To był seksualny drapieżca, uzależniony od seksu. Czy potrafił kochać?
Nigdy o tym z nim nie rozmawiałem, ale sądzę, że kochał swoją pierwszą żonę, aktorkę Veronicę Lario. Był też bardzo przywiązany do swojej ostatniej żony, deputowanej Marty Fasciny, o 53 lata od niego młodszej. Pobrali się, gdy miał 85 lat, to nie jest etap życia, kiedy mężczyzna może się zakochać. Ale człowiek w tak podeszłym wieku, schorowany, odczuwa ogromną wdzięczność wobec osoby, która stale się o niego troszczy, stale przy nim jest, daje mu radość życia. Sądzę, że od Marty był wręcz uzależniony.
Bywał pan w Palazzo Grazioli?
Oczywiście, my wszyscy, jego współpracownicy, tam bywaliśmy. Przyjmował tu wielu zagranicznych gości, od Tony’ego Blaira po premiera Albanii Sali Berishę. To były trzy piętra, na parterze część oficjalna z wydzieloną salą prasową, wyżej apartamenty prywatne. Rzymskie pałace są bardzo stare, kolejni właściciele niczego tam nie zmieniają, nawet mebli czy zasłon. To jest więc wszystko bardzo piękne, luksusowe, choć niekoniecznie wygodne. Berlusconi był patriotą i czasem dawał temu wyraz w szczególny sposób. Na wielu kolacjach lubił podawać sałatkę w kolorach Włoch: biała mozzarella, czerwone pomidory, zielona sałata.
Forza Italia, nowa partia typu wodzowskiego, została założona przez Berlusconiego w 1994 roku na gruzach chadecji, która podobnie jak socjaliści rozpadła się w wyniku wielkiego śledztwa antykorupcyjnego. Ujawniło ono bliskie związki dwóch głównych umiarkowanych sił politycznych kraju z mafią. Po śmierci miliardera jego partia utrzyma się przy życiu?
Bardzo w to wątpię. Chodzi o ugrupowanie, które zawsze było budowane wokół postaci charyzmatycznego lidera. Tu nie mogło być miejsca dla jakiegoś konkurenta, następcy. Owszem, w ostatnim czasie Berlusconi wspierał Antonia Tajaniego, ministra spraw zagranicznych, a wcześniej przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Jednak nawet on ma tylko tytuł koordynatora. Dlatego partia coraz bardziej zbliżała się do Braci Włochów Giorgi Meloni i już widzę, jak jej działacze przechodzą do tego ugrupowania.
Powierzając Berlusconiemu władzę, Włosi mieli nadzieję, że umiejętności menedżerskie, które pozwoliły mu zbudować wielkie imperium biznesowe, wykorzysta do przebudowy państwa, postawienia na nogi jego gospodarki. Stało się inaczej. Nie potrafił oddzielić interesów prywatnych od spraw państwowych, co stało się m.in. powodem wielu afer korupcyjnych. W końcu został skazany na cztery lata więzienia za malwersacje podatkowe (wyrok skrócono i zamieniono na prace publiczne w Mediolanie).
Berlusconi lubił powtarzać, że ciąży na nim 100 czy 120 oskarżeń. Nie przejmował się nimi, chyba dlatego, że mogło to zniechęcić do niego część wyborców. Ale we Włoszech sądy są bardzo upolitycznione, stronnicze. Wydają wyroki w sprawach, gdzie winę skazanego nie zawsze da się udowodnić.
Mimo wszystko w chwili próby, w 2011 roku, gdy kryzys finansowy mógł doprowadzić do bankructwa kraju, Berlusconi został ostatecznie odsunięty od władzy. Nie zdołał przeprowadzić Włoch przez tę burzę. Dziś są zadłużone po uszy, co stanowi największe zagrożenie dla strefy euro. Są też o 40 proc. biedniejsze od Niemiec, podczas gdy 20 lat temu ta różnica wynosiła 20 proc. To kraj, którego gospodarka właściwie nie rośnie, dla wielu to chory człowiek Europy.
A komu udało się to zmienić? Mario Draghiemu? Mario Montiemu? Romano Prodiemu? Najwybitniejsi na tym złamali zęby. Włochy to kraj, którego gospodarka opiera się na małych firmach, a dla nich uporać się z biurokracją, o której mówiłem, jest jeszcze trudniejsze. Zresztą przepaść, o której pan mówi, wynika także ze znakomitego rozwoju Niemiec w tym czasie.
Pozostaje jeszcze jedna plama na życiorysie Berlusconiego: Władimir Putin. Nawet po inwazji na Ukrainę mówił, że winę za wojnę ponosi Wołodymyr Zełenski i jego rzekomo agresywna polityka.
Istnieje dwóch Putinów, ten sprzed wojny i ten po jej rozpoczęciu. Z tym pierwszym wielu się przyjaźniło i Berlusconi też uważał go za swojego przyjaciela. A ponieważ dla niego przyjaźń była bardzo ważna, trudno mu było z nim zerwać po inwazji. Zresztą sądzę, że tu nie tyle chodziło o zbyt małą krytykę Rosji z jego strony, co o za małe poparcie dla Ukrainy.
Wiedział, że pan jest z pochodzenia Polakiem. Rozmawialiście o Polsce?
Bardzo cenił Polskę. Ale choć o muzyce poważnej nie wiedział wiele, to lubił się ze mną przekomarzać, że Chopin to Francuz, nie Polak. No i bawiło go to, że Polska leży między Rosją i Niemcami i aby przetrwać, musi zawsze grać albo z jednym, albo z drugim. My, przekonywał, jesteśmy ze wszystkich stron otoczeni przez morze, więc to raj.
Futurystyczna Brasilia, czyli co poszło nie tak
Futurystyczna stolica powinna być solą w oku Rosjan i Chińczyków. Przypomina, że w kraju o podobnej do nich skali i poziomie rozwoju można zbudować demokrację. Ale jako miasto Brasilia jest nie do życia.
Berlusconi to najwybitniejszy włoski polityk po wojnie?
No nie, jest jednak Alcide de Gasperi, Bettino Craxi, Palmiro Togliatti. Ale od wielu lat kogoś tak wielkiego jak Berlusconi nie było.
Kiedy rozmawiał pan z nim ostatni raz?
Trzy miesiące temu. Zadzwoniłem do niego, nie odebrał, ale oddzwonił. Cieszył się, że AC Monza, klub piłkarski, który kupił ledwie parę lat temu, awansował z trzeciej ligi do drugiej, a później do Serie A. Za to też Włosi go kochali.
Jas Gawronski (ur. 1936)
Jest włoskim politykiem polskiego pochodzenia. Był dziennikarzem, senatorem i eurodeputowanym, a w latach 1994–1995 rzecznikiem rządu Silvia Berlusconiego.