Bracia Strugaccy mieli nieustanne problemy z Gławlitem (sowiecka cenzura), a także z wydawcami, którzy pod obowiązujący strychulec ideologiczny tworzyli równoległy kanał cenzurowania. W ten sposób to, co wychodziło spod rąk pisarzy, czytelnicy otrzymywali – jeśli otrzymywali – w formie zniekształconej. Dla przykładu: w „Przenicowanym świecie” naliczono 896 „poprawek, wstawek, skrótów, zmian”. Po 1990 roku można było stopniowo doprowadzić do przywrócenia na rynek wersji autorskich. Te właśnie wersje przedstawia się obecnie czytelnikom polskim.
Czytaj więcej
Czytając Paula Murdina, czytelnik ma wrażenie, że Wszechświat nie ma dla niego większych tajemnic. Jest to złudzenie osiągalne tylko dla dobrych popularyzatorów.
Nowe przekłady – „Niepokój” w ogóle widzi w Polsce światło dzienne po raz pierwszy – wydają się w porządku, choć chyba Ewie Białołęckiej, znanej dotąd z twórczości fantasy, zależało głównie na tym, by nie powtarzać zdań po takich tuzach jak Tadeusz Gosk czy Irena Lewandowska. Za to w tytule znanym do tej pory jako „Przenicowany świat” nastąpiła dość radykalna zmiana na „Wywrócony świat”. Czy chodzi o świat, który się przewrócił i leży na boku albo na plecach? Czy też jest wywrócony na opak, na nice, czyli przenicowany, więc „Przenicowany świat”, jak było po staremu? Nowy tytuł, mało zręczny, do którego rosyjski oryginał „Obitajemyj ostrow” nie daje wielkich podstaw, wprowadza zamęt do dawnych przyzwyczajeń i do katalogów. Nie jest to wprawdzie zabieg w rodzaju „Fredzi Phi-Phi” na zastąpienie „Kubusia Puchatka”, ale niewątpliwie krok w tę stronę. Z jednej strony więc odkłamujemy Strugackich, z drugiej – lekce sobie ważymy dotychczasową tradycję i przyzwyczajenia. Wszak tytułu Gławlit nie ruszał.
Jak się czyta po latach te utwory? „Wywrócony świat” ma wymowę bodaj że wzmocnioną w porównaniu z latami 70. XX wieku. Wtedy były to przygody młodego nadczłowieka (komsomolca?) z XXII wieku na obcej planecie, gdzie totalitaryzm pleni się na całego. Dziś nie musimy udawać, że Strugaccy nie pisali o ZSRR. Opisy krainy zdewastowanej przez złe rządzenie, zapaskudzonej ekologicznie, z rozjechanym fizycznie i moralnie społeczeństwem kojarzą się prawie dosłownie z Rosją putinowską, a naturalistycznie przedstawiona wojna na granicy z Hontią (czytaj: Ukrainą) tylko to wrażenie wzmacniają. Silny jest motyw progresorów, czyli przybyszów z zewnątrz wprowadzających postęp. Wtedy postęp wydawał się kategorią bezwzględnie dodatnią, dziś na temat, co to jest postęp i czy w ogóle istnieje, trwają żywe dyskusje. Strugaccy kamuflowali pod tym określeniem ingerencje w rozwój obcych społeczeństw, którym nie pozwalano iść swoją drogą. Mądrzejsi wiedzieli, co jest dla nich dobre.
Czytaj więcej
Robert Forczyk, amerykański historyk wojskowości, w książce „Fall Rot” daje klucz do rozstrzygnięcia, dlaczego Francja przegrała w 1940 r. i czemu tak szybko.