Wszechobecne kolejki „w okresie stalinowskim bezpieka uznała za inkubatory postaw antyrządowych", do tego stopnia, że w końcu lat 70. we Wrocławiu władze zainstalowały przed sklepem mięsnym specjalne nasłuchy. W 1978 r. władza notowała podział kolejek na dwie grupy: „mięsne są stosunkowo łagodne i wyrozumiałe, maślane są gwałtowne i wybuchowe". To były dla władzy drażliwe tematy. Cenzura objęła nawet dobranockę dla dzieci, bo słynny kucharz Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka z „Porwania Baltazara Gąbki" w oryginale miał herb – Dwa Widelce i Udziec Barani.
Czytaj więcej
Jan Polewka, scenograf i syn pisarza, przeżył na Krupniczej 22 całe życie, więc dobrze zna miejsce, o którym pisze w książce „Dom pod wiecznym piórem". Znał osobiście 60 spośród 100 lokatorów, którzy od 1945 r. przewinęli się przez tę słynną kamienicę w Krakowie. Budynek w modernistyczno-postsecesyjnym stylu z początku XX wieku zaraz po II wojnie światowej z inicjatywy samych pisarzy stał się ich krakowskim domem. Około 30 mieszkań zajęło 40 pisarzy z rodzinami. Konstanty Ildefons Gałczyński wymyślił nazwę „Dom czterdziestu wieszczów", bo jak głosi anegdota, na zawołanie „Wieszczu!" – we wszystkich oknach pojawiły się głowy literatów. Luksusów jednak nie było: Sławomir Mrożek opisywał w „Baltazarze": „Całe mieszkanie składało się z jednego pokoju, w dodatku ten pokój był mały".
Na szczęście Polacy zawsze byli pomysłowi obywatele. Enklawę prywatnej inicjatywy w PRL stanowili „badylarze" zawdzięczający nazwę szklarniowej produkcji warzyw i owoców. Jak przypomina autorka – mimo centralizacji w czasach stalinowskich w Warszawie było aż 11 bazarów, a w latach 60. „pani Cielęcinowa" odwiedzała także dygnitarzy partyjnych i jakoś się nie interesowali, skąd ma mięso...
Z książki pt. „Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL" dowiedzieć się można, że Edward Gierek, I sekretarz KC PZPR, był najbardziej wybrednym z pierwszych: lubił francuską kuchnię – szczególnie sery pleśniowe i mule. Całkiem inaczej było z jego poprzednikiem Władysławem Gomułką, który „najbardziej gustował w ziemniakach ze skwarkami ze zsiadłym mlekiem, kotletach mielonych z kaszą, chociaż mięsa nie jadł zbyt często". I pewnie z tego powodu ślepe kuchnie, będące wynalazkiem jego czasu, wydawały mu się w sam raz. Ascetami byli także Wojciech Jaruzelski i Michaił Gorbaczow – zdeklarowani abstynenci. Uprzywilejowani mogli wówczas zaopatrywać się w sklepach Baltony (dla pracujących za granicą i zarabiających w dewizach), Konsumach (dla nomenklatury) i wreszcie – sklepach komercyjnych dla zasobnych w gotówkę. Za to pani Kowalska, chcąc wyczarować coś z niczego, sięgała po encyklopedię wiedzy, jaką była ceniona, choć trudna do zdobycia „Kuchnia polska", która miała do 1989 r. aż 29 wydań.
Czytaj więcej
Czekolada nie zawsze ma słodki smak, o czym przekonuje książka „Wedlowie. Czekoladowe imperium" Łukasza Garbala. Ale też wcale nie od czekolady zaczęła się historia jednej z najbardziej znanych i markowych firm. W otwartej 16 listopada 1851 r. cukierni na Miodowej w ówczesnym centrum Warszawy serwowano „drezdeński słodowy syrop" – „nader skuteczny na kaszel i katar" oraz karmelki piersiowe. Carl Wedel, Niemiec i ewangelik, dla którego ojczyzną była Meklemburgia, w polskiej stolicy zadebiutował jako producent „cukrów, konfitur i soków".