Łukasz Kamieński: Mimowolne cyborgi. Mózg i wojna przyszłości

Nasz mózg pracuje znacznie wolniej niż komputer, a natura nie daje człowiekowi wielkich szans na udoskonalenie jego inteligencji.

Publikacja: 24.06.2022 17:00

Łukasz Kamieński: Mimowolne cyborgi. Mózg i wojna przyszłości

Foto: materiały prasowe

W 2017 roku Netflix ogłosił, że pracuje nad Mindflixem – słuchawkami, które pozwolą widzowi wybrać to, co chce oglądać, na podstawie aktywności jego mózgu. Firma nie wdrożyła jeszcze tego rozwiązania, ale wyobraźmy sobie, że wykupuję abonament Netflixa w wersji premium i otrzymuję w pakiecie specjalny headset. Odpalam go i siłą myśli wchodzę do menu filmów oraz seriali SF. Myślę „Czarne lustro”. OK. Sezon pierwszy. Jest! Przewijam na dół… mam: trzeci odcinek pod tytułem: „Cała twoja historia”.

Zobaczymy w nim wszczepy, które nagrywają obraz wszystkiego, na co patrzy bohater. Te zapisy wideo można potem odtwarzać, przeglądać i udostępniać innym. A może pomyślę sezon czwarty, drugi odcinek. To „Arkangel”. Czytam opis i przewijam film. Opowiada o nowatorskim urządzeniu, które pozwala rodzicom monitorować bezpieczeństwo swoich dzieci. W ich mózgu umieszcza się inteligentny wszczep, a na tablecie widać wszystko to, co widzi dziecko. Oczy pełnią funkcję swoistej kamery streamingującej obraz w czasie rzeczywistym. Jedna z opcji pozwala zapobiegawczo zakłócać percepcję nieprzyjemnych lub niepożądanych bodźców, na przykład szczekającego psa lub scen przemocy.

Wiele epizodów „Czarnego lustra” jest bardzo głęboko zanurzonych w rozmaitych neurotechnologiach. Często w tych serialowych wizjach inżynierii umysłu centralną rolę odgrywa implant neuronalny. W kilka lat po premierze poszczególnych sezonów niektóre zaprezentowane w „Czarnym lustrze” scenariusze i funkcjonalności wcale nie brzmią wcale tak nieprawdopodobnie. Część próbuje już wdrożyć branża komercyjna i rozrywkowa.

Czytaj więcej

Jak przegraliśmy autorytet i pamięć o Janie Pawle II

Czapka do przesyłania myśli

Licząc na szanse, jakie mogła im przynieść inicjatywa BRAIN prezydenta Obamy, jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać neuro start-upy. Wiele dużych firm również postanowiło stworzyć swoje wewnętrzne klastry innowacji – specjalne neurofilie i neuroprogramy. Celem tych inicjatyw i inwestycji jest zbudowanie urządzeń pozwalających w nowatorski sposób komunikować się z komputerami i oprogramowaniem. Chodzi o gadżety umożliwiające granie w gry komputerowe, funkcjonowanie w mediach społecznościowych i sterowanie elektroniką za pomocą myśli. Ten nowy trend skoncentrował się początkowo głównie w Dolinie Krzemowej, jednak szybko przybrał szerszy, także globalny zasięg.

Firmy, takie jak Paradromics i Cortera Neurotechnologies, skupiły się na zastosowaniach medycznych. Start-up Neurable nastawił się na stworzenie obsługiwanej myślami gry komputerowej. Z kolei Facebook w ramach swojego sekretnego laboratorium Building 8 pracował nad czapką służącą do przesyłania myśli w formie zdań, docelowo w tempie stu wyrazów na minutę, a więc szybciej, niż można pisać na telefonie. Do zadania tego oddelegowano sześćdziesięciu inżynierów, a projekt oddano pod pieczę ściągniętej z kierowniczej funkcji w Google Reginy Dugan, nomen omen byłej szefowej DARPA [amerykańska agencja rządowa zajmująca się rozwojem technologii wojskowej – w latach 2009–2012. Pod koniec 2018 roku Building 8 zamknięto, a prace przeniesiono do Facebook Reality Labs. To tam w 2019 roku opracowano wersję 1.0 opaski-czytnika do komunikowania się z elektroniką bez użycia rąk. Gdy zostanie ona udoskonalona i wejdzie do powszechnego użytku, zainicjuje zupełnie nową formułę funkcjonowania w rzeczywistości wirtualnej. Pozwoli też sterować muzyką i kontrolować urządzenia mobilne. Uczestniczenie w mediach społecznościowych za pomocą myśli otworzy nowy rozdział w ich dotychczasowej krótkiej historii. Wielu użytkowników błyskawicznie, często zupełnie spontanicznie, umieszcza posty i komentarze, emotikonkowe lajki i dislajki. W przyszłości będą to robili, jeszcze zanim w pełni uświadomią sobie swoje odczucia i myśli.

„Pisać” w mózgu

Wiele firm pracuje nad udoskonaleniem i przystosowaniem do rozmaitych komercyjnych zastosowań technologii znanej jako interfejs mózg-komputer (brain-computer interface, BCI) i mózg-maszyna (brain-machine interface, BMI). Pojęcie „interfejs” oznacza powierzchnię stanowiącą strefę kontaktu między obiektami lub systemami. Interfejsy neuronalne występują w formie inwazyjnej, kiedy elektrody są wszczepione do mózgu, albo nieinwazyjnej, kiedy są rozmieszczone na powierzchni czaszki. Generalnie na system składają się właśnie elektrody, mapujące aktywność neuronów, oraz dekoder i algorytm, które przekształcają ją na kod cyfrowy. Służy on następnie do sterowania urządzeniami czy obsługi oprogramowania. Praca interfejsu zasadza się na wykrywaniu i identyfikowaniu impulsów wskazujących na zamiar mózgu, który wkrótce wywoła jakieś działanie, na przykład przesunięcie prawej ręki albo wypowiedzenie słów „Jak się masz?”.

Mózg funkcjonuje na podstawie sygnału zwrotnego z otoczenia. Dzięki niemu dostosowuje swoją aktywność, na przykład dalszy ruch podniesionej nogi uzależnia od tego, czy znalazła się we właściwym położeniu. Dlatego ideałem są interfejsy dwukierunkowe, dostarczające informacji o efektach podjętych działań i pozwalające „pisać” w mózgu. Jaki jest mechanizm ich działania? Otóż zdekodowana aktywność neuronalna staje się sygnałem wejściowym, umożliwiającym, powiedzmy, sterowanie protezą ręki. Umieszczone na niej czujniki zbierają dane na temat charakteru dotykanej powierzchni, siły nacisku czy temperatury obiektu i tym podobnych. Odpowiednio przekształcone informacje trafiają następnie do mózgu w formie konkretnego wzoru pobudzania neuronów. Sprzężenie zwrotne umożliwia swoisty „dialog” między człowiekiem i maszyną. Zanim jednak do tego dojdzie, interfejs trzeba skalibrować. Należy go dostosować do użytkownika, który z kolei musi nauczyć się nim posługiwać. Musi wyćwiczyć koncentrację, by intensywnie myśleć, na przykład o konkretnym ruchu ręki, przesunięciu kursora na dół ekranu, kliknięciu w konkretną ikonę, uruchomieniu wybranej aplikacji lub poderwaniu drona do lotu.

Muskowi ciągle mało

Charles Sherrington, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny w 1932 roku, który ukuł termin „synapsa”, wskazał, że miejscem docelowym szlaków nerwowych są mięśnie. Pisał: „człowiek może poruszać rzeczami, a robi to wyłącznie za pomocą mięśni, niezależnie od tego, czy chodzi o wyszeptanie sylaby czy o wycięcie lasu”. Interfejs mózg-komputer zdezaktualizował to twierdzenie Sherringtona. Punktem docelowym szlaków nerwowych wcale nie muszą być mięśnie. Może nim być – bez udziału obwodowego układu nerwowego lub zmysłów – komputer, maszyna bądź algorytm. Człowiek może poruszać coraz bardziej zaawansowanymi i złożonymi elektronicznymi „rzeczami” z całkowitym pominięciem mięśni. Gdy sygnał wydobyty z mózgu znajdzie się w komputerze, może stamtąd powędrować dosłownie wszędzie. Można go podłączyć do niemal każdego urządzenia sterowanego komputerowo. Można go przesłać na odległość kilku metrów do sąsiedniego pomieszczenia albo kilkudziesięciu tysięcy kilometrów do dalekiego kraju na innym kontynencie. Można go podłączyć do włącznika i wyłącznika, do mechanicznej protezy albo do drona, do wózka inwalidzkiego albo do gry komputerowej. Za jego pomocą można będzie pisać i przesyłać wiadomości tekstowe lub lajkować posty w mediach społecznościowych. Ponieważ te potencjalne zastosowania są nieprzebrane, nie dziwi ogromne zainteresowanie rozwojem tej technologii ze strony sektora biznesowego. Według prognoz wartość globalnego rynku interfejsów mózg-komputer, którą w 2019 roku szacowano na 1,36 miliarda dolarów, w 2027 roku wzrośnie do 3,85 miliarda dolarów. Tak więc komercyjny wyścig w sferze neuroprotetyki trwa, a na pozycję lidera wysunęła się firma Neuralink.

Elonowi Muskowi, słynnemu przedsiębiorcy i innowatorowi, jakby mało było spektakularnych sukcesów w dziedzinie rakiet wielorazowego użytku (SpaceX), elektrycznych samochodów (Tesla), ogromnych paneli fotowoltaicznych (SolarCity) i systemu transportowego dużych prędkości w rurach próżniowych (Hyperloop). Postanowił także zrewolucjonizować technologię interfejsów. W lipcu 2016 roku założył nową firmę badawczo-rozwojową Neuralink, o czym rok później doniósł „Wall Street Journal”. Ambitnym celem tego przedsięwzięcia jest funkcjonalne i inwazyjne połączenie mózgu z komputerem.

Musk traktuje ten plan bardzo poważnie i dalekosiężnie. Przedstawia go jako swoistą misję humanitarną, która ma ocalić człowieczeństwo przed konsekwencjami rozwoju sztucznej inteligencji. Cyfrowa superinteligencja błyskawicznie i całkowicie zdeklasyfikuje bowiem człowieka. A ludzie nie będą w stanie w pełni wykorzystać potencjału SI [sztucznej inteligencji], ponieważ w porównaniu z komputerami stanowczo zbyt wolno przetwarzamy i przekazujemy dane. Ale szybciej po prostu nie możemy. „Dla komputera”, przekonuje Musk, „ludzka mowa będzie brzmiała niczym bardzo powolne tonalne sapanie, trochę jak dźwięki wielorybów”. Najlepszym rozwiązaniem tego cywilizacyjnego i egzystencjalnego wyzwania jest połączenie mózgu ze sztuczną inteligencją. Jeśli bowiem, nawołuje Musk, „nie możemy jej pokonać, to do niej dołączmy”. Wybawieniem, jakie proponuje, jest symbioza z SI, chmurami obliczeniowymi i wirtualnymi magazynami danych oraz globalną siecią.

Czytaj więcej

Szkoła opanowana przez radykałów

Wydajność neurouzwojenia

Podobnego zdania jest Kevin Warwick: jeśli nie chcemy, by pod względem inteligencji maszyny prześcignęły nas o lata świetlne, to nie mamy innego wyjścia, jak tylko ulepszyć się za pomocą SI.

Musk i Warwick mają rację: nasz mózg pracuje znacznie wolniej niż komputer, a natura nie daje już człowiekowi wielkich szans na udoskonalenie jego inteligencji. Jak zauważa Michio Kaku, nie pozwalają na to prawa fizyki. Chociaż waży zaledwie około półtora kilograma, mózg konsumuje dwadzieścia procent naszej energii. Rozszerzenie inteligencji wymagałoby zużywania jeszcze większej ilości energii, z czym wiązałoby się podwyższenie temperatury ciała oznaczające z kolei groźbę uszkodzenia tkanek. Pozostaje nam więc tylko próba poprawiania wydajności naszego neurouzwojenia za pomocą psychofarmakologii, inżynierii genetycznej i neuroinżynierii. Musk inwestuje w tę ostatnią. Przypuszcza, że obok dwóch głównych systemów mózgowych – gadziego, limbicznego i korowego – w czaszce mogłaby się znaleźć kolejna warstwa, w której rezydowałaby cyfrowa superinteligencja. Za pomocą implantowego nadajnika-odbiornika łączącego myśli i świadomość z elektroniką człowiek będzie mógł korzystać z mocy obliczeniowych komputerów, wyszukiwać i pobierać informacje z internetu, przesyłać dane i korzystać z dowolnych inteligentnych algorytmów.

Poszerzanie ludzkiego intelektu

W ten sposób spełniłaby się przepowiednia francuskiego historyka i socjologa Jacques’a Ellula. W książce poświęconej „społeczeństwu technologicznemu”, „La Technique ou l’Enjeu du siècle”, z 1954 roku, przepowiedział on istnienie i powszechne wykorzystanie „elektronicznych banków”. Ellul nie miał przy tym na myśli komputeryzacji systemu bankowego czy finansowego, ale zjednoczenie człowieka i maszyny. Wyobrażał sobie, że pewnego dnia cała wiedza zostanie skumulowana właśnie w elektronicznych bankach. Będzie ją można „przesyłać bezpośrednio do systemu nerwowego człowieka za pomocą kodowanych wiadomości elektronicznych”. Wszelkie potrzebne informacje „będą przepływać z maszyny wprost do mózgu z pominięciem świadomości”. I pomyśleć tylko, że wizja ta powstała prawie siedemdziesiąt lat temu! Ellul wcale nie był jednak taki oryginalny. Vannevara Busha, dyrektora amerykańskiego Biura Badań Naukowych i Rozwoju utworzonego w 1941 roku w celu wspierania innowacji dla celów wojskowych, frapowało to, czym po wojnie będą się zajmować naukowcy. Nie martwił się losem biologów, ci zawsze znajdą jakieś praktyczne problemy medyczne do rozwikłania. Ale fizyków trzeba by ukierunkować. W artykule opublikowanym w lipcu 1945 roku na łamach „The Atlantic” zasugerował, jak to zrobić. Zdaniem Busha mogliby się zająć stworzeniem urządzenia, które nazwał memex. Przechowywano by w nim „wszystkie książki, notatki, wiadomości czy kontakty, a byłoby ono tak zmechanizowane, że można by z niego korzystać bardzo szybko i elastycznie”. Memex stałby się „osobliwym uzupełnieniem naszej pamięci”.

Jak widzimy, idea, zgodnie z którą celem rozwoju sztucznej inteligencji jest zasadniczo poszerzanie inteligencji człowieka, nie jest niczym nowym. Wśród hakerów komputerowych starszej daty krążyła pewna anegdota, niewykluczone, że apokryficzna. Otóż w latach sześćdziesiątych XX wieku spotkało się dwóch wielkich naukowców i innowatorów: Doug Engelbart i Marvin Minsky. Engelbart, który w 1963 roku wymyślił myszkę komputerową, związany był z kalifornijskim think tankiem – Stanfordzkim Instytutem Badawczym. Minsky, który uchodzi za jednego z pionierów robotyki, był z kolei założycielem Laboratorium Sztucznej Inteligencji w MIT [Massachusetts Institute of Technology]. Minsky pewny siebie zapowiedział: „Uczynimy maszyny inteligentnymi! Będą mogły chodzić i mówić! Obdarzymy je świadomością”. Ripostując, Engelbart zapytał: „Jeśli wszystko to chcecie zrobić dla komputerów, to czym w takim razie zamierzacie obdarzyć ludzi?”. W manifeście zatytułowanym „Augmenting Human Intellect” [Poszerzanie ludzkiego intelektu] Engelbart proklamował powstanie nowej dziedziny. Określił ją mianem wzmacnianej inteligencji (intelligence amplification, IA). O ile Minsky pragnął obdarzyć maszyny sztuczną inteligencją (artificial intelligence, AI), o tyle Engelbart chciał za pomocą maszyn uczynić ludzi bardziej inteligentnymi. Ostatecznym celem rozwoju technologicznego nie była dla niego AI, lecz IA. Jeśli wierzyć zapewnieniom i deklaracjom Muska, właśnie temu miałoby służyć interfejsowe podłączenie mózgu do sztucznej inteligencji.

Czytaj więcej

Jak wojna w Ukrainie dotknęła Finlandię

Kognitywny czip

To wyszukane technologiczne narzędzie ocalenia ludzkości ma jednak swoją cenę. Jest nią cyborgiczna transformacja człowieka i przyspieszenie nadejścia kondycji postludzkiej. Na razie mamy natomiast do czynienia ze swoistą grą pozorów, oficjalnie bowiem czip ma służyć wyłącznie celom terapeutycznym. Formalnie nie może być inaczej, ponieważ w świetle amerykańskich regulacji niemożliwe są cywilne badania nad wzmacniającymi zastosowaniami takich inwazyjnych rozwiązań u osób zdrowych.

Idea podłączenia mózgu do komputera przez całe dekady gościła w światach fantastyki naukowej, zwłaszcza w nurcie cyberpunku. Główny bohater „Neuromancera” [powieść Williama Gibsona z 1984 r. – uwaga red. PM] mówi: „Włączam się i już mnie tu nie ma. Matryca zawsze jest taka sama”. Case wskakuje do cyberprzestrzeni i przenosi się w inny wymiar. Musk nie ukrywa, że zainspirował go inny twórca. W powieści „Excession”, będącej częścią cyklu „Kultura”, szkocki pisarz Iain Banks zaprezentował wszczepialną, usprawniającą funkcjonowanie mózgu „koronkę neuronalną” (neural lace), która rozrasta się oplatana przez komórki nerwowe. Bezprzewodowy interfejs umożliwia doskonałe zapamiętywanie i trwałe zapisywanie wspomnień, dostęp do baz danych, a nawet odwzorowywanie cech osobowości w formie cyfrowej. O jednym z głównych ludzkich bohaterów, agencie Ulverze Seichu, czytamy, że nigdy nie doświadczył żadnych przeróbek fizycznych, „oczywiście oprócz koronki neuronowej, no ale to się nie liczy”. Inny bohater postanowił chwilowo usunąć swój interfejs. Uczynił to tylko na miesiąc, na czas trwania Festiwalu. Uznał, że skoro jego „tegorocznym tematem był Prymitywizm, to powinien zrezygnować z pewnych aspektów swoich poprawek”. Oznaczało to, że „w takich sprawach, jak na przykład imiona, musiał polegać wyłącznie na swojej pamięci. Zapomniał jednak, jak bardzo niedoskonała była niewspomagana pamięć człowieka!”.

Jak miałby wyglądać kognitywny czip w wydaniu Muska? Bardzo podobnie jak u Banksa. W 2017 roku założyciel Neuralinku zdradził swoje zamiary. Ogłosił, że chce stworzyć inwazyjny interfejs oparty na „koronce neuronalnej”, składającej się z sieci „nitek”, bardzo małych, elastycznych elektrod wykonanych z miękkich polimerów. Każda z nich będzie odbierała i przesyłała impulsy elektryczne neuronów. Dwa lata później firma zaprezentowała N1 – czip mózgowy o wymiarach cztery na cztery milimetry, hermetycznie zamknięty w cylindrycznym opakowaniu. Tworzą go 1024 nitki-elektrody. Każda z nich ma grubość pięciu mikronów, a więc aż o całe trzy mikrony mniej niż komórka ludzkiej krwi. Dla porównania czipy stosowane w terapii chorych na parkinsona składają się z około stu elektrod. Docelowo interfejs będą tworzyły cztery czipy N1 wszczepione do kory ruchowej i sensorycznej.

18 lipca 2019 roku podczas transmitowanej na żywo w sieci prezentacji z Kalifornijskiej Akademii Nauk w San Francisco Musk zrelacjonował postęp prac. Przedstawił robota chirurgicznego, który niczym maszyna do szycia implantuje elektrody z prędkością od 30 do 200 nitek na minutę. Jak potwierdzili też pracownicy Neuralinku, w ramach eksperymentów na szczurach zarejestrowano sygnał z około tysiąca neuronów. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że mapowanie aktywności zaledwie trzydziestu komórek nerwowych w korze ruchowej wystarcza, żeby osoba wyobrażająca sobie, że porusza ręką, sterowała kursorem na ekranie monitora.

Fragment książki Łukasza Kamieńskiego „Mimowolne cyborgi. Mózg i wojna przyszłości”, która ukaże się 29 czerwca nakładem Wydawnictwa Czarne

Tytuł i środtytuły pochodzą od redakcji

Foto: Shutterstock

W 2017 roku Netflix ogłosił, że pracuje nad Mindflixem – słuchawkami, które pozwolą widzowi wybrać to, co chce oglądać, na podstawie aktywności jego mózgu. Firma nie wdrożyła jeszcze tego rozwiązania, ale wyobraźmy sobie, że wykupuję abonament Netflixa w wersji premium i otrzymuję w pakiecie specjalny headset. Odpalam go i siłą myśli wchodzę do menu filmów oraz seriali SF. Myślę „Czarne lustro”. OK. Sezon pierwszy. Jest! Przewijam na dół… mam: trzeci odcinek pod tytułem: „Cała twoja historia”.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich