Pierwszy tom ich korespondencji z lat 1944–1950 zawiera 162 listy będące „świadectwem rzadko spotykanej więzi autorów” – jak zauważa Ewa Cieślak, która wnikliwie opracowała całość zbioru. Warto przypomnieć, że dotąd ukazało się 16 tomów listów Jarosława Iwaszkiewicza, a i jego żona była doświadczoną epistolografką, korespondując z 346 osobami, choć z niektórymi tylko „przy okazji”.
Pierwszy z listów pomieszczonych w tomie wysłany został przez Annę do Jarosława w grudniu 1944 r. Ona miała wówczas lat 47, on – 50; małżeństwem byli od 22 lat. Ich córki: 20-letnia Marysia (z dwojgiem świeżych dzieci na koncie) i 16-letnia Tereska dostarczały im sporo rodzicielskich trosk, czego są ślady w listach.
Czytaj więcej
Opowieść Moniki Milewskiej zaczyna się w 1945 r. i kończy w roku 1989 – tak jak PRL. Powojenny plan sześcioletni był „planem dobrobytu", wskutek którego miała się podnieść o 50-60 proc. stopa życiowa mas pracujących. Ale się nie podniosła. Na wzór radziecki w 1950 r. otwarto Instytut Naukowo-Badawczy Handlu i Żywienia Zbiorowego, którego zadaniem było ustalanie jadłospisów i receptur dań obowiązujących w lokalach gastronomicznych. Ale konfrontacja ideologicznych założeń komunizmu z kuchenną rzeczywistością Polski Ludowej była jak zderzenie ze ścianą.
Zaskakujące, że do korespondencji prowadzonej w tym powojennym czasie w znikomym stopniu przeniknęła trauma wojny. Nie brakuje za to intensywnego głodu życia, a w przypadku Jarosława – także podróży. „Jakby mi było dobrze mieć miesiąc bez kongresów, posiedzeń, odczytów, przyjęć! Czy tego nie można zrobić?” – pisze Jarosław w jednym z listów do Anny. Ale to tylko kokieteria, bo prezes Związku Literatów Polskich usiedzieć w domu nie mógł i korzystał z każdej okazji, by wyjechać do Rzymu, Paryża czy na Sycylię.
Czytaj więcej
Czekolada nie zawsze ma słodki smak, o czym przekonuje książka „Wedlowie. Czekoladowe imperium" Łukasza Garbala. Ale też wcale nie od czekolady zaczęła się historia jednej z najbardziej znanych i markowych firm. W otwartej 16 listopada 1851 r. cukierni na Miodowej w ówczesnym centrum Warszawy serwowano „drezdeński słodowy syrop" – „nader skuteczny na kaszel i katar" oraz karmelki piersiowe. Carl Wedel, Niemiec i ewangelik, dla którego ojczyzną była Meklemburgia, w polskiej stolicy zadebiutował jako producent „cukrów, konfitur i soków".