Nie mam tu na myśli tylko militarnych sukcesów z początku stycznia, ale przede wszystkim zmianę myślenia sojuszników Ukrainy zaprezentowaną w Rammstein 20 stycznia. Można oczywiście skupić się tylko na Niemczech, które pociągając nogami, w końcu dołączają do 51 państw członków Grupy Kontaktowej Obrony Ukrainy, albo można wiwatować, że ta nieformalna organizacja postanowiła wyposażyć Ukrainę w broń ofensywną, która może zadecydować o zwycięstwie nad Rosją.
Czytaj więcej
Po prawie roku najbardziej nieudanej kampanii wojskowej od czasów Napoleona świat zadaje sobie pytanie, czy Rosja padnie, czy nie padnie. Samo pytanie ma wiele podpytań.
Nie tylko rok temu, ale nawet kilka miesięcy temu można było dostrzec na Zachodzie obawę, że Ukraina może zwyciężyć i co wtedy będzie? Pojawiały się tragiczne scenariusze, jeden straszliwszy od drugiego. A to Ukraina przegoni Rosję spod Kijowa i Charkowa, poniżając tym samym Rosję i wzbudzając gniew Putina; a to Ukraina odbije wszystkie terytoria okupowane przez Rosję od 24 lutego i generalicja może wtedy przejąć władzę. Najstraszniejsze scenariusze przewidywały, że zwycięska Ukraina będzie chciała odbić terytoria na wschodzie, okupowane przez Rosję, poczynając od 2014 roku, a już zwrot „wyzwolenie Krymu” wywoływał u wielu polityków i analityków odruch ucieczki do schronu przeciwatomowego.
Okazało się jednak, że im mocniej trzyma się Ukraina i im częściej Putin grozi użyciem pocisków nuklearnych, tym bardziej maleje strach Zachodu przed Putinem. NATO powoli, ale systematycznie przestało odliczać, która broń dostarczona Ukrainie może sięgnąć terytorium, które Rosja uważa za własne, tym bardziej że ukraińska armia bombardowała sama z siebie wojskowe lotniska w głębi Rosji. Kilka czynników złożyło się na tę zmianę, gdzie już możliwe jest planowanie powrotu do wszystkich granic ustalonych w 1991 roku. Przede wszystkim Ukraina udowodniła, że jest prawdziwym państwem, które ma armię i ludność gotową się bronić. Poza tym agresja Rosji dała nareszcie raison d’etre NATO, które już przestawało czuć się potrzebne, miało coraz mniej zmotywowane dowództwo, odczuwało dysproporcję między rosnącym nowoczesnym uzbrojeniem a zmniejszającą się gotowością bojową.