Pamiętam jak lata temu moja nauczycielka zachwycała się wymyśloną (bo i naukowcy wciąż się na ten temat spierają, a i dowodów zbyt wielu nie ma) etymologią słowa wiedźma, czyli ta, która „wiedzę ma”, różna od niewiasty wiedzy nieposiadającej. Z jakąż ekscytacją opowiadała o tym, że kobiety to zawsze są bliżej natury, ile to prawdy i znajomości rzeczy kryje się w dawnych rytuałach naszych prababek. Mnie akurat babcia nie zdradziła ani tego, jak dotrzeć do kwiatu paproci, ani nie wyjawiła, jak sproszkować zioła na mikstury. Część koleżanek była jednak zachwycona. Od razu poczuły się lepsze od chłopaków, którzy nadają się tylko do rozwiązywania zadań z matematyki, a o prawdziwej wiedzy pojęcia nie mają. Reszta była raczej zniesmaczona tym, że nauczycielka chciała podbudować ich poczucie własnej wartości, wychwalając bieganie po lesie i nagie harce przy ognisku ku czci wielkiej Matki Natury.
Coś, co kiedyś było anegdotką, którą mogłam opowiedzieć znajomych, dziś staje się ponurą normalnością. Magia wraca do łask, zaczyna kształtować postawy społeczne, a to wszystko przy okrzykach radujących się feministek. W tej walce z rozumem największą ofiarę poniosły kobiety, ponieważ to do nich głównie kieruje się ezoteryczny przekaz. W jego ramach jawią się jako istotki, które na tradycyjną wiedzę powinny patrzeć ze wstrętem, bo los przeznaczył je do odprawiania uroków. Horoskopy, astrologia, tarot oraz reszta zaliczana do tego nurtu zjawisk – tym właśnie mają się zajmować wyemancypowane, nowoczesne kobiety. Ku uciesze zarabiających na nich korporacji oraz „zodiakar”, które w internecie za parę złociszy wyznaczą ascendent ich znaku zodiaku.
Czytaj więcej
Wbrew przekonaniu o spójnej ideologii wtłaczanej widzom do sumień przez postępowych twórców filmów i seriali popkultura bywa tak samo niekonsekwentna jak jej odbiorcy. Dotyczy to również szeroko rozumianej kobiecości i męskości, gdzie feminizm idzie pod rękę z konserwatyzmem. Ma to poważne społeczne skutki.
Naukowy sprzymierzeniec
Magia towarzyszyła człowiekowi od zarania dziejów, była jednym z pierwszych narzędzi objaśniających świat. Jednak im więcej nabieraliśmy rozumu, tym po bardziej racjonalne sięgaliśmy środki. Niemniej tajemna wiedza, dziwne artefakty, czary i zaklęcia wcale nie zniknęły z naszego życia. Zwykli ludzi posiłkowali się zabobonami w trudnych chwilach, gdyż pozwalały im zmagać się z przeciwnościami losu. Ślady takiego postępowania są jeszcze obecne, np. gdy świeżo upieczona matka przywiązuje do dziecięcego wózka czerwoną wstążeczkę, aby uchronić je przed złym urokiem. Zresztą, kto choć raz w życiu nie zmienił drogi ze względu na czarnego kota albo rozstawioną drabinę z obawy przed nieszczęściem?
Poza wymiarem codziennym istniał także bardziej wyszukany poziom magicznych zainteresowań. W zależności od epoki inne było również jego znaczenie. W średniowieczu mądre głowy szukały w nim skrywanych przez Boga tajemnic na temat natury wszechświata. A przy okazji chciano wynieść człowieka ponad inne dzieła stworzenia. I wyposażyć go w broń do walki z diabłem, demonami oraz wszelkim innym plugastwem. Takie zainteresowania bywały śmiertelnie niebezpieczne, ale kusiły możliwością odkrycia niesłychanych tajemnic Stwórcy.