Plus Minus: W filmie „Gdzie jest generał" szeregowy Orzeszko mówi: „W Polsce każdy rodzi się bohaterem". Po czym dezerteruje. W tym samym czasie piloci z Dywizjonu 303 łamią zasady i zostają bohaterami. Podobnie jak major Hubal i żołnierze wyklęci, co broni nie złożyli. To nasz polski sposób na życie?
Polską historię można w dużym stopniu traktować jako ciąg narodowowyzwoleńczych zrywów, powstań i odsieczy. Okresy pozytywistyczne, rozumiane jako powolny i konsekwentny proces rozwoju lub budowania stałych wartości, pojawiają się dosyć rzadko. W dodatku właśnie wtedy, gdy działanie za pomocą zrywów jest uniemożliwione, na przykład zaborami. Brakuje więc w naszej historii odpowiednio długiego czasu „sam na sam ze sobą", w którym społeczeństwo na własny rachunek, na drodze prób i błędów dochodzi do wniosku, że lepiej załatwiać sprawy poprzez realizację długofalowych planów niż na drodze pospolitego ruszenia.
Inne miejsce w naszej literaturze zajmuje Prus, a inne – Sienkiewicz.
Właśnie. Mimo że byli prawie rówieśnikami. Wokulski odbierany jest jako nudziarz i dorobkiewicz, a Kmicic jako pełen życia bohater – chociaż gdyby tak trzeźwo spojrzeć, to pan Andrzej inteligencją raczej nie grzeszył. Gdyby dziś szukał pracy, zostałby pewnie kimś w rodzaju ochroniarza. A Stanisław Wokulski już byłby w pierwszej dziesiątce najbogatszych Polaków. Przepisy i regulacje historycznie kojarzą się nam z opresją i niewolą, więc jasne jest, że wykroczenie poza zasady odbierane jest jako akt odwagi. Można powiedzieć, że dopasowywanie się do reguł nigdy nie zostało przez nas poprawnie zinternalizowane.
Dostrzegam tu analogię do historii osób nadmiernie eksploatowanych w dzieciństwie lub poddanych ostrym rygorom (co często na jedno wychodzi). Przez całe życie może się u nich utrzymywać niechęć chociażby do płacenia za bilet w tramwaju, już nie mówiąc o płaceniu podatków urzędowi skarbowemu. Psychologicznie bowiem taka sytuacja jest odbierana tak jak wcześniejsze nadużywanie: „ktoś czegoś zażądał, a ja mam się podporządkować – a przecież obiecałem sobie, że gdy dorosnę, już nigdy nie pozwolę się w ten sposób skrzywdzić". Dlatego ci, którzy mają egzekwować od nas respektowanie prawa, odbierani są często jak złodzieje albo idioci. To z tego powodu tak trudno zaszczepić w narodzie świadomość, że płacenie podatków to wrzucanie pieniędzy do wspólnego worka, z którego korzystamy wszyscy. Mamy wrażenie, że jesteśmy systematycznie okradani. A ten, kto płaci, ile się należy, to frajer. Inna sprawa, że urzędnicy przez swoją zależność od polityki oraz zwykłą pazerność nie ułatwiają nam zadania odróżnienia sensownych reguł od bezsensownych. Gdyby dołożono nam takie podatki, jak mają Szwedzi czy Holendrzy, mielibyśmy kolejne powstanie narodowe.