Nauczyliśmy się bronić przed wielkimi słowami. Boimy się przesadnych porównań. Uciekamy od fantazyjnej metafory. Bo świat jest tak pełen przesady; patos ściga się z kiczem, internet zasypuje milionami słów i obrazów małych i nikczemnych, zazwyczaj obraźliwych dla fundamentów rozumu czy wrażliwości. W tym oceanie niczego aż wstyd się odezwać. Aż wstyd zabrać głos. Bo każde słowo może wyzwolić całą lawinę hejtu, szyderstwa, złości, nienawiści.
Czytaj więcej
Kto powiedział, że Sarawak jest dziki? Ani trochę. Dzika jest dżungla. Dzicy byli, powtarzam – byli, Dajakowie. Dziś już nie są.
Wojna w Ukrainie tylko nasiliła ten proces, to zjawisko. Fabryki trolli pracują na pełnych obrotach; zinstytucjonalizowana nienawiść nie schodzi z ust samozwańczych obrońców tej czy tamtej ojczyzny. Mówią swoje bzdury zazwyczaj przebrani w rzymskie togi; za nimi sztandary w takich czy innych kolorach. Na piersiach poprzypinane ordery licznych zasług.
W głowach pusty śmiech. Bo przecież sami nie wierzą w swoją misję. To zwykle przykrywka dla pazerności i żądzy władzy. Tak wygląda medialny ocean naszych czasów. Czasów wielkiej wojny. A groźne jest i to, że mało kto wierzy, iż po jej końcu wszystko wróci do normy. Koleiny na starych szlakach rozmył deszcz nienawiści i żalu; a my, by mieć szanse na przeżycie, móc gdzieś podążać, musimy po omacku szukać nowych.