W każdą sobotę wzdłuż alei Wojska Polskiego, jednej z głównych ulic Konstancina-Jeziorny, parkuje długi rząd samochodów. Stoją na pasie czegoś, co kiedyś było zielenią. Dziki parking ciągnie się niemal aż do kościoła w Jeziornie, ale innego nie ma, bo przez lata targ nie dorobił się własnego, legalnego cywilizowanego parkingu. Który zapewne i tak nie pomieściłby wszystkich aut przyjeżdżających chyba z całego województwa. Bo targ w podwarszawskim Konstancinie, mimo lokalizacji w jednej z najbogatszych miejscowości w Polsce, rezerwacie milionerów, pozostał bezpretensjonalnie ludowy i ściąga wszystkich bez względu na okazałość rezydencji.
Żadne tam „ekskluziwy" – po prostu świeże warzywa, owoce, nabiał, mięso, ryby, domowy chleb, kwiaty. Amator zapoluje na designerski serwis z lat 60., leniwa gospodyni znajdzie gotowe danie obiadowe. Długa kolejka ciągnie się przy straganie z pomidorami. Niektórzy, coraz liczniejsi, z własnymi siatkami. Czerwone, czekoladowe, malinowe, cocktailowe, bawole serca, San Marzano, żółte. Do nich czosnek. Piękny widok. Brakuje tylko Jana van Osa, żeby to namalował. Pani w mięsnym sklepobusie zachęca do karkówki: „Weź niuniu, świeżutka". Drożej niż w supermarkecie, ale za to świeżej.
Dla smakosza
W deszczowy dzień po błocie nie muszą brodzić klienci innego warszawskiego bazarku: na Olkuskiej. Na tej jeszcze niedawno bezbarwnej mokotowskiej uliczce, gdzie w ciągu ostatnich lat parę baraczków i ruder zamieniło się w apartamentowiec, schroniło się jedno z najbardziej szpanerskich miejsc w stolicy. Wydaje się, że to tylko skromny, przerobiony z czegoś starego „baraczkopawilon" – ale jak mówią bywalcy: na Olkuską nie chodź bez pięciu setek w kieszeni. To nie miejsce dla emeryta ze starym portfelem – to bazarek z wyższej półki, „posh".
W sobotę Olkuska gromadzi okolicznych 30- i 40-latków. Przychodzą z dziećmi, w bistro umawiają się na kawę ze znajomymi. Na placyku pełniącym funkcję parkingu stoi zazwyczaj mini morris... Klientów łączy hasło: żywność bio. Lokalna, uprawiana bez chemii, świeża. Oraz wyszukane produkty z zagranicy. Szukasz skorzonery, pasternaku, czosnku niedźwiedziego – znajdziesz je w warzywniaku. Dziki łosoś, sandacz, ostrygi z Ostendy... Oliwa z Grecji przybywa z prywatnej tłoczni, do niej ser, oliwki, jogurty, chałwy ręcznie robione, według tradycyjnej receptury, od 1919 roku. La Petite France zaprasza po sery, słodycze, konfitury, teryny, foie gras czy musztardy z Dijon. Świeże mięso u rozgadanego rzeźnika, który opowie, czym się różni pierwsza krzyżowa od drugiej.
W odróżnieniu od Olkuskiej, w pięknym otoczeniu, bo w parku, leży groźna budowla z surowej cegły otoczona fosą. Forteca należy do znanych restauratorów Agnieszki i Marcina Kręglickich. W każdą środę odbywa się tu targ. Jest zielenina i sezonowe warzywa, grzyby hodowlane, pieczywo na zakwasie, sery zagrodowe, przetwory z karpia, jajka od kur z wolnego wybiegu, niefiltrowane soki z tłoczni, delikatesy z importu. Komentarze na facebookowym profilu: „Świetny wybór naturalnych wyrobów wyjątkowo smacznych", „Wspaniałe miejsce, cudowni ludzie, przepyszne produkty", „Jest wszystko co potrzeba dla wyrobionego smakosza". Szczególnie tłoczno jest w Fortecy przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy, kiedy obok codziennych produktów pojawiają się świąteczne ciasta i przetwory. Można tutaj także zjeść. „Ceny umiarkowane" – zawiadamia strona, ale kto był, wie, że choć produkty są dobre, tanio nie jest.