Najbardziej palący spór polityczny przełomu roku dotyczy cen gazu, a szerzej inflacji. Trwa licytacja na wzajemne wytykanie sobie dawnych i niedawnych win. Kiedy bliski opozycji komentator odkrywa, że pierwszą dyrektywę klimatyczną Unii Europejskiej akceptował Lech Kaczyński, a z kolei polityk Solidarnej Polski chce za tę politykę stawiać Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu, mamy poczucie, że kolejne bariery śmieszności są już nie przekraczane, a rączo przeskakiwane.
Zarazem to jest dziś temat najmocniej obchodzący Polaków, bo w dramatyczny sposób przekłada się na ich portfele i codzienne życie. Na tym tle zamknięta wetem prezydenta awantura o tzw. lex TVN blednie z minuty na minutę. A jednak jest ważna, bo może dowodzić bezsilności Zjednoczonej Prawicy. Nachylone nieco w prawo, ale coraz bardziej krytyczne wobec PiS think tanki typu Nowej Konfederacji czy Klubu Jagiellońskiego wieszczą początek pisowskiego imposybilizmu, któremu ma patronować polityk wojujący niegdyś tym hasłem: Jarosław Kaczyński.
Sukces na chwilę
Po co Kaczyński polecił pół roku temu poprawienie ustawy o radiofonii i telewizji? Cel jawił się jako mocno niejasny. Jeśli ktoś na początku wierzył, że to droga do zamknięcia TVN, to chyba myśl ta szybko wywietrzała z głów. Prezes powtarzał kilka razy, że nie taki jest cel, i chyba miał rację. Może chodziło o próbę narzucenia grupie Discovery jakichś negocjacji w sprawie biznesowego partnera (choć wątpliwe, aby istniał konkretny scenariusz). A może tylko o satysfakcję z rozwścieczenia liberalnych elit, dla których to było uderzenie w „ich telewizję". Możliwe też, że przy okazji chciano pogrozić nowej amerykańskiej administracji Bidena – po podtrzymaniu przez nią przy życiu projektu Nord Stream 2 i generalnym pomijaniu Polski przy konsultowaniu polityki na wschodzie Europy.
Czytaj więcej
- Odmawiam podpisania nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Zamykam ten temat. Oddaję Sejmowi do ponownego rozpatrzenia - zapowiedział prezydent Andrzej Duda.
Kosztem było jednak wrzenie wewnątrz Polski i pogarszanie własnego wizerunku na zewnątrz. W momencie kiedy Ameryka, nawet ta Bidena, obecnemu rządowi jest jednak jako partner potrzebna. Recytacje, że chodziło o zastosowanie unijnych norm dotyczących udziału kapitału spoza Unii w medialnych przedsięwzięciach, brzmiały w każdym razie zabawnie, skoro zauważono potrzebę tej korekty dopiero po sześciu latach. A nie dostrzeżono by jej na pewno, gdyby wybory w roku 2020 wygrał Donald Trump. Sam prezydent Duda skądinąd celnie polemizował z tym konkretnym projektem. Żądanie zmiany struktury własnościowej firmy w ciągu pół roku to jest coś w rodzaju inwazji na inwestora.