Tadeusz Cymański: Nie będę udawał chojraka

Nie jestem przygotowany, nie jestem spakowany. Nie chcę umierać. Bardzo boję się cierpienia – mówi o swojej walce z nowotworem Jackowi Nizinkiewiczowi poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański.

Aktualizacja: 03.04.2021 20:29 Publikacja: 02.04.2021 00:01

Tadeusz Cymański: Nie będę udawał chojraka

Foto: EAST NEWS

Plus Minus: Czy rząd radzi sobie z pandemią?

Myślę, że jakoś sobie radzi. Tak jak wszystkie rządy na całym świecie. Nawet w krajach najlepiej zorganizowanych, bogatszych i mających silniejszą służbę zdrowia rządzący nie są w stanie w pełni nad tym wszystkim zapanować. A co dopiero Polska. Błędy wychodzą po czasie, prognozy często się nie sprawdzają, w tym temacie nie ma mądrych.

Byli tacy, którzy próbowali prorokować. Minister zdrowia Łukasz Szumowski twierdził, że maseczek nie trzeba nosić. Główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas mówił, żeby sobie lód do majtek włożyć. A obecny szef resortu zdrowia przyznał, że wszelkie rządowe plany i zapowiedzi niestety się nie sprawdzają...

Jeśli chodzi o tamtą wypowiedź pana Pinkasa, to była wyjątkowo nietaktowna.

...premier Morawiecki już żegnał pandemię, a mamy jej III falę i nie wiadomo, czy ostatnią. Są gigantyczne problemy z umówieniem wizyty u lekarza, wzrosła mocno umieralność, resort zdrowia rekomenduje szpitalom zawieszenie zaplanowanych zabiegów, a pan mówi, że sobie całkiem nieźle radzimy?

Pan przywołuje tylko wybrane, niefortunne wypowiedzi. Nie będę zaprzeczał faktom. Pamiętajmy jednak, jakie było początkowo stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia w sprawie maseczek. W tej przytłaczającej atmosferze pandemii musimy szczególnie uważać na to, co mówimy, bo czas wszystko boleśnie weryfikuje. Nasi ministrowie też się szybko uczą. Mówią powściągliwiej. OK, nasz rząd radzi sobie średnio, znacznie poniżej oczekiwań. Ale który kraj europejski, z tych najlepiej rozwiniętych, może być dla nas wzorem, gdzie radzą sobie lepiej?

Finlandia, Irlandia, Norwegia. Wielka Brytania zaszczepiła ponad 25 mln osób. A spoza Europy – Izrael zaszczepił już większość społeczeństwa, a my – jedną dawką – ok. 6 mln.

Zgadza się, ale mówię o całościowej ocenie tego roku. Wstydu nie ma. Jeżeli ktoś mówi, że Polska radzi sobie wyraźnie gorzej od reszty krajów albo że dopuściliśmy się zaniedbań, to mówi nieprawdę. Jakiekolwiek działania podejmie rząd, zawsze będą dla kogoś niewystarczające. Rekomendacja zawieszenia planowanych zabiegów wynika z braku wystarczającej liczby anestezjologów i smutnej konieczności kierowania ich tam, gdzie zagrożone jest już samo życie, a nie tylko zdrowie.

Rządzicie od pięciu lat. Wydaje się, że to wystarczający okres na przeprowadzenie zmian w służbie zdrowia.

To my zrobiliśmy przełom, zwiększając o połowę liczbę przyjęć na kierunki medyczne. Jednak owoce tego bardzo dobrego ruchu zobaczymy co najmniej po sześciu latach, a uwzględniając okres robienia specjalizacji, nawet później. A poza tym cudów też nie zrobiliśmy. Mamy świadomość, że pomimo tych pięciu lat w dalszym ciągu jest wiele do zrobienia. Jestem w Sejmie od 1997 r., pamiętam wszystkie reformy i wszystkich ministrów zdrowia. Potrzebne są większe nakłady i systemowe zmiany w ochronie zdrowia, to oczywiste.

Odpuściliście sobie reformę służby zdrowia, jako coś politycznie nieopłacalnego, na rzecz programów socjalnych, które dają wymierną korzyść wyborczą.

Polski nie uleczyliśmy. Jeszcze. Ale walka z najbardziej wstydliwym problemem ludzkiej biedy, dzięki 500+, zakończyła się sukcesem.

Tylko że 500+ było pomyślane jako program prodemograficzny.

Niestety, w tym zakresie 500+ dało rozczarowujący wynik. Okazało się, że ten bardzo kosztowny program nie przyniósł oczekiwanych efektów. Nie wpłynął znacząco na podniesienie poziomu dzietności, ale ubóstwo wyraźnie się zmniejszyło. Pytanie, jak wyglądałaby demografia, gdyby nie było 500+? Rzeczywistość okazała się brutalna, a efekty demograficzne są skromne, wręcz niepokojące. Błędem okazało się myślenie, że 500 zł spowoduje, że przysłowiowe bociany zaczną fruwać, a Polki zaczną rodzić na potęgę. Byliśmy trochę naiwni. Okazało się, że potrzeba znacznie więcej, samo 500+ nie wystarczy.

Jak to więcej?

Więcej środków na stworzenie nowych programów, które sprzyjają dzietności, można uzyskać przez reformę obecnego systemu wsparcia. Wszelkie programy społeczne, socjalne, zasiłki, świadczenia powinny być objęte w Polsce kryterium dochodowym. Nie sądzę, że jesteśmy krajem na tyle bogatym, żeby każdy otrzymywał 500 zł na dziecko. Nieporozumieniem jest, że osoby zamożne, o bardzo wysokich dochodach, korzystają z 500+.

To dlaczego tego programu nie zreformujecie?

Hegemonem w Zjednoczonej Prawicy jest PiS. Od kilku lat toczy się dyskusja na temat innej, bardziej sprawiedliwej redystrybucji środków. Apele do bogatych, żeby dobrowolnie zrezygnowali z programów pomocowych, są wzruszające, ale bardzo naiwne. W końcu tworzone prawo ma mieć nie tylko funkcję regulacyjną, ale również społeczną i etyczną.

Solidarna Polska postuluje, żeby zreformować program 500+, aby objął tylko najbardziej potrzebujących, a nie bogatych?

Mogę przedstawić jedynie swój osobisty pogląd w tej sprawie. Podstawowym kryterium powinien być dochód na osobę, bo to tak naprawdę oddaje rzeczywistą sytuację materialną danej rodziny. Przy dochodach powyżej załóżmy 4–5 tys. zł na osobę, nie ma potrzeby wsparcia ze środków publicznych. Dzięki reformie programu 500+ moglibyśmy np. dofinansować ochronę zdrowia.

A nie będzie odwrotnie i przed kolejnymi wyborami wypłaty w ramach 500+ zostaną zwiększone? Dla wszystkich.

Jestem zwolennikiem waloryzacji wszelkich świadczeń, w końcu to nie tyle podwyżka, co utrzymanie ich realnej siły nabywczej.

Czyli przekupujecie Polaków przed wyborami, mimo że pieniądze są potrzebne gdzie indziej?

Nie nazywałbym tego przekupstwem. Patrząc w ten sposób na programy socjalne, musielibyśmy uznać, że wszystkie europejskie kraje są skorumpowane i przekupują swoich wyborców zasiłkami.

Czy w takim razie macie jakiś pomysł na demografię?

Trzeba postawić na większą opiekę i wsparcie. Tu zgadzam się z innymi, również z opozycją – więcej przedszkoli, żłobków, elastyczne modele pracy dla rodzin, tańsze mieszkania. To są elementy, które budują stabilność i poczucie bezpieczeństwa. Nie do przecenienia są warunki na rynku pracy i sytuacja mieszkaniowa. Podobają mi się pomysły powiązania wsparcia przy zakupie mieszkania z demografią, np. duży kredyt na mieszkanie dla młodej rodziny i następnie za każde dziecko 25 proc. umorzenia. Trzeba zwiększyć pomoc dla młodych małżeństw. Program Mieszkanie+ nie za bardzo „wypalił", musimy poszukać nowych rozwiązań i źródeł wsparcia.

Jak pan chodzi do lekarza, to jest pan zadowolony z tego, jak funkcjonuje ochrona zdrowia?

Jestem w powszechnym systemie. Nie mam złotej karty. Nie mamy już opieki na Wołoskiej (w szpitalu MSWiA), jak kiedyś to było w Sejmie. Czasy się zmieniły. Jeżeli chcesz chorować, to jedź do swojego lekarza. Osoby, które mają to szczęście, że jakiegoś lekarza znają, mają zawsze łatwiej. Trzeba powiedzieć wyraźnie – polska służba zdrowia cały czas nie jest taka, jaka być powinna. Mam świadomość, że nie udało nam się jej znacząco poprawić. Przede wszystkim brakuje lekarzy i kadry medycznej.

Dobrze się panem opiekuje służba zdrowia?

Ostatnio mam problemy zdrowotne, choć zawsze miałem zdrowie jak wół. Ale po sześćdziesiątce zaczynam się powoli sypać.

Tadeusz Cymański się sypie?

Zrobiłem badanie profilaktyczne i mam takie rozpoznanie nieciekawe, z tych najgorszych rodzajów. Szczęście w nieszczęściu, że nie jest to schorzenie bardzo złośliwe, ale jedynie trochę złośliwe.

Co to jest?

Dopadł mnie nowotwór – GIST. To mięsak, mało agresywny, rzadko dochodzi do przerzutów. Dzięki wczesnemu wykryciu podczas badań profilaktycznych jest szansa, że skończy się dobrze. Nowotwór nowotworowi nierówny. Mój rak nie jest najgorszy. Po sześćdziesiątce zwłaszcza warto przynajmniej raz na rok sobie zrobić to USG jamy brzusznej, nawet kosztem czasu i nadwyrężenia budżetu. Profilaktyka pozwala wykryć chorobę, zanim pojawią się wyraźne objawy.

Jak pan się czuje?

Mam pozytywne usposobienie i szybko zacząłem się oswajać z tą świadomością. Zacząłem robić kolejne badania, w tym krwi, histopatologię. Nic mnie nie boli. Mam inną perspektywę niż człowiek, którego nagle coś zaczyna boleć i okazuje się, że to rak. Dzięki regularnym badaniom kontrolnym udało się go wykryć na wczesnym etapie. Ważny jest zdrowy tryb życia...

Zaraz, przecież pan kopci jak smok.

Kopciłem. Już nie palę. Nie wiem, jak się to skończy, bo nikt nie ma gwarancji, nawet przy mało złośliwym nowotworze i wczesnym wykryciu. Ale pozostaję optymistą. W krajach, gdzie służba zdrowia jest bogatsza, lepiej zorganizowana, są badania przesiewowe na szeroką skalę i właśnie dzięki temu mniej ludzi tam umiera. Polska ma wysoki wskaźnik umieralności na nowotwory. Czekam na zabieg operacyjny, zobaczymy, co dalej.

Pierwsza reakcja na informację o nowotworze?

Zaskoczenie i niedowierzanie. Mam 66 lat i całe życie byłem zdrowy, a tu nagle coś takiego. Covid otworzył oczy wielu ludziom, nie tylko mnie. Inaczej się teraz mówi o życiu, cierpieniu i śmierci, inaczej się te sprawy odczuwa. Tak nagle odeszło wielu bliskich nam ludzi. To jest taki moment, kiedy człowiek się zastanawia nad swoim życiem. Czym innym jest pewnie taka diagnoza dla człowieka młodego. Przyjąłem to z pewnym spokojem, ale i niepokojem, nie będę udawał chojraka. Kto się nie boi? Nawet jak w tej chwili rozmawiamy, a przecież o tym się raczej nie rozmawia, bo nie jest w zwyczaju mówić o raku.

Mówienie o nowotworze jest wstydliwe?

W naszej kulturze wciąż chyba tak. Ja nie widzę powodu, żeby coś ukrywać. Nie chcę się z tym obnosić, ale skoro pan pyta, to odpowiadam. Być może ktoś to przeczyta i zrozumie, że warto się badać, że jak nic nie boli, to wcale nie znaczy, że nic nas od środka nie zżera. Badania profilaktyczne to podstawa! Nie wiem, jak to się dalej potoczy. Służba zdrowia działa tak, jak działa, ale zmiany jakieś są i nawet przy takich trudnościach i niedofinansowaniu nie jesteśmy zostawieni sami sobie. Mamy wielu znakomitych i bardzo oddanych pacjentom lekarzy. Tyle tylko, że trzeba również dbać o styl życia – odpoczynek, zdrowe odżywianie, ruch, no i ograniczanie nałogów, a najlepiej całkowite ich wyeliminowanie. I powtórzę, warto się regularnie badać. Nie bójmy się chodzić do lekarza. Gdybym nie robił badań kontrolnych, to nie wiadomo, jakby się to skończyło, gdyby rak sam o sobie dał znać i poszedłbym do lekarza, bo coś mnie zabolało. Po sześćdziesiątce co pół roku zawsze robię badania krwi. Po śmierci mojego szwagra, który zmarł na raka płuc, rodzina zaczęła mnie namawiać na bardziej szczegółowe badania. No i tak to wyszło przy okazji.

Kiedy ma pan operację?

Czekam na termin. W szpitalach tymczasowych są sytuacje, że jeden anestezjolog ma dziesięciu pacjentów i przeprowadza zabiegi, w których stawką jest życie. Teraz są jeszcze większe dramaty ludzi pod respiratorami. Wskaźnik respiratorowej śmierci mamy wysoki. W sytuacji braku anestezjologów pozostaje często dramatyczny wybór pomiędzy obsługą planowanych zabiegów a opieką nad ofiarami covidu, których życie jest bezpośrednio zagrożone. Zawsze byłem przeciwnikiem łatwego rzucania oskarżeń. Aby oskarżyć kogokolwiek o spowodowanie śmierci, trzeba mieć naprawdę bezsporne dowody. Dotyczy to wszystkich uczestników sceny politycznej – również nas. Ta skłonność do łatwych oskarżeń powoduje polityczną wrogość, która się przelewa na coraz bardziej podzielone i zmęczone społeczeństwo. Starałem się być sprawiedliwy w życiu i tego oczekuję od innych.

Zrobił pan sobie życiowy bilans?

Tak. Mój dziadek, który przeżył prawie 100 lat, zawsze mówił: mogę spokojnie umierać, bo nikogo nie podeptałem. Starałem się go naśladować. Może dlatego każdemu mogę spojrzeć w oczy, nawet politycznemu przeciwnikowi. Wśród swoich politycznych konkurentów rzadko wzbudzam agresję. Kiedyś pewien taksówkarz powiedział mi, że jego rodzina jest przeciwko obecnemu rządowi, nie lubi mojej partii, ale mnie lubią, bo ja „nigdy nikogo nie niszczę".

A politycznie?

Zrobiliśmy wiele, ale nie udało nam się kilka rzeczy. Nie zrealizowaliśmy postulatu kwoty wolnej od podatku w wysokości 8 tys. zł, bo to była nieco szalona obietnica, która kosztowałaby Polskę ponad 20 mld zł. Ale poprawiliśmy sytuację tych najsłabszych, a tym, którzy „Pana Boga trzymają za nogi", powiedzieliśmy: po co wam kwota wolna? Po co kwota wolna np. panu Stypułkowskiemu, prezesowi mBanku, który zarabia miliony? Po co jemu 3 tys. zł kwoty wolnej od podatku?

Co pan zrobił dla Polski?

Nie mogę pochwalić się żadnym konkretnym, spektakularnym sukcesem, który byłby kojarzony z moim nazwiskiem. Poza tym wyznaję zasadę, że ocena mojej pracy należy do innych. Co może poseł w pojedynkę? Byłem sprawozdawcą projektów, pracowałem w komisjach finansów, zdrowia i polityki społecznej. Wszystko, co robiłem w Sejmie, to wyrażanie opinii i reprezentowanie moich wyborców. Na ile to było możliwe, starałem się wpływać na bieg wydarzeń, na kształt proponowanych rozwiązań. Byłem zawsze aktywnym posłem, zabierałem głos w wielu ważnych kwestiach. Pamiętajmy jednak o tym, że w realnej polityce decydują najczęściej nieformalne, niewielkie gremia. Niektórzy powiadają, że czasem są to nawet gremia jednoosobowe.

Jarosław Kaczyński decyduje o najważniejszych kwestiach w Polsce?

Decyzje podejmują ci, którzy składają podpis albo głosują. Natomiast rola Jarosława Kaczyńskiego jest nie do przecenienia. Jego stanowisko ma tak duże znaczenie, że w praktyce często jest rozstrzygające. Myślę, że dla nikogo nie jest to tajemnicą.

Chciałby pan, żeby w przyszłości, gdyby opozycja rządziła, to tak silny lider jak Jarosław Kaczyński nieformalnie zarządzał państwem?

Nie widzę u nich takiego człowieka. Silny i niekwestionowany przywódca jest atutem każdej formacji. Co do nieformalnego zarządzania państwem to najważniejsze jest, jak wpływa to na sytuację obywateli. Może przynosić to pozytywne albo negatywne konsekwencje. Sam fakt istnienia takiego nieformalnego wpływu nie przekreśla demokracji. Co najwyżej może się w takiej chwili pojawić pojęcie reglamentowanej demokracji.

Mamy w Polsce reglamentowaną demokrację?

Polska demokracja jest ciągle młoda i cały czas dojrzewa, wspólnie się jej uczymy. Istotnym problemem w jej dalszym rozwoju staje się słaba kondycja demokracji wewnątrzpartyjnej. W mojej opinii dotyka to wszystkich środowisk politycznych. Brakuje mi mechanizmów konsultacji, szerszego pola do dyskusji i wymiany poglądów, słowem – realnego wpływu na kształt stanowionego prawa. Mamy bardzo krótkie debaty w Sejmie, jeśli można to nazwać debatą, a na klubie parlamentarnym jeszcze krótsze. Zresztą na klubach nie ma już praktycznie dyskusji. O wielu decyzjach państwa dowiadywałem się nagle, niekiedy z mediów. Żałowałem, że nie miałem możliwości wypowiedzieć się w różnych kwestiach przed ogłoszeniem stanowiska. Ktoś gdzieś tam „na górze" podjął ważne decyzje, a my później musimy tłumaczyć je ludziom i bronić ich w mediach. Nie powinno tak być. Nie zaliczam się do tchórzy, a czasami odwaga polega nawet na takich drobiazgach, że wyrazi się jakąś wątpliwość. A tu nie ma gdzie i komu. Nasza demokracja jest niepełna, a przecież będąc w opozycji, chcieliśmy większej transparentności, praw dla opozycji, debaty, wykluczenia kolesiostwa, nepotyzmu. Boję się, że jako polityk niewystarczająco dużo zrobiłem dla innych. To rozliczenie nie daje mi satysfakcji i poczucia spełnienia w polityce.

Zostawmy politykę. Lech Wałęsa, który ma wiele problemów zdrowotnych, przed ostatnią operacją powiedział mi, że już jest spakowany, nie boi się przejścia na tamten świat.

Ja nie jestem przygotowany, nie jestem spakowany. Nie chcę umierać. Z całym szacunkiem, ale nie za bardzo też wierzę w takie deklaracje, jak ta prezydenta Wałęsy. Bardzo boję się cierpienia, bo chyba najgorsza jest ta droga. Sam moment śmierci to jest chwila, natomiast cierpienie...

Boi się pan?

Obawiam. Wszystko się kiedyś kończy. Miałem dużo szczęścia w życiu, nawet w chorobie mam szczęście. Mogło być inaczej, mogło być gorzej. Mam naturę pozytywną. Często mam wrażenie, że jestem pieszczochem losu. Ominęły mnie nieszczęścia, typu choroba dzieci, rodzice żyli ładne lata, chociaż ojciec trochę za wcześnie umarł. Szczęście miałem w pracy, szczęście miałem do ludzi i tak myślę sobie czasami, kiedy mnie to szczęście opuści. Ale nawet teraz, jakby mnie tak na chwilę wypuściło z ręki, to wciąż mam nadzieję. Mój lekarz mówi mi, że będę żył i jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to jedyną rzeczą, która mnie może czekać, to co pół roku kontrolne badania. A jeszcze chciałbym coś zrobić dla innych. Jeszcze chciałbym trochę pożyć.

- współpraca Jakub Czermiński

Plus Minus: Czy rząd radzi sobie z pandemią?

Myślę, że jakoś sobie radzi. Tak jak wszystkie rządy na całym świecie. Nawet w krajach najlepiej zorganizowanych, bogatszych i mających silniejszą służbę zdrowia rządzący nie są w stanie w pełni nad tym wszystkim zapanować. A co dopiero Polska. Błędy wychodzą po czasie, prognozy często się nie sprawdzają, w tym temacie nie ma mądrych.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich