Intensywna wymiana handlowa między Polską a Rosją byłaby niezmiernie korzystna dla obu stron. Jednak wielu Polaków ma nadzieję, że przyszłe warunki umów nie będą już tak ciężkie.
Kiedy wiara pokonywała bagnety
Pisałem już o tym, że odradzająca się w 1918 roku Polska odziedziczyła cztery systemy prawne. Do roku 1939 nie udało się w pełni ujednolicić prawa. Tak na przykład w poniemieckiej Polsce legalny był ślub cywilny, ale w innych regionach kraju powszechnie spotykało się ceremonię religijną. Ten zwyczaj przeważał – i wydawało się, że chcąc uregulować sytuację, należałoby unieważnić wszystkie małżeństwa zawarte wcześniej w północno-zachodniej Polsce!
Obecnie ta kwestia powróciła, lecz w szczególnej formie. We wrześniu 1945 roku rząd obwieścił swój zamiar pozbawienia mocy prawnej ślubów wyznaniowych we wszystkich częściach Polski. Para młoda może odprawić religijną uroczystość, lecz prawdziwy ślub należy do porządku prawa cywilnego. Brzmi to na pierwszy rzut oka niewinnie, gdyż po prostu dostosowuje polskie obyczaje do tych, jakie panują w dziesiątkach innych krajów. Jednak wspomniany komunikat spowodował wielkie poruszenie – każdy traktował je nie jako drobny szczegół polityki wewnętrznej, lecz pierwsze poważne i nieuniknione starcie pomiędzy rządem a Kościołem rzymskokatolickim.
Pod wieloma względami pozycja Kościoła jest równie silna co zawsze. Kapłani dzielili smętny los swoich owieczek. Często jednak byli pierwszymi ofiarami jako jedni z naturalnych przywódców wiejskiej społeczności. W okupowanej przez Rosjan Polsce odsetek wypędzonych księży był wyższy niż wygnańców z innych grup społecznych. Cierpieli oni także znacznie bardziej niż inni wskutek niemieckiego ataku na polską kulturę.
Dał się słyszeć tylko jeden zgrzyt. Na wczesnym etapie wojny papież zgodził się na rozszerzenie kościelnej władzy administracyjnej gdańskiego biskupa. Dotyczyła ona wprawdzie jedynie opieki duchowej, lecz ludzie zinterpretowali papieską zgodę jako darowanie Niemcom wcielenia północnowschodniej Polski do Rzeszy i mieli o to do niego pretensje.
Jeżeli rząd zamierza rzucić wyzwanie potędze Kościoła, to walka będzie długa i zacięta. Wpływ proboszcza nadal jest znaczny. W Krakowie zaszedłem do pięciu kościołów na wczesnoporanną mszę i wszędzie panował tłok. W niedzielny poranek pożyczyłem rower i objechałem wsie – kościoły były pełne jak przed wojną.
Rozmawiałem z parafianami i z proboszczami. Nadal żywili dawną nieufność wobec komunistów i ich ateistycznej propagandy. Nowy status kościoła prawosławnego w Rosji postrzegali jako manewr polityczny, którego celem było nie tylko spacyfikowanie milionów Rosjan, którzy ciągle trwali przy pradawnej wierze, lecz także przyciągnięcie wyznawców prawosławia w sąsiednich krajach.
Księża mówili mi, że przewidzieli atak rządu, ponieważ antypatia komunistów wobec religii była powszechnie znana, i przygotowali się do stawiania oporu. Spór o małżeństwa cywilne stanowił jedynie pretekst – uznałem, że rząd dokonał tu chytrego wyboru, gdyż sama ta kwestia była mocno dyskusyjna. Nie po raz pierwszy występowano przeciwko Kościołowi w Polsce, lecz zawsze zdołał on przetrwać dzięki silnemu oparciu w ludzkich sercach. Takie słyszałem argumenty. Rząd polski będzie musiał chyba ostrożnie postępować. Władza upaja, lecz kiedy wspiera się na obcych wojskach, jest iluzoryczna. Historia zna wiele przypadków, kiedy wiara pokonywała bagnety – a całkiem sporo takich wydarzeń odnotowano w Polsce.
Kolejny etap bitwy może być znacznie bardziej zacięty. Do Kościoła należą duże majątki ziemskie, a podczas pierwszych gwałtownych wywłaszczeń oszczędzono je. Bazując na głodzie ziemi milionów bezrolnych chłopów, rząd może podjąć próbę przechwycenia kościelnej własności; walka będzie zaciekła, a nie wszyscy chłopi staną po stronie rządu. W wiejskich rejonach przetrwało wiele zabobonów i niejeden człowiek będzie się bał przyjąć gospodarstwo „ukradzione” świętemu Kościołowi.
W kręgach rządowych słyszałem liczne potępienia Kościoła katolickiego jako instytucji „reakcyjnej”, co w tym przypadku znaczy tyle co antykomunistycznej. Musiałem przypomnieć co bardziej zapalczywym przyjaciołom stare powiedzenie: „Kościół jest kowadłem, na którym strzaskało się wiele młotów”.
Fragment książki Bernarda Newmana „Rowerem przez Polskę w ruinie” w przekładzie Ewy Kochanowskiej, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji