No bo skoro piszą, że takie coś to abnormal, to znak, że coś tam jednak uważają za normal, za właściwe, prawda? W dzisiejszych czasach obiektywne normy? Toż to wspaniałe! Hm, ale ja znany jestem z nazbyt rozciągliwych interpretacji, więc może nie, może przesadzam. W każdym razie historia z monstrualnymi ciężarówkami jest pouczająca. Oto w RPA rozpirzono kolej. Takie rzeczy zdarzały się przecież nie tylko na tym kontynencie, my po operacji zaorywania kolei w latach 90. do dziś nie możemy się pozbierać, ale tam jednak poszło to znacznie dalej. Zniszczono główne linie i tabor, a poza tym w całym kraju brakuje prądu, którego potrzebuje cała obsługa, dworce i inne takie. Słowem: jeździło, jeździło i zdechło.
A węgiel trzeba wozić. No i imaginujcie sobie państwo, że jak raz wielki kontrakt na dostawę kopalin podpisała firma transportowa należąca do polityka rządzącej partii. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności, przyznacie państwo. Nie, to zdecydowanie nie jest abnormal, to całkiem normal, my po 30 latach transformacji nie takie sztuczki znamy, tym nam nie zaimponują. Ale dziury w drogach się w Afryce robią, a łatać nie ma komu. Hm, widocznie żaden działacz partii rządzącej nie ma firmy łatającej, może tak być.
Czytaj więcej
Wybory zmienią wszystko. No tak, ale czy to aby nie będzie zmiana na gorsze? Może jednak lepsze stare zło niż piękne słówka opozycji? Jak wygra, to tylko awantury będą.
Swoją drogą zabrałbym na wyjazd studyjny do Afryki działaczy klimatycznych, których tam za żadne skarby spotkać nie mogłem. Cóż, daleko, nie ma jak dopłynąć, a to jedyny sposób, bo ślad węglowy. Pokazałbym im, jak się wydobywa lit małymi rączkami kongijskich dzieci. Z litu robi się nie tylko pigułki dla nerwusków, ale przede wszystkim baterie do elektryków i naszych ukochanych ajfonów. Litu więc potrzebujemy coraz więcej. Skąd go brać? Można by oczywiście zaorać te wielkie, wyschnięte słone jeziora w Ameryce Południowej, ale to się zdecydowanie nie spodoba aktywistom przyrodniczym. Pozostaje więc Afryka, prócz Konga, głównie Zimbabwe i nowe złoża w Zambii. Spokojnie, Chińczycy wydobyciem się zajmą, żadnych aktywistów nie wpuszczą, małe rączki znajdą zatrudnienie. A co ze zużytymi akumulatorami? „Trafią do nas na wysypiska” – słyszałem w Tanzanii i nie tylko tam. Zero złudzeń, ktoś musi ponieść koszty naszych gadżetów. I jak zwykle padło na biednych, i to też nie jest abnormal.