Odeszli w porządku alfabetycznym. Najpierw Ignacy potem Jerzy. Najpierw Gogolewski potem Trela. Obu na początku kariery połączył Mickiewicz, a pod koniec Jerzy Grzegorzewski, zapraszając do Teatru Narodowego.
Ignacy Gogolewski był nie tylko pierwszym po wojnie, ale też najmłodszym Gustawem Konradem. W 1955 roku reżyser Aleksander Bardini na początku chciał rozpisać postać Gustawa Konrada na dwóch aktorów. 24-letni Ignacy miał zagrać młodego Gustawa, zaś postać dojrzałego Konrada o dziesięć lat starszy i bardziej doświadczony Stanisław Jasiukiewicz. Nagła choroba Jasiukiewicza spowodowała, że obie postacie zagrał Gogolewski. Zagrał porywająco. Jego bohater, jak pisał August Grodzicki, „miał mocną i głęboką siłę przeżycia, żar wewnętrzny, urok młodzieńczy. Budził wiarę w prawdę uczuć kochanka Maryli i więźnia z celi Bazylianów. Wzruszał. Poezja Mickiewicza brzmiała w jego ustach pełnym, szlachetnym tonem". I ten romantyzm płonął w nim jeszcze przez wiele lat. W spektaklach teatralnych, telewizyjnych, radiowych.
Czytaj więcej
W 2014 roku odwołałyśmy wszystkie nasze występy w Rosji i skończyłyśmy z repertuarem rosyjskim. Wielu naszych zachodnich pracodawców nie mogło pojąć tej decyzji. Dziwili się, jak można rezygnować z tak intratnych propozycji i dalszego rozwoju kariery - mówią Olga i Natalia Pasiecznik.
Dla Gogolewskiego Gustaw Konrad był rodzajem aktorskiej inicjacji, zaś dla Treli potwierdzeniem jego niezwykłego talentu oraz kulminacyjnym momentem współpracy z Konradem Swinarskim. Tą rolą przekonał widzów i krytyków o tym, o czym po latach pisał Jerzy Bińczycki, kolega ze Starego Teatru, że „Trela to zjawisko. Człowiek dotknięty palcem bożym, nieświadomy wartości swego talentu. Korzysta z niego podobnie jak Aztekowie, którzy złota używali do wyrobu najprostszych narzędzi. Szalenie skromny i pokorny. To zwyczajność przy nadzwyczajności".
Ignacy Gogolewski wracał wielokrotnie do postaci romantycznych. Drzemiący w Jerzym Treli duch romantyzmu świetnie sprawdzał się w inscenizacjach Wyspiańskiego. Do dziś brzmi w uszach wypowiedziana przez niego Modlitwa Konrada z „Wyzwolenia". Obaj traktowali aktorstwo jako rodzaj misji, posłannictwa. Każdy z nich miał też za sobą pewne zawirowania polityczne. Gogolewski mówił wprawdzie, że jedyną jego partią jest ZASP, którego był prezesem, ale wypomina mu się, że jako dyrektor Teatru Osterwy w czasie stanu wojennego łamał powszechny w środowisku bojkot TVP. Jerzy Trela nie ukrywał przynależności do PZPR, ale zawsze twierdził, że dzięki temu był skuteczniejszym rektorem PWST i np. mógł walczyć o rozbudowę jej wrocławskiej filii.