardziej.
Skoro w debacie publicznej z pełną powagą przyjmowane są rozważania konstytucjonalisty Marka Chmaja o skróceniu kadencji Andrzeja Dudy w drodze referendum, to poziom społecznej akceptacji dla jazdy po bandzie jest naprawdę bardzo duży.
Dopóki choć odrobinę realny pozostaje powrót PiS-u do władzy, Donald Tusk będzie rozgrzeszany ze wszystkiego. A on sam musi mieć świadomość, że dużo łatwiej będzie mu zaspokoić apetyty tej części elektoratu, która żąda przede wszystkim odwetu, niż tej – kto wie, czy liczebnie nie mniejszej – która chciałaby po prostu mozolnego odbudowywania państwa prawa i realizacji ambitnych przecież obietnic programowych. Osobiście mam nadzieję na naprawdę solidne rozliczenie rządów Kaczyńskiego, ale w moim przekonaniu ma to przede wszystkim odstraszać ewentualnych naśladowców. Z perspektywy ośmiu lat lepiej rozumiem, jak demoralizujące było ułaskawienie Mariusza Kamińskiego „bez żadnego trybu”, tylko po to, żeby mógł szybciej objąć przewidziane dla niego stanowisko. Czy można się samoograniczać, dostając na samym starcie tak czytelny komunikat, że wszystko wolno?