W skąpanym w neonach mieście outsiderka Sam (Karen Gillan) zabija kogo popadnie na zlecenie Firmy. Przed laty tajemnicza organizacja zatrudniała również matkę dziewczyny (Lena Headey), która wykonywała identyczną robotę. Sam wpada w kłopoty, gdy pociąga za spust w nieodpowiednim momencie. Dostaje cynk, by się ulotnić, ale zamiast posłuchać, postanawia ratować ośmiolatkę poznaną w trakcie felernej misji.

Film Papushado to akcyjniak o zabójczyni do wynajęcia, który zjada własny ogon. Zresztą niełatwo o oryginalność na gruncie tej konwencji. Wszystko gdzieś już było, więc reżyserowi nie pozostaje nic innego, jak uczynić z całości popkulturową i postmodernistyczną zgrywę przypominającą tytułową mieszankę wybuchową (przywodząca na myśl westernowy pojedynek bitka w kręgielni jest wspaniała, podobnie jak potyczka z przebranymi za potwory bandytami). O ile w sekwencjach walk, strzelanin i pościgu energii jest co niemiara, o tyle brakuje jej na poziomie drętwych dialogów.

Choć na pierwszy rzut oka to silnie kobiece kino, to jednak jego feministyczny wymiar jest li tylko powierzchowny (zwłaszcza że za kamerą stoją niemal wyłącznie panowie). Bohaterki, na co dzień działające pod przykrywką bibliotekarek, czerpią z tych samych rozwiązań, co wcześniej faceci. Innymi słowy: aby im się powiodło, muszą być po prostu bardziej zabójcze niż ich męscy przeciwnicy. Szkoda, że nie wykorzystują więcej inteligencji, której z całą pewnością im nie brak, a jedynie kopią tyłki.

„Zabójczy koktajl", reż. Navot Papushado, dystr. M2 Films, film w kinach