To było fascynujące spotkanie. Franciszek usiadł w otoczeniu młodych ludzi – nie wydaje się, by dobranych pod kątem moralności i zachowania przez proboszczów, bo w kręgu siedziała osoba niebinarna czy dziewczyna zajmująca się produkcją materiałów wideo tylko dla dorosłych – i odpowiadał na ich bardzo rozmaite pytania. Oczywiście, co wie każdy, kto spotyka się i rozmawia z młodymi, padło także pytanie o seks, na które Franciszek odpowiedział w naprawdę zaskakujący sposób. „Nauka katolicka w sprawie seksualności jest dopiero w pieluchach” – oznajmił papież w programie „The Pope: Anwers” wyemitowanym przez Disney+. „Wyrażanie siebie w sposób seksualny jest bogactwem” – mówił. I tłumaczył, że w przeszłości nie zawsze było to dostrzegane, a chrześcijanie zbyt często postrzegali kwestie seksualne jako „brzydkie”. „Chrześcijanie nie zawsze mieli dojrzałą katechezę na temat seksu”.
Czytaj więcej
Krótki, oparty na osobistej lekturze Biblii felieton wywołał gigantyczny skandal. Zainteresowanie biblijną egzegezą oczywiście budzi radość, a jednocześnie skłania do głębszych pytań.
W poszukiwaniu radości
Tej wypowiedzi nie należy ani lekceważyć, ani odrzucać. To, że została ona wypowiedziana w czasie programu telewizyjnego, wcale nie oznacza, że jest ona mniej istotna, bo elementy tego myślenia widać także w oficjalnych dokumentach papieskich. „W małżeństwie powinno się dbać o radość miłości” – wskazuje Franciszek w adhortacji „Amoris laetitia” – „…miłość bez przyjemności i namiętności nie wystarcza, aby symbolizować jedność ludzkiego serca z Bogiem”. Bo są one istotnymi dla przeżywania małżeństwa i seksualności elementami, których jednak wcześniejsze nauczanie Kościoła mocno nie eksponowało, skupiając się na prokreacji, budowaniu jedności i wreszcie – najbardziej dyskusyjnym i w zasadzie już porzuconym w duszpasterstwie – nauczaniu o „lekarstwie na pożądliwość”.
Oczywiście obecny papież nie absolutyzuje przyjemności, a jedynie ją istotnie dowartościowuje. „Gdy dążenie do przyjemności staje się obsesyjne, to (…) uniemożliwia znalezienie innych rodzajów zadowolenia. Natomiast radość poszerza zdolność rozkoszowania się i pozwala zasmakować w różnych rzeczach, także na tych etapach życia, kiedy przyjemność przygasa” – wskazuje. „Przesada, brak kontroli, obsesja na tle jednego tylko rodzaju przyjemności prowadzą w końcu do osłabienia i niszczą samą przyjemność, wyrządzając szkodę życiu rodziny. W gruncie rzeczy z namiętnościami można przebyć piękną drogę, co oznacza coraz większe ukierunkowanie ich na projekt daru z siebie i pełnej samorealizacji, który ubogaca relacje interpersonalne w obrębie rodziny. To nie oznacza rezygnacji z chwil intensywnej radości, ale podjęcie ich w splocie z innymi momentami wielkodusznego oddania, cierpliwej nadziei, nieuchronnego zmęczenia, wysiłku dążenia do ideału”.
Te ograniczenia wcale nie oznaczają, że przyjemność i budowanie jedności przestają być istotne. Franciszek w tym samym dokumencie wskazuje również, że relacyjne znaczenie seksualności w związku mężczyzny i kobiety może być tak duże, że przewyższać będzie w skali wartości nawet inne, istotne dla katolickiego nauczania, wartości. Świetnie widać to w paragrafie 298. wspominanego dokumentu, gdzie papież analizuje sytuację osób rozwiedzionych w nowych związkach. To właśnie tam wskazuje, że jeśli ów ponowny związek „umocnił się z czasem”, ma „nowe dzieci”, jego wierność i wielkoduszność jest sprawdzona, małżonkowie mają świadomość „nieprawidłowości swojej sytuacji”, a także zachodzi poważna trudność, by cofnąć się „bez poczucia w sumieniu, że popadłoby się w nowe winy”, to możliwe jest dopuszczenie takich osób do komunii świętej i to bez potrzeby – tak mocno podkreślanej przez Jana Pawła II w adhortacji „Familiaris consortio” – konieczności wstrzemięźliwości seksualnej.