Irena Lasota: Dzieci szatana

Obrońcy Hamasu i jego metod o Gandhim na pewno nie słyszeli, ale może ktoś by im opowiedział o Tatarach krymskich.

Publikacja: 24.11.2023 17:00

Irena Lasota: Dzieci szatana

Foto: AFP

Prawie każdy ma wyrobione zdanie na temat 7 października w Izraelu; jakie są tego korzenie i jakie powinno być rozwiązanie. Jedni mówią o barbarzyństwie, inni o walce z kolonializmem, ci pierwsi opłakują ofiary, ci drudzy żałują, że sami nie mogli rozbić głowy żydowskiego dziecka o ścianę, pierwsi mówią o zagrożeniu dla egzystencji Izraela i jego mieszkańców, ci drudzy marzą o Bliskim Wschodzie bez Żydów – od rzeki do morza, co i tak by się sprowadzało do arabskiego czwórmorza od morza do morza itd.: Arabskiego, Czarnego, Czerwonego i Kaspijskiego.

Wyłączywszy Turcję, ale dodając niearabską Persję, miałby to być nareszcie obszar szczęścia i wiecznego pokoju, któremu od zawsze zagrażali i na którym mącili starozakonni. Tyle że ten obszar od Syrii po Iran i od Iraku po Jemen jest jednym z najbardziej skłóconych i ogarniętych wojnami regionów świata. W ich własnych wojnach zginęły setki tysięcy mieszkańców, zbombardowanych, zagazowanych czy powieszonych, a liczba przesiedleńców w tym regionie wielokrotnie przewyższa najwyższą nawet liczbę Palestyńczyków wysiedlonych z Izraela w 1948 roku. Dodajmy dla porządku, że ponad 2 miliony Żydów zostało w tym samym okresie wysiedlonych z państw arabskich i osiedliło się w dopiero co powstającym Izraelu.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Opinia publiczna i jej niezliczone zastępy mierniczych

Dziś właściwie każdy może gdzieś coś napisać i nie ma – jak kiedyś – różnicy między tym, co ktoś napisał, a tym, że „jedna pani powiedziała drugiej pani”, bo w czasach internetu jeden pan coś napisze, druga pani skomentuje, a trzeci pan poda dalej i jeszcze coś dorysuje. I tak się tworzy coś, co jest opiniami publicznymi (bo ten zwrot nie powinien występować w liczbie pojedynczej), poglądami czy ideologiami, które często współżyją równolegle, nie przecinając się, aż któregoś dnia wybuchają – dosłownie. Nie tylko Izraelczycy i Palestyńczycy czy Ukraińcy i Rosjanie żyją w różnych rzeczywistościach, ale też ich zwolennicy i przeciwnicy – oddaleni od nich o tysiące kilometrów – mówią różnymi językami, widzą inne fakty, odwołują się do innej historii i do innych pojęć dobra i zła.

Dziś właściwie każdy może gdzieś coś napisać i nie ma – jak kiedyś – różnicy między tym, co ktoś napisał, a tym, że „jedna pani powiedziała drugiej pani”, bo w czasach internetu jeden pan coś napisze, druga pani skomentuje, a trzeci pan poda dalej i jeszcze coś dorysuje.

Obrońcy Hamasu i jego metod lubią mówić, że krzywda musi prowadzić do nienawiści i że jedyną formą walki o wolność jest barbarzyńskie mordowanie i porywanie dzieci i staruszków. O Gandhim na pewno nie słyszeli, ale może ktoś by im opowiedział o Tatarach krymskich, którzy byli od dawien dawna tubylczym narodem na Krymie i których wszystkich, dosłownie wszystkich, 240 tysięcy, Związek Sowiecki zesłał w maju 1944 roku do Azji Środkowej w bydlęcych wagonach. Od 30 do 40 procent – zwłaszcza starców i dzieci – wyginęło w drodze. Dopiero rozpad ZSRS pozwolił Tatarom krymskim na powrót na Krym (należący do Ukrainy), który z kolei podbiła Rosja w 2014 roku.

Tatarzy krymscy wywieźli z Krymu i przechowali na wygnaniu tradycję demokracji lokalnej, szacunku dla kultury i obyczajów, wychowania i wzajemnego pomagania sobie. Wracali na Krym od końca lat 80. Na swoją ziemię i w swoich domach zastawali Rosjan, którzy tam się osiedlili. Wierni swojej tradycji non violence, która uratowała ich na wygnaniu i pozwoliła na scementowanie się społeczeństwa obywatelskiego, budowali tak zwane samostroje, odkopywali studnie swoich przodków i otwierali szkoły. Żyli biednie, ale woleli budować wszystko od podstaw niż stosować przemoc. Byli już częścią Ukrainy i ich przywódcy, przede wszystkim legendarny, dziś 80-letni Mustafa Dżemilew, wchodzili do polityki ukraińskiej, zajmując miejsca w Dumie i w rządzie.

Czytaj więcej

Irena Lasota: „Ryży” Tusk i „kurdupel” Kaczyński przypomniały mi język Gomułki

W 1948 roku liczba ludności Gazy wahała się w okolicach 100 tysięcy. Dziś przebywa tam około 2 milionów ludzi. Większość żyje w nędzy, inni są miliarderami. Wszyscy są wychowywani w duchu nienawiści do Izraela i Żydów. W szkołach, opłacanych przez ONZ i państwa zachodnie, naucza się, że mordowanie Żydów jest ważniejsze niż posadzenie drzewa czy wykopanie studni. W tych samych szkołach, tak jak i w szpitalach, i meczetach, umiejscowione są sztaby oddziałów Hamasu, kopane są podziemne tunele dla wyrzutni rakietowych i więzienia zakładników.

A morał z tego felietonu jest nie tylko taki, że mówienie o tym, że każdy prześladowany chce czy musi zabić swego prześladowcę, jest bzdurą, ale też, że dla Tatarów krymskich i na przykład Azerów, którzy wyznają islam i są muzułmanami, Hamas, ISIS, Al-Kaida i inni mordercy to nie są ich współwyznawcy, ale dzieci szatana i bałwochwalcy. Barbarzyńca jest barbarzyńcą, i to jest jego religia.

Prawie każdy ma wyrobione zdanie na temat 7 października w Izraelu; jakie są tego korzenie i jakie powinno być rozwiązanie. Jedni mówią o barbarzyństwie, inni o walce z kolonializmem, ci pierwsi opłakują ofiary, ci drudzy żałują, że sami nie mogli rozbić głowy żydowskiego dziecka o ścianę, pierwsi mówią o zagrożeniu dla egzystencji Izraela i jego mieszkańców, ci drudzy marzą o Bliskim Wschodzie bez Żydów – od rzeki do morza, co i tak by się sprowadzało do arabskiego czwórmorza od morza do morza itd.: Arabskiego, Czarnego, Czerwonego i Kaspijskiego.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi