W „Lamb" Valdimara Jóhannssona są też echa nordyckich baśni, gdzie ludzie mogą wysłuchiwać swoich historii w brzuchu wilka, który ich zjadł... Tutaj tytułowe jagnię rodzi się na farmie Marii i Ingvara. Na ciele dziecka tkwi głowa jagnięcia. Dla otępiałych z bólu ludzi to okazja do pokochania kogoś, do wypełnienia pustki. Kładą więc tę dziwną hybrydę do łóżeczka, nazywają Adą, jak utraconą córkę. Film Jóhannssona część krytyków nazywa horrorem. Mimo niespodziewanych zwrotów akcji, mimo atmosfery niepokoju, „Lamb" jest również opowieścią o potrzebie uczucia, macierzyńskiej miłości, samotności ludzi, którzy mieszkają pod jednym dachem, ale po tragedii nie potrafią być dla siebie wsparciem. Żyją wśród codziennych obowiązków i nagle chwytają się czegokolwiek, co może przynieść nadzieję. Tylko czy ta chwila może trwać? Co będzie, jeśli zjawi się w ich domu ktoś z zewnątrz? Osadzona w śnieżnych bezkresach opowieść okazuje się skomplikowana i głęboko ludzka. Debiutant z Islandii, który dotąd pracował przy filmach jako technik w pionie operatorskim, wykazał się sprawnością reżyserską i umiejętnością budowania nastroju. Świetna jest w głównej roli Noomi Rapace, hollywoodzka gwiazda, która urodziła się w Szwecji, a wychowała w Islandii. Zmontowała „Lamb" Agnieszka Glińska, film jest polską koprodukcją. Brawo dla naszych rodzimych producentów za wejście w tak nieoczywisty, a jednocześnie tak ciekawy projekt.

„Lamb", reż. Valdimar Jóhannsson, dystr. Gutek Film