Nie każde zwierzę to aktor. W IO wcieliły się dwa osiołki

Hola i Tako zagrały niemal oscarowe role. Wcieliły się w postać osiołka IO, bohatera filmu Jerzego Skolimowskiego. Ale nauczyć zwierzęta grania w filmach i reklamach nie jest wcale łatwo. A jeszcze trudniej znaleźć odpowiednie.

Publikacja: 10.03.2023 17:00

– Hola (na zdjęciu), żyła w wolnym stadzie osłów. Była bardzo ciekawska, chętna do współpracy z czło

– Hola (na zdjęciu), żyła w wolnym stadzie osłów. Była bardzo ciekawska, chętna do współpracy z człowiekiem. W ciągu pół roku tak się oswoiła, nabrała do nas zaufania, że mogła zagrać bardzo dużą rolę w filmie – opowiadają Agata Kordos i Marek Russ, którzy opiekowali się zwierzęcymi bohaterami filmu Jerzego Skolimowskiego

Foto: mat.pras.

Psa nie trzeba tresować, tylko ułożyć. Żadnej agresji, żadnego bólu, kolczatek. Bo zwierzę łatwo przyjmuje dobro, ale zło jeszcze łatwiej – tak w wywiadach opowiadał nieżyjący już płk Franciszek Szydełko, jeden z pierwszych w powojennej Polsce przewodników psów służbowych. Jego wychowankami jest małżeństwo Agata Kordos i Marek Russ, którzy od 30 lat zajmują się pracą ze zwierzętami na planach filmowych i reklamowych. Mieli okazję współpracować na planie najnowszego filmu Jerzego Skolimowskiego pt. „IO”.

W maju 2022 r. produkcja zdobyła Nagrodę Jury na 75. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. „IO” (tytuł nawiązuje do dźwięku, jaki wydają osły) było nagradzane także w Stanach – film zdobył nagrody Amerykańskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych oraz stowarzyszeń krytyków z Los Angeles i Nowego Jorku. W styczniu „IO” zostało nominowane do Oscara w kategorii film międzynarodowy.

Czytaj więcej

„Skóra i ćwieki na wieki”: Z tego gatunku się nie wyrasta

Historia pewnego osiołka

Bohaterem filmu Skolimowskiego jest osiołek występujący w cyrku w duecie z opiekunką Kasandrą. Ich drogi rozchodzą się, gdy właściciele cyrku wpadają w kłopoty finansowe. Tak rozpoczyna się tułaczka zwierzęcia po świecie.

Osiołkowi zwracana jest wolność. Mieszka w wiejskim gospodarstwie, towarzyszy dzieciom podczas terapii, podróżuje do Włoch. Gubi się i odnajduje, cierpi i zaznaje ludzkiej życzliwości i czułości, okrucieństwa oraz głupoty. IO spotka na swojej drodze wiele skrajnie różnych osób – kibiców piłkarskich, hodowcę lisów, kierowcę tira, młodego księdza. Niektórzy będą traktować go jak zwierzę, inni jak maskotkę, jeszcze inni jak przedmiot albo człowieka.

Rolę osiołka IO zagrały dwa osły Tako i Hola. – Osioł jest specyficznym zwierzęciem, zresztą jak każde ma swój charakter. Chcieliśmy użyć dwóch bardzo do siebie podobnych, po to, żeby każdy wykonywał te zadania, do których ma predyspozycje. Tako znaliśmy wcześniej, grał w kilku reklamach, filmach, zwykle był osiołkiem w szopce – tłumaczy Agata Kordos. – Jest dosyć stabilny psychicznie, spokojny, grzeczny, bardzo ułożony, a do tego obyty z kamerą. Potrzebny jednak był drugi podobny do niego osiołek. Znaleźliśmy Holę, która żyła w wolnym stadzie osłów. Była bardzo ciekawska, chętna do współpracy z człowiekiem. W ciągu pół roku tak się oswoiła, nabrała do nas zaufania, że mogła zagrać bardzo dużą rolę w filmie – dodaje małżeństwo.

Oślica Hola chętnie brała udział w dynamicznych scenach, jest troszkę szalona i ma dużo energii, którą wykorzystywano na planie. Lubiła ciągnąć wózek (sceny w złomowisku czy na fermie lisów). Bała się natomiast wchodzić do wody. Tako wchodził bardzo chętnie, ale to Hola wystąpiła w scenie w klinice weterynaryjnej, kiedy filmowy osiołek leżał na boku po brutalnym pobiciu przez kibiców.

Agata Kordos uważa, że powszechna opinia o tym, że osły są uparte, jest nieprawdziwa. W pracy na planie dostrzegła, że w przeciwieństwie do innych koniowatych osły nie są płochliwe. One po prostu stoją, patrzą, myślą i oceniają. A ludzie, którzy przywykli do szybkich decyzji, uważają, że zamyślony osioł jest uparty i nie chce czegoś zrobić. – Ważne w tej pracy jest zaufanie zwierzęcia do nas. Raczej nie wejdzie do wody, gdzie nie zna dna, ale jeśli nam ufa i go wprowadzimy, to spokojnie pójdzie z nami. W filmach, reklamach widzimy wiele zwierząt i musimy wiedzieć, że żaden jego ruch nie jest przypadkowy, bo po drugiej stronie kamery zawsze stoimy my – podkreśla w rozmowie z „Plusem Minusem” Marek Russ.

Podczas pracy przy filmie „IO” zwiedzili wiele rejonów Polski, wyjeżdżali na kilka dni, a potem wracali. Zwierzętom bardzo się podobała taka praca, kiedy widziały samochody czy koniowozy, od razy cieszyły się, że będą znowu gdzieś jechać.

Na co dzień małżeństwo ma dostęp do różnych gatunków zwierząt w całej Europie. Poprzez bazę zaprzyjaźnionych hodowców i opiekunów zwierząt może sprowadzić na plan praktycznie każdy gatunek. Poza psami i kotami można wynająć ptaki, kameleona, szczury, białego pytona (ulubieniec raperów, często występuje w teledyskach), stado krów, lisa, niedźwiedzia, strusia, bociana, żaby, a nawet słonia. – Można powiedzieć, że mamy dostęp do wszystkich – od słonia do mrówki – żartują.

Opowiadają mi anegdotę o opiekunie, który przyjechał ze słoniem na plan. Nie mógł się jednak zatrzymać w hotelu. Słonica, którą zajmował się od małego, była tak przerażona wizją, że straci go z oczu, że musiał spać razem z nią w samochodzie. Nawet wyjście na chwilę do łazienki pod prysznic groziło tym, że słonica w złości zniszczy samochód. Tylko ze swoim opiekunem czuła się bezpiecznie.

– Zwierzęta bardzo przywiązują się do człowieka, część robi te wszystkie rzeczy na planie po prostu dla nas. Chcą dla nas pracować, potrzebują kontaktu. Nie jest to związane z jakimś wybitnie specjalistycznym szkoleniem. Nie każde zwierzę może być aktorem, nie każde lubi zmiany w swoim życiu, specyfikę tej pracy czy kontakt z ludźmi. Tak samo, jak nie każdy człowiek musi być matematykiem czy baletnicą. Niektóre, mimo odpowiedniego szkolenia, nie jeżdżą na plan, bo nie potrafią się odnaleźć. Nie rozumieją, czemu niektóre sceny należy powtarzać i czy zrobiły zadanie dobrze. Inne wręcz przeciwnie, za każdym powtórzeniem chcą wykonać swoje zadanie jeszcze lepiej. Mile nas zaskakują, jak trudne sztuczki potrafią czasem zrobić. Bardzo ważna tutaj jest socjalizacja zwierzęcia – zaznacza Kordos.

Praca ze zwierzętami jest pełna ciekawych sytuacji, często wzruszeń. Z uśmiechem wspominają słonia odpoczywającego w lesie, którego spotkał przypadkowy przechodzień i przerażony zaczął uciekać. Opowiadają o oswojonej owieczce, która chodziła na smyczy po krakowskim rynku, czy o lisie w szelkach ustawiającym się do selfie na plaży.

Agencja zwierzęcych gwiazd

Profesor Jerrold Tannenbaum, specjalista w zakresie prawa i etyki weterynaryjnej, podkreśla, że dla relacji człowieka z innymi gatunkami (np. zwierzętami) ważna jest ciągłość relacji i to, że powinna ona być dobrowolna oraz że musi ją cechować dwukierunkowość.

Sonia Maciuszek od 13 lat prowadzi szkołę dla psów, jest też kocim behawiorystą. Wie, jak przygotować zwierzę do danej roli. Podczas szkolenia zwraca uwagę głównie na motywacje zwierzęcia. Nie stosuje presji, karania, przymuszania. Chodzi o to, aby zwierzę przejawiało zachowania, które są dla niego miłe, przyjemne. Mimo tego, że na planie filmowym jest bardzo dużo stresu, można zwierzę do niego przyzwyczaić wcześniej.

Jej przygoda z branżą zaczęła się od telefonów od pracowników firm produkujących filmy z prośbami, by pomogła w znalezieniu zwierzęcia i przygotowaniu go na plan. Tak się narodził pomysł stworzenia agencji castingowej dla psów i kotów.

– Podchwyciliśmy temat i stworzyliśmy taką dużą bazę, do której każdy może bezpłatnie dodać swojego pupila. Zajmujemy się przygotowaniem psów i kotów zarówno do filmów, seriali, jak i do reklam. Najczęściej są to duże produkcje. Przygotowujemy zwierzę, ale przede wszystkim koncentrujemy się na wyszukaniu takiego, które świetnie odnajdzie się w danej roli. Nie jesteśmy w stanie zmienić jego osobowości czy temperamentu. Ta praca w pierwszym etapie polega po prostu na odnalezieniu idealnego kandydata do roli. Dlatego nasza baza jest duża – opowiada behawiorystka.

Jej pierwsze zlecenie było jednym z największych w dotychczasowej karierze agencji, dotyczyło amerykańskiej firmy motoryzacyjnej. Amerykańska ekipa przyjechała do studia w Alwerni pod Krakowem. W scenie brało udział kilkanaście psów. Standardy pracy były bardzo wysokie, podstawiono nawet karetkę pogotowia, wszyscy byli ubezpieczeni.

– Otworzyło mi to oczy, że trzeba bardzo dobrze znać psychikę zwierząt i w odpowiedni sposób je szkolić, prowadzić dzienniczki treningowe, tak aby ostatecznie rzeczywiście zagrały to, co mają zagrać, bez robienia problemów ekipie filmowej czy też wydłużania czasu pracy – wyjaśnia Maciuszek.

Czytaj więcej

Czy czeka nas epidemia samotności?

Praca na planie

Behawiorystka zaczyna swoją pracę od zapoznania się ze scenariuszem. Musi bardzo dokładnie wiedzieć, m.in. gdzie zwierzę będzie grało, jak wygląda jego rola, kto będzie jego partnerem, jak duża będzie ekipa filmowa. – Mogę ćwiczyć sceny z kotem, ale gdy okaże się, że aktorem jest postawny, duży mężczyzna, to z nim może tak dobrze nie zadziałać to, co kot wyćwiczył razem ze mną – tłumaczy w rozmowie z „Plusem Minusem”.

Kiedy pozna realia produkcji, zastanawia się, czy jedno zwierzę wystarczy do odegrania danej roli. Jeśli rola jest bardzo długa i wymaga społecznego podejścia do ludzi, a zwierzę ma być z jednej strony zabawowe, skoczne, a potem zajmować się samym sobą, to wie, że jest to rola dla dwóch osobowości. Wtedy zaczyna szukać dwóch identycznych kotów czy psów. Dzięki temu będą krócej na planie i całość nagrania pójdzie sprawniej. Konieczne będzie wydzielenie dla nich osobnych stref, aby nie stykały się ze sobą.

Zwierząt zaczyna szukać po akceptacji kosztorysu przez zleceniodawcę. Kiedy nie może znaleźć wśród tych, z którymi regularnie współpracuje, przegląda bazę. Kontaktuje się z opiekunami i prosi, aby wykonali testy i podesłali jej filmiki. Właściciele często myślą, że ich zwierzę nadaje się do reklamy, bo w domu świetnie wykonuje jakąś sztuczkę. Tymczasem zapominają, jak duży jest poziom stresu na planie i zwierzę może niekoniecznie chcieć wykonać ją przed kamerą i ekipą filmową.

Kiedy dany zwierzak ma potencjał, a jego opiekun dobrze współpracuje, prosi go, aby regularnie wykonywał treningi, które dla niego opracował i na bieżąco przesyłał filmiki z postępów zwierzęcia. Po drodze załatwiają wszystkie formalności. – Zgłasza się do mnie dużo osób, które prowadzą profile swoich zwierząt w mediach społecznościowych. Często mają wykonane profesjonalne sesje zdjęciowe. Są to osoby zakochane w swoich pupilach i wydaje im się, że są one szczególnie mądre, mają wyjątkowe umiejętności i są piękne. Dla wielu motywacją jest gratyfikacja finansowa. Za jeden dzień pracy na planie można otrzymać ok. 500–800 zł – opisuje Maciuszek.

Behawiorystka zaznacza, że najważniejsze jest uświadomienie klientowi, jak należy zachować się wobec zwierzęcego aktora. Odkąd pupil wchodzi na plan, zaczyna mu tykać zegar pracy. Czas tej pracy jest znacznie krótszy niż w przypadku człowieka i wynosi do trzech godzin zegarowych. – To jest i tak bardzo dużo. Normalne są sytuacje, kiedy w pewnym momencie zwierzę się męczy, jest mało responsywne, a nawet zasypia. Widać, że czasami nie ma z tego frajdy, a miało np. grać miłość do kogoś. Wtedy następuje przerwa na planie i zwierzęcy aktor chowa się do strefy odpoczynku. Potem wraca i zaczyna znowu grać – opowiada.

Podstawową zasadą jest zakaz kontaktowania się ze zwierzęciem przez kogokolwiek z ekipy oprócz aktora, z którym gra. Ma być ono w 100 procentach skoncentrowane na swoim aktorze. Inaczej wszystko zacznie mu się mieszać. W ten sposób nawiązuje relacje z aktorem i zaczyna z nim ćwiczyć. Potem już pracują przed kamerą zgodnie ze wskazówkami reżysera, powtarzają sceny.

– Nasze zwierzęta często grają miłość czy kontakt z dziećmi. Koty są trudniejsze od psów. Często grają w reklamach kociej karmy. A kot w stresie w ogóle nie chce jeść. Dlatego nasi koci aktorzy są odporni na stres, a dodatkowo pomagamy im, rozpylając specjalistyczne feromony. Nigdy nie używamy presji. Zwierzęta, które zatrudniamy, mają z tego frajdę, i widać, że grają z wyboru. Kluczowe jest to, aby dobrze osobowościowo dobrać zwierzę do roli – przyznaje Sonia Maciuszek.

Kiedy dopytuję o motywacje zwierząt, behawiorystka odpowiada, że wszystko zależy od roli, jaką zwierzę ma grać. Psa, który ma biegać w reklamie, będą motywowały zabawki, nagradzamy go wspólną zabawą. Jeżeli ma być radosny i kontaktowy w obecności dzieci, trzeba znaleźć psa, który faktycznie je lubi, wtedy nagroda w postaci socjalizacji będzie dla niego ważna.

Sonia zawsze ma przy sobie smaczki, bo jest to najłatwiejsza forma nagradzania. Zwykle ma ich około 15 rodzajów i wcześnie robi specjalną hierarchię smakołyków, dobiera je w zależności, czy jest początek, czy koniec zdjęć.

– Scena typu: pies wchodzi do domu, skacze na człowieka, a na koniec szarpie za obrus i zrzuca rzeczy ze stołu, wydaje się łatwa, ale tak nie jest i trzeba ją wcześniej zaplanować. Na każdy element sceny muszę zrobić dzienniczek treningowy. Wtedy krok po kroku trenuje wybrany fragment z opiekunem i zwierzęciem. Początkowo np. trzy razy dziennie po dziesięć minut. Przeważnie opiekunowie przesyłają mi filmiki i konsultujemy się telefonicznie. Na koniec łączymy wszystkie elementy w całość i jesteśmy gotowi – opisuje Maciuszek.

Psi skoczek

Zwierzęta, takie jak np. psy, pełnią bardzo istotną rolę w relacjach między ludźmi. Mogą występować jako katalizatory społeczne, kontakt ze zwierzętami może działać terapeutycznie na człowieka. Dzięki niemu poprawiają się istotne dla zdrowia parametry fizjologiczne, zmniejszają się objawy depresyjne i lękowe. Człowiek czuje się pewniej, jest bardziej optymistycznie nastawiony do otoczenia, podwyższa się jego samoocena. Zwierzęta dostarczają człowiekowi wsparcia psychologicznego w trudnych momentach życia. Między człowiekiem a zwierzęciem nawiązuje się także przyjaźń. Polega ona na wzajemnym zrozumieniu, a przejawia wspólnymi, regularnie podejmowanymi działaniami, które dają przyjemność obu stronom. Przyjaźni tej, podobnie jak w przypadku relacji międzyludzkich, towarzyszy zaangażowanie emocjonalne.

Tessi, berneński pies pasterski, zagrała w reklamie, kiedy miała cztery lata. Jej właścicielka Natalia Malota po otrzymaniu propozycji stwierdziła, że mogą spróbować, będzie to dla nich okazja do przeżycia wspólnej przygody. – Tessi poszło bardzo dobrze, wyszło, że bardzo lubi współpracować z człowiekiem, lubi pracować na podestach, słucha komend, jest wytrzymała na stres – opowiada Malota.

Właścicielka od szczeniaka przyzwyczajała Tessi do różnych bodźców, rozpraszaczy czy sytuacji stresowych. Chodziły razem do psiego przedszkola, Natalia chciała mieć pewność, że będzie wiedziała, jak się obchodzić z tak dużym psem, chciała go zrozumieć i wiedzieć, jak on w danych sytuacjach się zachowa. Przyzwyczajała ją do jazdy samochodem, pociągiem, autobusami, a nawet chodziła z nią na lotnisko, żeby dla Tessi takie sytuacje nie były stresujące, lecz zupełnie normalne.

Czytaj więcej

Zero waste. Czy da się tak żyć?

– Berneńczyki to rasa spokojna, łatwa do ułożenia, nie jest wymagająco ruchowa. Zaskoczyło mnie, kiedy podczas kręcenia reklamy Tessi była wyraźnie nadaktywna, szybko uczyła się różnych zachowań i pracy na planie. Naprawdę była szczęśliwa, udając, że trenuje i skacze jak skoczek narciarski ze schodów. To był jeden z elementów reklamy, w której nasz topowy skoczek narciarski tresował swojego psa – opisuje Malota.

– Zrobiłem ten film z miłości do zwierząt i przyrody. Mój film nie jest politycznym stanowiskiem ani też manifestem ruchu ekologicznego. Nie należę do żadnej organizacji. To mój własny, prywatny protest przeciwko temu, że ludzie traktują zwierzęta w tak niezrozumiale zły sposób – opowiadał w jednym z wywiadów Jerzy Skolimowski.

Pokutuje przeświadczenie, że komunikacja ze zwierzętami to „mówienie do nich”, a nie „rozmawianie z nimi”. Tymczasem wydaje się, że zwierzęcy odbiorcy naszych komunikatów rozumieją część z tego, co się do nich mówi. Przyjmijmy chociaż na chwilę, że zwierzęta mają język i że właśnie teraz postanowiły do nas przemówić – czego się od nich dowiemy? Co czuje i co powiedziałby nam dzisiaj osiołek IO?

Psa nie trzeba tresować, tylko ułożyć. Żadnej agresji, żadnego bólu, kolczatek. Bo zwierzę łatwo przyjmuje dobro, ale zło jeszcze łatwiej – tak w wywiadach opowiadał nieżyjący już płk Franciszek Szydełko, jeden z pierwszych w powojennej Polsce przewodników psów służbowych. Jego wychowankami jest małżeństwo Agata Kordos i Marek Russ, którzy od 30 lat zajmują się pracą ze zwierzętami na planach filmowych i reklamowych. Mieli okazję współpracować na planie najnowszego filmu Jerzego Skolimowskiego pt. „IO”.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich