Kto z nas pamięta jeszcze o noworocznych postanowieniach? Gdzie jest karnet na siłownię kupiony w styczniu? Zestawienie transakcji z karty kredytowej nie napawa optymizmem? Ile książek przeczytaliśmy od chwili, gdy na Facebooku dumnie i pełni optymizmu ogłaszaliśmy, że przeczytamy przynajmniej jedną tygodniowo? Może przynajmniej jemy mniej słodyczy?
Miesiąc temu, wraz z nadejściem Wielkiego Postu, dostaliśmy od losu (właściwie od kalendarza liturgicznego) drugą szansę, by ocalić coś z tych ambitnych planów. Posypaliśmy symbolicznie głowy popiołem i usłyszeliśmy zachęty do modlitwy, postu i jałmużny. Nie jest to praktyka zarezerwowana dla chrześcijan – wiele systemów religijnych i filozoficznych zachęca swoich wyznawców do rozwijania samodyscypliny, poskramiania impulsów i ponoszenia wyrzeczeń. Zasada jest prosta – ograniczyć się tu i teraz, by później otrzymać większą nagrodę.
Wyrzeczenia i roztropne odraczanie gratyfikacji doskonalą nas nie tylko w wymiarze duchowym. Wpływają też na jakość naszego życia społecznego i stan finansów publicznych. Aby rozwijać kwalifikacje, musimy przecież poświęcić czas, w którym moglibyśmy odpoczywać. By odłożyć więcej na emeryturę, musimy wydać mniej na bieżące zachcianki. By zwiększyć szansę na długie życie w zdrowiu, powinniśmy zrezygnować ze słodyczy i serialu, a w zamian wybrać przebieżkę w parku.
Indywidualne poświęcenia (lub ich brak) mają wymierne korzyści (lub koszty) dla rynku pracy, systemu emerytalnego czy opieki zdrowotnej. Niestety, nasze społeczeństwo – pokutną refleksję wypada bowiem zacząć od siebie – nie odnotowuje sukcesów w tej materii. Dane z różnych źródeł brzmią jak niechlubny rachunek sumienia: niewiele czytamy, mało oszczędzamy, niezdrowo się odżywiamy, rzadko ćwiczymy. Listę zaniechań można mnożyć. Nie powinniśmy jednak liczyć na miłosierdzie, dopóki nie zmienimy zachowań, które nie tylko obciążają sumienia, ale są jednocześnie źródłem poważnych wyzwań społeczno-gospodarczych. Zmiana zaś często wymaga zrozumienia przyczyn zaistniałego problemu. Niegdyś o wartości ascezy i ćwiczeń duchowych przekonywali mnisi. Dziś z pomocą spieszą też nauki behawioralne, które nie tylko wyjaśniają i usprawiedliwiają, ale pomagają znaleźć rozwiązanie dla naszych różnorakich zmagań.
Zacznijmy oszczędzać od jutra
Spójrzmy choćby na oszczędności Polaków. Coraz częściej dyskutujemy o tym, że oszczędzamy za mało, aby na emeryturze utrzymać poziom życia, do którego przywykliśmy, pracując. Zgodnie z modelami klasycznej ekonomii jako racjonalni decydenci powinniśmy dzisiaj wydawać tyle, aby nasze oszczędności plus procent składany gwarantowały nam jeżeli nie złotą, to przynajmniej nieubogą jesień życia. Tymczasem wiele badań ekonomii behawioralnej pokazuje, że ludzie wykazują tendencję do preferowania bliższych czasowo korzyści nad późniejsze, tym wyraźniej, im są one bliższe obecnej chwili. Upraszczając: wolimy 100 zł dziś, niż 150 zł za miesiąc. Jeśli jednak wybieramy między 100 zł za 30 dni a 150 zł za 31, jesteśmy skłonni poczekać na większą kwotę. Analogicznie: bez problemu zadeklarujemy, że przyszłoroczną premię w całości przeznaczymy na oszczędności długoterminowe. Ale na kilka dni przed otrzymaniem tej premii nasza skłonność, by jej nie wydać, znacząco spadnie.