aby poświęcić się reportażowi fotograficznemu. Od 1954 r. przez 16 lat drukował swoje materiały w prestiżowym tygodniku „Epoca". Miałem przyjemność poznać bliżej wybitnego włoskiego publicystę Indra Montanelliego, którego pod względem kultury i znajomości historii porównywano do Winstona Churchilla. Przyjaźniłem się z cenionym dziennikarzem ekonomicznym Paolem Bonaiutim, późniejszym doradcą Berlusconiego.
A podziwiałeś Orianę Fallaci? W Polsce jest legendą. Jaki był jej status w Italii?
Miała znakomite nazwisko, zawsze zaciekle walczyła o wolność intelektualną. Wzmacniała ton zwłaszcza wtedy, gdy jej zdaniem należało to robić na przekór konformizmowi. Miała styl: twardy, nieubłagany, ostry. Ale rangę najsłynniejszej włoskiej dziennikarki na świecie osiągnęła dopiero po 11 września 2001. Surowa, ale prawdziwa, gwałtowna i realistyczna, podzieliła opinię publiczną. Była jednakowo kochana i nienawidzona, odrzucana przez antyglobalistów, oskarżana o rasizm, trzymana z dala od polityków, ponieważ zdaniem wielu jej tezy były skierowane przeciw solidarności i wolności lewicy. Nawet ci, którzy napiętnowali ją jako okrutnego buntownika, skandalistę czy piromana, kupowali jej książki. A sprzedała ich 20 mln na całym świecie. W ostatnich latach życia za bezwzględną krytykę inwazji islamskiej w Europie znalazła się w centrum skrajnych kontrowersji, wręcz na indeksie za wyrażanie niewygodnych i „wątpliwych" myśli. Historia jednak się odwróciła. Po jej śmierci coraz częściej słyszymy: „Przepraszamy Oriano, miałaś rację". Ja nie muszę się dopisywać, bo od dawna byłem jej ambasadorem.
Jak postrzegano z tamtej perspektywy polski świat dziennikarski? Czy się liczył? Jakieś nazwiska? Kapuściński?
Nikt nie znał polskiego dziennikarstwa. Nawet Kapuścińskiego, który jednak cieszył się popularnością jako pisarz literatury faktu, nie dziennikarz.
Czy można odpowiedzialnie powiedzieć, że poprzednie pokolenie różniło się in plus umiejętnościami, kompetencjami?
Nie mam wątpliwości. Wysoki poziom życia, postęp technologiczny, świat nadmiaru i wielorakich bodźców
– wszystko to przyczyniło się do tego,
że ludzie wydelikatnieli, stracili pazury, nie potrafią mierzyć się z trudnościami, gubią się przy pierwszej przeciwności losu. Ponadto, feminizacja życia odebrała mężczyznom nie tylko spodnie, ale i poczucie pewności siebie, godność i siłę.
Kiedy wróciłeś do Polski?
Po wielu latach nieobecności trafiłem do Warszawy na początku lat 80. Od tamtej pory przyjeżdżałem częściej lub rzadziej. Przez całą pandemię skrywam się w Polsce, bo tu czuję się odrobinę bezpieczniej. Któregoś dnia, w latach 90., lądując na Okęciu, w roztargnieniu okazałem włoski paszport, ale oficer Straży Granicznej poprosił o polski dokument. Po wręczeniu uśmiechnął się szeroko: „Witamy w ojczystych progach". Wzruszył mnie do głębi serca tym przywitaniem. Przypomniał, że taki wagabunda jak ja, polacco-italiano, obywatel świata, ma swoją ojczyznę. Gdy pół wieku temu wyemigrowałem, aby otworzyć sobie drogę do odkrywania świata, o którym śniłem od dzieciństwa, peerelowska władza nazwała mnie marnotrawnym synem narodu.
Świat jakiego dziennikarstwa zastałeś w kraju?
Byłem pozytywnie zaskoczony europejskim poziomem, widziałem dużo dobrych piór.
Przyjęto cię z otwartymi rękami, czy byłeś zagrożeniem dla gwiazd epoki postkomunizmu?
Nikt nie okazywał estymy, ale prawie wszystkie duże redakcje chętnie drukowały moje materiały. Ale niejednego dziennikarza kłuła w oczy moja autorska obecność na łamach prasy międzynarodowej. Niektórych po dzień dzisiejszy razi, że jestem dobrze widziany przez mężów stanu i dostojników Kościoła, że mogę umówić się na kawę czy lunch z liderami prawicy i lewicy, ludźmi, z którymi mogę się zgadzać i równie dobrze wieść spory. Dwaj prezydenci, należący do przeciwstawnych ugrupowań politycznych, nadali mi państwowe odznaczenia, oba za rozsławianie imienia Polski w świecie. W dobie globalizacji odbieram to jako wzór nowoczesnego patriotyzmu. Przeżywam jednak, że do niedawna wiodący kraj wschodniej części UE na własne życzenie przestał się liczyć. Na salonach Europy uważa się, że staliśmy się kulą u nogi.
Obserwujesz polskie media od 1990 r. Jakie zaszły zmiany, także w sensie wyedukowania ludzi, posiadanych umiejętności zawodowych, otwartości głów?
Średnio biorąc, polskie media wyróżniały się wtedy wyższym poziomem intelektualnym. Z czasem zeszły do średniego europejskiego poziomu.
Czujesz się doceniony?
Dzisiaj kasta sztucznie wyniesionych na ołtarze celebrytów nie pozostawia miejsca dla uznanych autorytetów. Traktuję życie jak jeden nieustanny sukces i z różnych powodów czuję się docenionym. Moje teksty są drukowane i w „Rzeczpospolitej", i w „Sieci", w katolickiej „Niedzieli" i lewicowym „Przeglądzie". Tak w prasie prorządowej, jak i niezależnej. To dla mnie chluba, jestem dumny, że mogę cieszyć się całkowitą niezależnością i stać ponad wszelkimi podziałami partyjnymi, które dzielą społeczeństwo, w czym wielu niedowartościowanych kolegów widzi uprawianie prostytucji. Mam ponadto rzeszę wiernych czytelników moich książek. „Pasja życia" doczekała się kilkunastu nakładów i wysoko oceniają ją trzy pokolenia. Laurem jest fakt, że moje imię przyjęła na swojego patrona szkoła podstawowa w Mostach na przedmieściu Lęborka. Mam dużo satysfakcji, kiedy na spotkaniach autorskich w małych miasteczkach widzę zapełnione sale. Znają mnie i w Rosji, i w Peru, gdzie otrzymałem zaszczytne odznaczenie za odkrycie źródeł Amazonki.
Jakie widzisz dziś przed sobą wyzwania?
Jestem jednym z niewielu uczestników życia publicznego, którzy mają śmiałość iść pod prąd i głośno skłaniać do ocieplania stosunków dobrosąsiedzkich z Rosjanami. Ponadto, nie pozostając bierny wobec kłótni narodowych, postanowiłem zainspirować patriotyczny projekt kruszenia murów w umysłach zwaśnionych rodaków.
A może czujesz się zmęczony chaosem, jazgotem internetu?
Nie jestem tym szczególnie przymulony, ale na pewno zniesmaczony.
Jaka jest przyszłość w Polsce i świecie dla takich ludzi jak ty – dziennikarzy-podróżników?
Żadna. Nie ma już dzisiaj prawdziwych wzorców, liderami opinii stali się wykorzystujący płatne promowanie influencerzy.
A jakie podróże chciałbyś jeszcze w życiu odbyć? Jest jeszcze coś, do czego cię ciągnie?
Powiem tak: jestem spełniony. Żyłem bez granic, byłem naocznym świadkiem niezwykłych wydarzeń, spenetrowałem świat, którego już nie ma, poznałem ludzi, których nie sposób zapomnieć. Temat ekstremalnych eksploracji pozostał już za mną, teraz wojażuję z przedkładającą komfort nad przygodę Lindą, która wcześniej nigdy nie odważyła się ruszyć ze mną w drogę.
Jakbyś chciał przejść do historii polskich mediów?
Nigdy o tym nie myślałem.
Jacek Pałkiewicz (ur. 1942)
Dziennikarz i podróżnik, członek rzeczywisty Królewskiego Towarzystwa Geograficznego. Dociekliwy i zachłanny świata reporter, który przez dziesiątki lat poszukiwał osobliwości ginących cywilizacji. Eksplorator Atlantyku i Amazonki, specjalista od karkołomnych wypraw i przełamywania barier. Przecierał szlaki na Borneo i Nowej Gwinei, na Saharze i na najdalszych kresach Syberii. Zabierał swoich czytelników poza granice znanego świata. Wydał około 30 książek, najnowsza, „Palkiewicz.com", ukazała się w październiku 2020. Najpopularniejsze, „Pasja życia" i „Syberia", doczekały się kilkunastu wydań. Magazyn „Press" umieścił go na czwartym miejscu najczęściej tłumaczonych polskich autorów za granicą. Najważniejsze swoje teksty zgromadził na stronie palkiewicz.com