Polska polityka od dawna przesycona była emocjami. A jednak każda następna kampania wyborcza pod tym względem coraz bardziej zaskakiwała. Trudno przewidzieć, jakie argumenty mogą w niej jeszcze paść. Wojna o samorząd przyniosła kolejne niespodzianki.
Oto „Gazeta Wyborcza", ostoja liberalno-lewicowej opozycji, decyduje się ledwie dwa dni po wyborach wydrukować na drugiej stronie, powyżej redakcyjnych komentarzy, tekst przedstawiany jako fragment listu czytelnika (podpisanego „Antyhipokryta"). Dziwnie kojarzący się ze stylem naczelnego „Wyborczej" Adama Michnika, w niezwykle emocjonalny sposób występuje w imieniu mieszkańców dużych miast, a w ich ramach w imieniu ludzi wykształconych, którzy zdaniem autora utrzymują całą resztę: rolników, emerytów, ludzi po podstawówkach. Choć tekst jest adresowany do polityków PiS, buzuje autentyczną urazą i lekceważeniem wobec tych grup.
Okopmy się w metropoliach!
Oto kluczowy fragment: „Rządźcie sobie spokojnie z proboszczami w Tłuszczu i Małkini, w Szczuczynie i Jaśle. (...) Ale prosimy po dobroci: odczepcie się od miast! Nie próbujcie nam narzucać swojej endecko-moczarowskiej, woniejącej pleśnią i naftaliną, narodowo-katolickiej ideologii, nie próbujcie nam odbierać naszych teatrów i kin, naszych gazet i rozgłośni, telewizji, które lubimy! Wara wam od tego! Skupcie się na Podlasiu, Podkarpaciu, róbcie tam nowe Bawarie, chodźcie z miejscowymi na msze, odsłaniajcie pomniki Lecha Kaczyńskiego i Jana Pawła II".
Skąd aż takie emocje? Niedzielny wieczór wyborczy, a częściowo i poniedziałek, upłynął pod znakiem świętowania sukcesu opozycji, a przede wszystkim Koalicji Obywatelskiej – pomimo jej drugiego miejsca w walce o sejmiki. Za symbol triumfu uznano wygraną w pierwszej turze polityka PO Rafała Trzaskowskiego w Warszawie, ale też świętowano inne zwycięstwa kandydatów KO w miastach. Jednak założono a priori, że wobec mało przekonującego ogólnego wyniku PiS (początkowo 32 proc.) jego wygrana w 9 na 16 sejmików wojewódzkich nie przełoży się na kontrolę nad prawie żadnym z nich (jak w roku 2014). Sprzyjały temu zawyżone rezultaty PSL, żelaznego sojusznika Platformy.
Poniedziałkowe popołudnie zaczęło podmywać wrażenie „zwycięstwa bez zwycięstwa" opozycji. Okazało się, że wynik PSL gwałtownie stopniał. PiS dzięki korzystnemu układowi mandatów nie tylko wziął najbardziej naturalne dla siebie sejmiki Polski wschodniej, ale zaczął się wdzierać na zachód. Nie wiadomo, czy będzie współrządził Zachodniopomorskim albo Lubuskim. Ale już Dolny Śląsk to prawdziwa sensacja. Województwo łódzkie też mocno komplikuje cywilizacyjną linię podziału na „światło" i „ciemność". Nagle przypomniano sobie, że Koalicja Obywatelska dostała nie więcej niż sama PO w roku 2015 – a gdzie wkład Nowoczesnej czy lewicowej Barbary Nowackiej?