Bogusław Chrabota: Smutna przypowieść na Wielkanoc

Czyją twarz ma Chrystus? Czyimi rysami w tym roku się posłuży, w kogo wcieli, by jego uniwersalna opowieść była zrozumiała?

Publikacja: 07.04.2023 17:00

Bogusław Chrabota: Smutna przypowieść na Wielkanoc

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Nauczyliśmy się bronić przed wielkimi słowami. Boimy się przesadnych porównań. Uciekamy od fantazyjnej metafory. Bo świat jest tak pełen przesady; patos ściga się z kiczem, internet zasypuje milionami słów i obrazów małych i nikczemnych, zazwyczaj obraźliwych dla fundamentów rozumu czy wrażliwości. W tym oceanie niczego aż wstyd się odezwać. Aż wstyd zabrać głos. Bo każde słowo może wyzwolić całą lawinę hejtu, szyderstwa, złości, nienawiści.

Czytaj więcej

Borneo, piekło i niebo

Wojna w Ukrainie tylko nasiliła ten proces, to zjawisko. Fabryki trolli pracują na pełnych obrotach; zinstytucjonalizowana nienawiść nie schodzi z ust samozwańczych obrońców tej czy tamtej ojczyzny. Mówią swoje bzdury zazwyczaj przebrani w rzymskie togi; za nimi sztandary w takich czy innych kolorach. Na piersiach poprzypinane ordery licznych zasług.

W głowach pusty śmiech. Bo przecież sami nie wierzą w swoją misję. To zwykle przykrywka dla pazerności i żądzy władzy. Tak wygląda medialny ocean naszych czasów. Czasów wielkiej wojny. A groźne jest i to, że mało kto wierzy, iż po jej końcu wszystko wróci do normy. Koleiny na starych szlakach rozmył deszcz nienawiści i żalu; a my, by mieć szanse na przeżycie, móc gdzieś podążać, musimy po omacku szukać nowych.

Fabryki trolli pracują na pełnych obrotach; zinstytucjonalizowana nienawiść nie schodzi z ust samozwańczych obrońców tej czy tamtej ojczyzny. Mówią swoje bzdury zazwyczaj przebrani w rzymskie togi; za nimi sztandary w takich czy innych kolorach. Na piersiach poprzypinane ordery licznych zasług.

Jakie jest miejsce Głównego Bohatera Misterium Wielkanocnego w takich czasach? Pytam sam siebie. Jeśli jego losy to wielka opowieść o ludzkim upadku i boskim wywyższeniu, to nie można uciec od historycznego tła, na którym rozgrywają się dzieje męki, śmierci i zmartwychwstania. Czyją twarz ma Chrystus; czyimi rysami w tym roku się posłuży, w kogo wcieli, by jego uniwersalna opowieść była zrozumiała? Przed oczami migają obrazy. Głównie ofiar strasznej wojny; widzę twarz Chrystusa w strachu prowadzonych na egzekucję cywilów w Buczy. Widzę jego rysy w poskręcanych w paroksyzmie śmierci ciałach zabitych mężczyzn i kobiet. Widzę jego ból w oczach matek opłakujących synów rozrywanych pociskami na linii frontu. Widzę w spojrzeniu ojców płaczących nad świeżymi grobami. W bezradności gestów wykradanych przemocą ukraińskich dzieci. Widzę w twarzach ludzi zmęczonych narkotykiem. Mordujących się alkoholem. W mózgach ludzi okłamywanych i oszukiwanych przez możnych tego świata. W zdeprawowanych sumieniach ofiar śmiercionośnego kłamstwa, którym jak solą posypuje się porcje codziennego chleba w tylu krajach świata.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Senne koszmary z Hiroszimy

Wojna, jaką toczymy z sobą samymi, z ludzkością nie rozgrywa się tylko w jednym miejscu. Jest wszędzie, tuż obok nas. A jeśli jej nie widzimy, to tylko przez to, że brakuje nam czułości, wrażliwości na ludzki smutek, nieszczęście, beznadzieję. Czy potrafimy temu wszystkiemu podołać? Zmierzyć się z całym bezmiarem zła? Po ludzku na pewno nie. Kiedy wyobrażamy sobie skalę wyzwania, muszą opaść ręce. Ale przecież w Wielkanocnym Misterium prócz człowieka jest także Bóg. I to właśnie jego obecność może dawać siłę. Tu jest, tu kryje się prawdziwy wymiar tajemnicy. Misterium zmartwychwstania to ścieżka odrodzenia i to jego najgłębszy sens. Tam, gdzie człowiekowi brakuje sił, tam, gdzie mówi sobie dość, wzmacnia go nowa, nadprzyrodzona siła. I nic nie trzeba mówić, nic nie wygłaszać ani nie oznajmiać, tylko z ufnością pójść za tą siłą. Wtedy można znaleźć w sobie moc, by uwierzyć, że wojna się skończy, groby ofiar pokryją się mchem, przestaniemy być na siebie szczuci, przestaniemy być okłamywani, znajdziemy nowe pokłady wiary i nadziei. By się odrodzić i żyć.

Nauczyliśmy się bronić przed wielkimi słowami. Boimy się przesadnych porównań. Uciekamy od fantazyjnej metafory. Bo świat jest tak pełen przesady; patos ściga się z kiczem, internet zasypuje milionami słów i obrazów małych i nikczemnych, zazwyczaj obraźliwych dla fundamentów rozumu czy wrażliwości. W tym oceanie niczego aż wstyd się odezwać. Aż wstyd zabrać głos. Bo każde słowo może wyzwolić całą lawinę hejtu, szyderstwa, złości, nienawiści.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi