Tweeta o takiej treści „król Europy" wysłał w poniedziałek wieczorem i jak zawsze, trafił w oczekiwania swoich fanów. Kilkanaście tysięcy lajków, tysiące udostępnień – wszystko, co wirtualni politycy lubią tak bardzo, że łatwo zapominają, gdzie jest prawdziwa polityka. Gdy piszę ten tekst dwa dni później, na twitterowym profilu Donalda Tuska bez zmian – lider opozycji ciągle nie znalazł słów, żeby odnieść się do wyjazdu polsko-czesko-słoweńskiej delegacji do Kijowa. Skrytykować nie wypadało, pochwalić się nie chciało.
Czytaj więcej
Pięć lat temu, zaraz po zamachu terrorystycznym w Londynie, media społecznościowe obiegło zdjęcie młodej muzułmanki w hidżabie przechodzącej z telefonem przy uchu obok leżącej na chodniku ofiary, reanimowanej przez przypadkowych przechodniów. Podane dalej przez pozującego na amerykańskiego patriotę z Teksasu zdjęcie zostało opatrzone mającym nie pozostawiać pola do interpretacji komentarzem: „Muzułmance nie przeszkadza zamach terrorystyczny, obojętnie przechodzi obok umierającej ofiary, grzebiąc w telefonie". Zdjęcie do dzisiaj żyje własnym życiem, wykorzystane w licznych memach mających ilustrować cywilizacyjną różnicę między „nami" – białymi chrześcijanami, a „nimi" – ciemnoskórymi muzułmanami. My ratujemy ofiary zamachów, oni te zamachy organizują, lub – w najlepszym razie – przechodzą obok nich obojętnie.
Nie żebym jakoś specjalnie czekała na słowa polityka, który od swojego wielkiego powrotu nie powiedział chyba nic naprawdę ważnego, ale nad tym wymownym milczeniem na temat kijowskiej wyprawy warto się pochylić. Jest bowiem kolejnym dowodem, jak niewiele opozycja ma dzisiaj do zaoferowania, zarówno w sferze wielkich idei, jak i konkretnych pomysłów na rozwiązanie bieżących problemów.
Nie żebym jakoś specjalnie czekała na słowa polityka, który od swojego wielkiego powrotu nie powiedział chyba nic naprawdę ważnego, ale nad tym wymownym milczeniem na temat kijowskiej wyprawy warto się pochylić.
Wyjazd do Kijowa podzielił obóz antypisowski na dwie grupy – państwowców, którzy rozumieją, że sytuacja jest wystarczająco poważna, żeby trzymać kciuki za PiS, nie kalkulując, jak duże polityczne korzyści może z tego odnieść. I politykierów – którzy uznali, że polityczne korzyści, jakie PiS może odnieść, są zbyt duże, żeby kibicować powodzeniu inicjatywy. Lider opozycji całą inicjatywę przemilczał, co trudno traktować inaczej niż że bliżej mu do tych drugich. Trochę to zaskakujące, bo Tuskowi nie można odmówić politycznej sprawności – zazwyczaj wie, co wypada powiedzieć, żeby zapunktować. Trudno uwierzyć, że akurat na ten temat nie miał żadnego zdania.