Społeczeństwa zachodnie szybko się starzeją. W 2005 r. nieco ponad 17 proc. Polaków miało powyżej 60 lat. W roku 2020 było to już 25 proc. – jedna czwarta społeczeństwa. W roku 2030 seniorów będzie w Polsce 10,8 mln, a w 2050 13,7 mln – 40,4 proc. społeczeństwa. Dalej nie sięgajmy, bliska przyszłość rysuje się wystarczająco niepokojąco. Jeśli oczywiście sześćdziesiątkę przyjmiemy za granicę starości, co jest coraz częściej kwestionowane. Granice młodości dzisiaj przesunęły się mocno w górę. Według socjologów jesteśmy młodsi o dziesięć lat od naszych rówieśników sprzed 20 lat. Dzisiaj czterdziestka to dawna trzydziestka. A może sześćdziesiątka to nawet nowa czterdziestka?
Poprawnościowy język wygenerował dla tej grupy kurtuazyjne słowa: ludzie starsi, seniorzy, ludzie dojrzali. To drugie zwłaszcza dla kobiet. Kobiet seniorek jest więcej niż mężczyzn i to one właśnie są na celowniku marketingu. Socjologowie proponują dwa terminy. Młodszych starszych „young old” – wiek 60–74 lata. Ci bardziej zaawansowani to starsi starsi, „old old” – 75 lat i więcej. A przecież zanosi się, że będziemy żyli coraz dłużej.
Ci seniorzy nie chcą tylko karmić z wnukami kaczuszek, reklamować kleju do protez i nosić workowatych ubrań. Coś z nimi trzeba zrobić. Do niedawna dla gospodarki nie istnieli, chyba że w kontekście choroby („Basiu, podaj ketonal”) lub jako dziadkowie, na ogół młodzi, wysportowani i szczęśliwi, w sumie niezbyt przypominający naszych emerytów.
Ale ta sytuacja się zmienia. Na Zachodzie sektor „starszaków” wciąż rośnie. Boomersi, pokolenie powojennego wyżu demograficznego, nie zamierzają się starzeć. Są w dobrej formie, dbają o zdrowie i reprezentują coraz większą siłę nabywczą. W Stanach ludzie w wieku 60+ pracują dłużej i wciąż są zamożniejsi od młodszych konsumentów. Nawet przestawili się na zakupy internetowe. Ekonomiści przewidują, że to oni będą napędzać popyt na towary konsumpcyjne przez najbliższe dziesięć lat.
Grupą 60+ najbardziej interesuje się sektor medyczny. Lekarstwa, badania, suplementy. W godzinach przedpołudniowych w telewizji ogląda się tylko to i można odnieść wrażenie, że przeciętny Polak żywi się pigułkami i tylko one wprowadzają do krainy szczęścia i zdrowia.