Mjanma to dawna Birma, azjatycki kraj wciśnięty między Indie, Chiny i Tajlandię. W lutym armia dokonała tam przewrotu i zarazem powrotu do czasów, gdy rządziła krajem: aresztowano przedstawicieli władz cywilnych, wprowadzono stan wyjątkowy. W ślad za tym – klasyka gatunku – zamknięto granice i zastosowano przymus bezpośredni wobec protestujących: użyto armatek wodnych, gumowych kul i wreszcie broni palnej. Pojawiły się ofiary.
Mimo blokady internetu i komunikatorów, które służyły ludziom do zwoływania się na protesty, tysiące manifestantów i tak wyszło na ulice przeciwstawić się puczystom. Wznosili okrzyki: „Nie chcemy wojskowej dyktatury – chcemy demokracji", „Wspieramy Ruch Obywatelskiego Sprzeciwu", „Sprawiedliwość dla Mjanmy". I domagali się uwolnienia osób przetrzymywanych w aresztach, w tym premier Aung San Suu Kyi, laureatki Pokojowej Nagrody Nobla z 1991 r., która już przed laty występowała w Birmie przeciw krwawym rządom wojskowych, za co zyskała międzynarodowe uznanie. Armia zapamiętała tamtą zniewagę.
W 1988 r., gdy ówczesny prezydent generał Sein Lwin, zwany „rzeźnikiem Rangunu", nakazał strzelać do protestujących rodaków, wzburzeni ludzie zaczęli wieczorami bić w garnki i patelnie. W podobny sposób odganiali ciemną stronę mocy także w 2007 r., gdy buddyjscy mnisi wyszli na ulice podczas Szafranowej Rewolucji i armia znów otworzyła ogień – przez kraj ponownie przeszła fala dźwięków obijanych naczyń, do których dołączyły klaksony aut.
Teraz historia się powtarza, choć młodzi ludzie – średnia wieku w liczącej 54 miliony mieszkańców Mjanmie wynosi 29 lat – nie kryją się już na dachach, lecz jawnie organizują zgromadzenia. Zbierają się w czteroosobowych grupach, bo te z udziałem pięciu lub więcej ludzi są nielegalne. Następnie unoszą dłoń z trzema złączonymi palcami, ze zgiętymi kciukiem i małym palcem, co stało się symbolem sprzeciwu wobec wojskowych w Mjanmie.
Trzy palce, które zna cały świat
Młodzi tworzą własny kod porozumiewania się jak gest trzech palców. To wspaniałe" – pisał dziennik „Frontier Myanmar". Lektura miejscowej prasy pozwala ustalić, że najpierw znak pojawił się na zdjęciu personelu medycznego szpitala w Rangunie na południu kraju: kilkadziesiąt osób w maskach i kombinezonach pokazywało trzy palce, co powtórzyli lekarze z centrum walki z koronawirusem w Mandalaj w środkowej Mjanmie – obie okutane grupy były nie do rozpoznania, więc internauci przesyłali ich fotografie, które szybko stały się wiralem sieciowym. Potem gestu użyli politycy opozycyjnej partii Narodowa Liga na rzecz Demokracji (National League for Democracy – NLD), która właśnie została odsunięta od władzy przez wojsko. Wykonali go także pracownicy Ministerstwa Elektryczności i Energii w stolicy kraju – Naypyidaw, studentki wydziałów sztuki, lingwistyki i ekonomii Uniwersytetu w Rangunie, przebrane na dodatek w kostiumy księżniczek z filmów Disneya; wreszcie mnisi z buddyjskiego klasztoru Shwe Nya Wah, a nawet policjanci przechodzący na stronę protestujących.