1. Otworzyć się na migrantów
Obawy przed migrantami i silne emocje związane z etniczną spoistością narodu były jednym z istotnych komponentów tożsamości polskich partii prawicowych. Zjednoczona Prawica mniej rozgrywała temat ukraiński (choć i tam byli politycy, którzy chętnie od czasu do czasu go podnosili), ale już nieco dalej na prawo temat ten bywał o wiele bardziej istotny. Dziś te emocje trzeba wygasić, bo staliśmy się – z dnia na dzień, bez etapu przejściowego – społeczeństwem dwunarodowym. W momencie, gdy oddaję ten tekst do druku, granicę przekroczyło blisko dwa miliony uchodźców, a przecież w Polsce już wcześniej była spora grupa Ukraińców. W kolejnych dniach liczba migrantów będzie rosła. Część z nich pojedzie dalej na zachód, ale prawdopodobnie większość (co możemy wnioskować z historii innych konfliktów i ruchów migracyjnych) zostanie nad Wisłą.
Polska musi więc przygotować sensowny program dyslokacji uchodźców po całym kraju, także w mniejszych ośrodkach. To z kolei oznacza, że w każdej szkole, a nawet w każdej niemal klasie pojawią się ukraińskie dzieci. Tak, mam świadomość, że w momencie wzmożonych emocji wydaje się, że to nic takiego, że damy radę. Ale, po pierwsze, emocje z czasem opadną, po drugie, kryzys związany z wojną będzie się odbijał na portfelach i poziomie życia Polaków. Zmęczenie i brak poczucia stabilności sprawią, że wzmagać się będzie niezadowolenie i wrogość wobec innych. Stąd każdy rząd – konserwatywny tym bardziej – musi jasno i zdecydowanie prowadzić politykę promowania wielokulturowości i otwartości na innych.
Ukraińskie dzieci muszą mieć prawo do nauki także we własnym języku, nie powinny być polonizowane, a wrogość (także wobec dzieci rosyjskich czy białoruskich) należy dusić w zarodku. To wymaga nie tylko mądrości nauczycieli, ale także programów, dzięki którym będzie się można tego nauczyć. Trzeba też uruchomić błyskawicznie pomoc językową, wykorzystać choćby emerytowanych nauczycieli języka rosyjskiego, by jak najszybciej wprowadzić dzieci uchodźców w system szkolny, a tych starszych – co nie mniej ważne – w życie uczelni. Nie inaczej jest z systemem opieki zdrowotnej, który już osłabiony przez Covid-19 teraz będzie musiał przyjąć i zapewnić opiekę nawet milionom nowych osób.
Jeśli te wszystkie konkretne rozwiązania mamy wprowadzić w życie, trzeba głęboko przeformułować konserwatywną narrację. Migracji nie należy już postrzegać jako zagrożenia, lecz trzeba ją przedstawiać jako szansę, celem polityki państwa ma być nie tyle polonizacja, ile integracja przybyszów z zachowaniem ich własnego dziedzictwa i bogactwa kulturowego. Multikulturalizm, tak często krytykowany i wyszydzany przez część prawicy, powinien stać się elementem składowym jej polityki socjalnej. Pomijając względy humanitarne (nie możemy nie przyjmować ludzi uciekających spod rosyjskich bomb), taki jest najlepszy interes Rzeczypospolitej. Uchodźcy już tu są, jeśli zawczasu nie zdusimy niechęci lub wrogości wobec nich, Rosja wykorzysta napięcia związane z migracją przeciwko Polsce. Odpowiedzią konserwatysty, dla którego wartością jest stabilność instytucji państwowych, jest więc nie tyle wzmaganie emocji, co ich unikanie, wyciszanie, budowanie przestrzeni porozumienia.
2. Zrewidować sojusze
Wydarzenia ostatnich tygodni naocznie ukazały, na kim można w Europie się opierać, a na kim opierać się nie da. Z tej perspektywy ocenić trzeba zarówno istotny dla dużej części konserwatywnej prawicy sojusz z Węgrami Viktora Orbána (sam, przyznaję, dość długo patrzyłem na pewne węgierskie rozwiązania z uznaniem), jak i próbę budowania narodowo-konserwatywnej opozycji wobec kierunku zmian w UE za pośrednictwem sojuszu z Francuzami Marine Le Pen czy Érikiem Zemmourem, a także innymi skrajnie prawicowymi politykami z Włoch czy Hiszpanii. W obliczu wojny Putina z Ukrainą, a także uznania przez niego samego Polski za jednego z głównych przeciwników, te sojusze legły w gruzach. O czym bowiem rozmawiać ma polski premier z Orbánem, który w istocie wystawia Polskę Rosji, sugerując, że to właśnie nasz kraj chciałby, by NATO zajęło Ukrainę i wypchnęło Rosję z jej strefy wpływów? Jak budować sojusz z Le Pen czy Zemmourem, którzy bronią Putina i przekonują, że jego działania są naturalną reakcją na nieodpowiedzialną politykę Zachodu?