Tymczasowa Komisja Koordynacyjna kierująca pracami podziemnej Solidarności przekonywała w kwietniu 1983 r.: „Robotnicy, organizując przed rokiem niezależne manifestacje, dowiedli, że dla polskiego świata pracy 1 Maja stał się dniem walki o prawa społeczne”. W kolejnym roku szykowano się na powtórkę.
Wydawało się, że po doświadczeniach z 1 i 3 maja 1982 r. Milicja Obywatelska, Służba Bezpieczeństwa i wojsko tym razem nie pozwolą na jakiekolwiek działania opozycji w czasie pochodów pierwszomajowych. Służby solidnie się przygotowywały. Przykładowo w Szczecinie 25 kwietnia 1983 r. SB przeszukała mieszkania byłych działaczy Niezależnego Zrzeszenia Studentów, znajdując „35 matryc, 2 sito ramki, 6 ryz papieru oraz antypaństwowe wydawnictwa. Profilaktycznie na 48 godzin zatrzymano pięciu studentów oraz jednego pracownika Stoczni Szczecińskiej”. Ponadto zatrzymano trzech uczniów trzeciej klasy szkoły podstawowej rozrzucających po klatkach schodowych ulotki o treści „Solidarność żyje”. Skrupulatnie policzono, że jeden z zatrzymanych uczniów miał ich w teczce 337.
W całym kraju likwidowano miejsca druku ulotek, ich kolportażu, zatrzymywano działaczy organizacji opozycyjnych. O skali tych działań niech świadczy fakt, ze 24 kwietnia w wyniku działań operacyjnych wrocławskiej SB udało się w końcu schwytać legendarnego już wtedy przywódcę Regionalnego Komitetu Strajkowego NSZZ Solidarność Dolny Śląsk Józefa Piniora.
Warto odnotować, że znaleziono w jego mieszkaniu ciekawy dokument, rodzaj analizy sytuacji społecznej w Polsce tego okresu. W dokumencie tym zapisano, że społeczeństwo odpowie pozytywnie na apel opozycji zorganizowania kontrpochodów 1 maja tylko wtedy, gdy będzie przekonane, że „to służy czemuś naprawdę ważnemu”. Autor tego opracowania domagał się głębszych motywacji działań podziemia i udowodnienia, że prowadzona polityka była przemyślana i realna. Uczestnicy kontrmanifestacji mieli umyślnie wchodzić w oficjalne pochody, tak, aby gdy ZOMO – milicyjne oddziały używane do tłumienia demonstracji – brutalnie będzie rozpraszać tłum, działo się to na oczach wielu obserwatorów. To miało wstrząsnąć światem i pokazać prawdziwe oblicze reżimu.
Władze z kolei nie ograniczały się do prewencyjnych represji. Chcąc rozładować emocje, zdecydowały się na pojednawczy gest wobec Lecha Wałęsy. Przywódcy „S” pozwolono wrócić do pracy w Stoczni Gdańskiej.