Kamieńsk Szachtyński. Niewielkie rosyjskie miasto na południu kraju w obwodzie rostowskim. Tuż obok granica z Ukrainą, po drugiej stronie obwód ługański, niemalże w całości okupowany przez Rosję. Strażnicy więzienni w miejscowej kolonii karnej nie mają litości dla ukraińskich jeńców. Zakutych w kajdanki pędzą korytarzem, zadając ciosy gumowymi pałkami. By ratować głowę, trzeba podstawiać inne części ciała. Większość ciosów przypada na plecy i ręce. Czasem trafiają po nogach.
– Tych, którzy niezbyt szybko biegli, popychano. Jeden ze strażników popchnął mnie tak mocno, że uderzyłem głową prosto w kant metalowych drzwi. Straciłem świadomość. Wokół mnie rozlała się kałuża krwi. Myśli pan, że zawołali lekarza? Nie. Kazali innemu jeńcowi, by wyciągnął mnie na zewnątrz i ten zwykłą wodą umył moją głowę. Ranę zarzucili jakimś bandażem, który następnego dnia gwałtownie i na sucho zerwano. Znów polała się krew. Wycisnęli mi na głowę tubkę zwykłego kleju, smród wskazywał, że był to klej do gumy. Całość zabandażowano – opowiada „Plusowi Minusowi” Henadij Starczenko. Będąc żołnierzem obrony terytorialnej, do połowy maja bronił zakładów Azowstal w Mariupolu. Później 165 dni spędził w rosyjskiej niewoli.
Czytaj więcej
Nigdy nie angażowaliśmy się w politykę. To zadziwiające, że w podziemiu musi działać organizacja kulturalno-oświatowa, która reprezentuje Polaków mieszkających na Białorusi. To jest nonsens, że jesteśmy traktowani jak organizacja wywrotowa - mówi Marek Zaniewski, wiceprezes Związku Polaków na Białorusi.
Smażcie się w piekle
Pamiątka po spotkaniu z rosyjskim strażnikiem więziennym pozostanie mu do końca życia. Duża blizna, przecinająca głowę na pół. – Na długo zapamiętam sytuację, która przytrafiła mi się w areszcie śledczym w Taganrogu (obwód rostowski – red.). Skazana za jakieś przestępstwo Rosjanka myła tam podłogi. Gdy dowiedziała się, że jesteśmy ukraińskimi jeńcami, powiedziała: „smażcie się w piekle”. Nic nie odpowiedziałem. Za co tak nas nienawidzi? Przecież bronimy swojej ziemi, swojego kraju – opowiada Starczenko. Rosyjscy strażnicy więzienni traktowali go tak, jak kilka tysięcy żołnierzy z zakładów Azowstal, którzy trafili do rosyjskiej niewoli, opóźniając ofensywę Kremla na południu kraju i tym samym umożliwiając ukraińskiej armii przygotowanie się do obrony.
– W zakładach Azowstalu mieliśmy dużo rannych, brakowało leków, ludzie po prostu gnili. To był straszny widok. Codziennie ktoś umierał. Codzienne ostrzały, kurz, dusiliśmy się. Do końca wierzyliśmy, że uda nam się przebić przez siły Rosjan, ale nie mieliśmy już czym walczyć. W połowie maja zaczęliśmy wychodzić na zewnątrz – relacjonuje.