Z czego to wynikało?
Z jednej strony z kultu przemocy, który w Rosji jest stary jak świat, a z drugiej – z kultu munduru. Nie bez powodu w Rosji organizowane są defilady, a niektóre mają naprawdę imponujący rozmach. Działa też telewizja Zwiezda, która cały czas pokazuje albo obrazki z wojny, albo z parad, defilad czy manewrów. Od 2015 roku przekaz prowojenny jest obecny w mediach w dużym natężeniu. Kult munduru jest rozpowszechniony zwłaszcza w Rosji prowincjonalnej. Zaciąg do armii od dekady jest na prowincji atrakcyjną ścieżką kariery, drogą do poprawy statusu społecznego. Mamy więc setki tysięcy Rosjan związanych z armią, do tego należy doliczyć ludzi zaangażowanych w inne służby mundurowe, pracowników kompleksu zbrojeniowego oraz całą administrację. Daje nam to kilka milionów ludzi z rodzinami bezpośrednio zależnych od polityki militarnej państwa.
Czy to prawda, że zwykli Rosjanie zniosą bardzo złe warunki bytowe, że mogą latami żyć ziemniakami i cebulą?
To jest dość powszechny stereotyp. Rosja po wybuchu wojny weszła w stagnację gospodarczą, ale i tak obecna sytuacja materialna Rosjan jest najlepsza w historii. Mam na myśli okres ostatnich kilkunastu lat. Gospodarka rosyjska ma mnóstwo wad, ale latami była napędzana miliardami petrodolarów, które przyczyniły się nie tylko do niesamowitego wzbogacenia oligarchów. Reszta społeczeństwa też coś z tego miała. Ostatnie 20 lat to stała poprawa sytuacji materialnej większości Rosjan. W 2014 roku sankcje nieco przyhamowały ten proces, ale próg bólu rzeczywiście jest u Rosjan bardzo wysoki. Na dodatek wielu z nich uważało, że dobrobyt jest chwilowy, a potem wszystko wróci do nędznej normy. W powszechnej świadomości dobrobyt ma charakter okresowy, a normą są ciężkie czasy. Może wyjątkiem jest młode pokolenie, które bardziej przywykło do dobrobytu i będzie załamane, że znika świat, do którego przywykli. Problem polega jednak na tym, że ten świat raczej nie zniknie całkiem ani szybko.
Niektórzy uważają, że Putin oszalał i jest zdolny do wszystkiego.
Nie zgadzam się z tym. Putin nie jest kreskówkowym doktorem Zło, który chce zniszczyć świat, jak to czasami bywa przedstawiane. Podejmuje złe decyzje na podstawie fałszywego oglądu rzeczywistości i ma złe, nacechowane kompleksami i strachem o utratę władzy cele w polityce. Jest przywódcą zdemoralizowanym przez fałszywe poczucie omnipotencji i ma groteskowe aspiracje. Nie jest jednak szalony. Po pierwsze, jest uwikłany w skomplikowaną sieć zależności z wieloma ludźmi w tle, po drugie, nie zakładałbym, że dąży do rozpętania światowej wojny atomowej. Wie, że to byłby koniec jego i Rosji. A jemu zależy na tym, żeby przejść do historii jako nowy Piotr Wielki. Takie ma o sobie wyobrażenie.
Andrzej Szejna: Rozpędzono machinę, która miała staranować SLD
Wydawało mi się, że jestem bardzo postępowy, a gdy poznałem socjaldemokratki z Danii, ze Szwecji, z Francji, Niemiec, Hiszpanii i ich poglądy na prawa kobiet, na macierzyństwo i na równość, to się musiałem uderzyć w piersi, bo wyszło na to, że jestem okropnie zaściankowy. Po pięciu latach [w PE] wróciłem do Polski jako prawdziwy socjaldemokrata, dla którego wszystkie te kwestie są oczywiste - mówi Andrzej Szejna, wiceminister gospodarki i integracji europejskiej w rządach Millera i Belki.
Ta wizja nie została jeszcze przekreślona?
W jego mniemaniu nie, skoro kontynuuje wojnę i agresywne działania. Niektóre jego posunięcia można uznać za szaleńcze, bo niosą ze sobą ogromne koszty dla społeczeństwa rosyjskiego i świata. Dla polityka zachodniego byłyby nie do przyjęcia, zaś dla Putina tak. Ale to nie jest szaleństwo, tylko inne postrzeganie rzeczywistości. Dla mnie współczesna Rosja to nie jest państwo, tylko gang. Bo sposób zarządzania, a także przeszłość ludzi, którzy tworzą elitę władzy, są bardziej charakterystyczne dla zorganizowanej grupy przestępczej niż dla polityków. Dla nich głównym instrumentem, jakiego używają, żeby załatwić sprawę, jest oszustwo. Jeżeli nie skutkuje, sięgają po groźby, a jeżeli i to nie daje rezultatów, naturalne jest dla nich użycie siły. Nawykli do stosowania przemocy nawet w błahych sprawach, które można by rozwiązać w drodze kompromisu. On w ogóle nie istnieje w ich świadomości. Jest postrzegany jako oznaka słabości lub skutek oszustwa ze strony przeciwnika. Pewnie dlatego tak łatwo zaakceptowali decyzję o rozpoczęciu wojny z Ukrainą na pełną skalę i nie myśleli ani o konsekwencjach, ani o kosztach.
To co będzie z Ukrainą, Białorusią i Europą?
Sytuacja Białorusi będzie zależała od tego, jak się potoczy wojna w Ukrainie, która przez lata będzie państwem frontowym. Nie możemy liczyć na to, że Rosja szybko i radykalnie się zmieni. Oczywiście może dojść do przesilenia politycznego, Putin może zostać odsunięty od władzy i przyjdzie ktoś skłonny do zakończenia wojny. Do taktycznego zawieszenia broni może wreszcie dążyć sam Putin. Ale co do tego, że Rosja prędzej czy później będzie chciała zrealizować swoje ekspansywne cele, to nie mam najmniejszych wątpliwości.
Czyli sielski spokój nie powróci do Europy?
Nie. Napięcia będą powracały. Mamy krwawą wojnę z tysiącami ofiar po obu stronach i jeżeli ta wojna nie zakończy się trwałym rozstrzygnięciem – a na razie nic tego nie zapowiada – to będzie się tliła latami.
Fot. Jerzy Dudek/DDTVN/East News. Warszawa, 27.02.2022. Na planie programu Dzien Dobry TVN. N/z: Michal Kacewicz
Jerzy Dudek