Tomasz P. Terlikowski: Pamiętać tych, co mają odwagę protestować w Rosji

Oczy wszystkich zwrócone są obecnie na Ukrainę. To oczywiste, bo tam giną teraz ludzie, mordowane są dzieci, niszczone szpitale i bombardowane miasta. Toczy się bohaterska obrona i docierają do nas informacje o bohaterstwie. Ale ta wojna – choć na Ukrainie jest jej epicentrum – toczy się także w Rosji. Bez niej, bez Rosjan, którzy odważą się wystąpić przeciwko Putinowi, nic ostatecznie się nie zmieni. Dopóki Putin rządzi na Kremlu, dopóki nie został pozbawiony władzy i postawiony przed sądem (albo zlikwidowany w czasie pałacowego puczu), dopóty Europa i świat nie mogą się czuć bezpieczniej. A tego rodzaju zmiany dokonać mogą jedynie sami Rosjanie.

Publikacja: 04.03.2022 17:00

Tomasz P. Terlikowski: Pamiętać tych, co mają odwagę protestować w Rosji

Foto: AFP

Dlatego tak ważne jest, by dostrzegać tych, którzy w putinowskim reżimie mają odwagę protestować, narażając się na aresztowanie i więzienie, a przynajmniej na utratę pracy i możliwości działania. Zacząć wypada od 6824 (stan na środę) Rosjan, których już zamknięto po protestach na ulicach miast. Ale trzeba dostrzec też dziennikarzy, którym uniemożliwiono pracę, bo informowali o tym, co dzieje się na Ukrainie. I naukowców, którzy podpisali się pod apelami do prezydenta. To są ludzie, którzy teraz dają świadectwo, że Rosja to nie Putin. Należy też wspomnieć o liście do Władimira Putina podpisanym przez ponad 200 (w momencie gdy piszę ten tekst) prawosławnych duchownych. List ten zawiera odniesienia także do „dnia sądu" i „wiecznego cierpienia", które nadejdzie na tych, którzy wydają zabójcze rozkazy, a jednocześnie przystępują do Eucharystii. „Przypominamy, że krew Chrystusa przelana przez Zbawiciela za życie świata zostanie przyjęta w celebracji Komunii Świętej przez tych, którzy wydają mordercze nakazy, nie jako życie, ale jako wieczne cierpienie" – napisali. Ten dokument jest o tyle ważny, że patriarcha Cyryl w pełni popiera Putina, a dotąd za najmniejszą krytykę władz rosyjskich wyrzucano duchownych z parafii i uniemożliwiano im pracę nawet w innych Cerkwiach (w tym w Polsce). Warto docenić odwagę tych duchownych.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Franciszek decentralizuje Kościół

Głos zabrał też Aleksiej Nawalny, wzywając Rosjan do działania. „Putin to nie Rosja. A jeśli jest teraz w Rosji ktoś, z kogo można być najbardziej dumnym, to te 6824 osoby, które zostały zatrzymane, ponieważ – bez żadnego wezwania – wyszły na ulice z transparentami »nie wojnie«. Mówią, że nie może wzywać na wiec ten, kto sam na niego nie pójdzie i nie ryzykuje aresztowania. Ja już jestem w więzieniu, dlatego – jak sądzę – mogę wzywać. Jeśli możecie zorganizować marsz, to wyjdźcie i zróbcie go. Owszem, pierwszego dnia może być nas mało. Drugiego jeszcze mniej. Ale powinniśmy, zacisnąwszy zęby i przezwyciężając strach, wychodzić i domagać się zakończenia wojny. Nie wolno czekać ani dnia. Gdziekolwiek jesteśmy – w Rosji, na Białorusi czy gdziekolwiek indziej. Wychodźcie na główny plac swojego miasta codziennie o 19 i o 14 w dni weekendu. Każdego aresztowanego powinny zastąpić dwie kolejne osoby. Jeśli dla przerwania wojny będziemy musieli sami zapełniać więzienia i więźniarki, to zapełnimy je. Wszystko ma swoją cenę i teraz, wiosną 2022 roku, musimy tę cenę zapłacić. Nikt inny. Nie wystarczy być przeciw wojnie, trzeba walczyć z wojną" – napisał Nawalny.

Ale powinniśmy, zacisnąwszy zęby i przezwyciężając strach, wychodzić i domagać się zakończenia wojny. Nie wolno czekać ani dnia. Gdziekolwiek jesteśmy – w Rosji, na Białorusi czy gdziekolwiek indziej. 

Zaczynają się także ruszać „matki żołnierzy", co wynika z przekazywanych przez coraz mniej liczne niezależne media w Rosji. Kobiety chcą poznać prawdę o swoich dzieciach albo choćby zobaczyć ich ciała. Lecz i tego nie otrzymują.

Czytaj więcej

Kto rzuci kamieniem w Benedykta

O wszystkich tych ludziach trzeba dzisiaj pamiętać. To oni, ich odwaga, zaangażowanie, a czasem rozpacz ratują honor Rosji. Ważne jednak, by pojawili się tacy wśród rosyjskiej elity władzy, którzy niekoniecznie dla honoru, ale choćby dla ratowania swojego majątku i wpływów, zdecydują się na porzucenie Putina i obalenie go. To już jednak temat na zupełnie inny materiał.

Dlatego tak ważne jest, by dostrzegać tych, którzy w putinowskim reżimie mają odwagę protestować, narażając się na aresztowanie i więzienie, a przynajmniej na utratę pracy i możliwości działania. Zacząć wypada od 6824 (stan na środę) Rosjan, których już zamknięto po protestach na ulicach miast. Ale trzeba dostrzec też dziennikarzy, którym uniemożliwiono pracę, bo informowali o tym, co dzieje się na Ukrainie. I naukowców, którzy podpisali się pod apelami do prezydenta. To są ludzie, którzy teraz dają świadectwo, że Rosja to nie Putin. Należy też wspomnieć o liście do Władimira Putina podpisanym przez ponad 200 (w momencie gdy piszę ten tekst) prawosławnych duchownych. List ten zawiera odniesienia także do „dnia sądu" i „wiecznego cierpienia", które nadejdzie na tych, którzy wydają zabójcze rozkazy, a jednocześnie przystępują do Eucharystii. „Przypominamy, że krew Chrystusa przelana przez Zbawiciela za życie świata zostanie przyjęta w celebracji Komunii Świętej przez tych, którzy wydają mordercze nakazy, nie jako życie, ale jako wieczne cierpienie" – napisali. Ten dokument jest o tyle ważny, że patriarcha Cyryl w pełni popiera Putina, a dotąd za najmniejszą krytykę władz rosyjskich wyrzucano duchownych z parafii i uniemożliwiano im pracę nawet w innych Cerkwiach (w tym w Polsce). Warto docenić odwagę tych duchownych.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi