Ks. Piotr Mazurkiewicz: Elity są aroganckie

Mimo że rodzina przeżywa głęboki kryzys, to dla wielu ludzi wciąż pozostaje pierwszym punktem odniesienia. Jeśli człowiek czuje się samotny, potrzebuje wsparcia, to pierwsza pojawia się myśl o rodzinie. Nie ma ona żadnej właściwie konkurencji - mówi ks. prof. Piotr Mazurkiewicz, europeista, filozof polityki.

Publikacja: 08.11.2019 10:30

Ks. Piotr Mazurkiewicz: Elity są aroganckie

Foto: Gość Niedzielny/Forum, Jakub Szymczuk

Plus Minus: Zespół pod kierownictwem księdza profesora przeprowadził badania postaw młodzieży z Europy Środkowej wobec totalitaryzmu. Jak się okazuje, te postawy nie zawsze są jednoznacznie negatywne.

Zauważyliśmy wiele niepokojących elementów, które wiążemy z postawami pretotalitarnymi. W pewnych okolicznościach zewnętrznych ci, którzy propagowaliby totalitaryzm w nowej formie w pewnych obszarach, nie natrafiliby na opór ze strony młodzieży, w niektórych spotykałby się on wręcz z życzliwością.

Jakie to obszary?

Przykładowo, tylko połowa młodzieży broniłaby niezależności elit kulturalnych i społecznych od państwa. Gdyby władza polityczna chciała te elity sobie podporządkować, 20 proc. badanych uznałaby to za normalne. Mogłoby się więc okazać, że nie ma kto ich bronić.

Stojąc przed dylematem, wolność czy bezpieczeństwo, młodzi opowiadają się za bezpieczeństwem. Prawie połowa nie wyklucza prawa władzy do zawieszenia zasad demokracji w sytuacji zagrożenia. Czego młodzi się boją?

Ten lęk pojawił się w związku z zamachami terrorystycznymi. W świecie polityki spowodowały one skłonność do tego, by przejmować coraz większą kontrolę, zwiększać poziom inwigilacji społeczeństwa, oferując w zamian poczucie bezpieczeństwa.

A przecież ofiar zamachów jest dużo mniej niż ofiar wojen.

Terroryzm jest odbierany jako istotne zagrożenie niezależnie od liczby zamachów i od tego, czy ktoś faktycznie się z nimi zetknął. Istotą terroryzmu jest wykorzystanie strachu, w związku z czym efekt psychologiczny – nawet przy niezbyt dużej liczbie ofiar – bywa większy niż w przypadku wojen.

Kolejna niepokojąca tendencja to brak zainteresowania polityką wśród młodzieży. W Rumunii deklaruje je 23 proc. badanych, w Czechach i na Słowacji – 27 proc., w Polsce – nieco ponad 30 proc. Z czego to wynika?

Z niezadowolenia z obecnego stanu polityki. W normalnych sytuacjach, jeśli jesteśmy niezadowoleni z jednej partii, wybieramy drugą, z nadzieją, że będzie lepiej. Przekonanie o możliwości dokonania zmiany stymuluje nasze zaangażowanie polityczne. Natomiast dziś obserwujemy zniechęcenie do całej elity politycznej, bo „oni wszyscy już rządzili", i „to niczego nie zmienia". I choć młodzież z Austrii i z Niemiec jest nieco bardziej zainteresowana polityką niż ta z Europy Środkowo-Wschodniej, to problem dotyka całego świata Zachodu i nie tylko młodzieży, co wyraża choćby protest „żółtych kamizelek".

Skoro protestowali tak długo, to chyba są zainteresowani polityką?

Protestują, ale sami nie mają żadnego pozytywnego programu politycznego. Nie przyznaje się do nich żadna partia polityczna. Możliwości wyrażania sprzeciwu na ulicach czy w mediach społecznościowych są dzisiaj wyjątkowo szerokie, ale nie przekłada się to na żaden pozytywny program działania. To samo dotyczy młodych. Wielu rozczarowała nie tylko klasa polityczna, ale i ta forma demokracji, z którą mieli do czynienia.

Co tak rozczarowało młodych ludzi?

Wydaje się, że przekonani są o cynizmie politycznego establishmentu oraz o jego społecznym wykorzenieniu. Mówi się o tym, że merytokracja zastąpiła demokrację, ale merytoryczne elity po pierwsze są aroganckie, przekonane o swojej wyższości w stosunku do „zwykłego ludu", po drugie zaś, nie mają poczucia wspólnego losu z „prostym ludem", w każdej chwili mogą wyjechać za granicę, są bowiem częścią międzynarodowego establishmentu czy to politycznego, czy ekonomicznego. Ludzie wyczuwają, że w razie jakiegoś kryzysu, nie mogą na nich liczyć. Stąd np. młodzi jako jedyną grupę, na której wsparcie mogą liczyć, wskazują rodzinę. W wielu krajach zaniedbano też ubogich. Gospodarka prowadzi do coraz większego rozwarstwienia wśród ludzi. Mamy też na Zachodzie – może w Polsce w nieco mniejszym stopniu – problem bezrobocia młodzieży. Młody człowiek uczy się 20 lat, a potem dowiaduje się, że jest społeczeństwu niepotrzebny.

A więc chodzi o sytuację finansową?

Myślę, że diagnoza Iwana Krastewa (bułgarski politolog – red.) jest w tym przypadku słuszna. Stwierdza on, że XX-wieczny podział na lewicę i prawicę nie odgrywa już wielkiej roli, gdyż zastąpił go podział na kosmopolitycznych globalistów i „natywistów". Znacząca część społeczeństwa chce, aby politycy czuli się odpowiedzialni przede wszystkim za lokalną wspólnotę, a dopiero potem za całą resztę. Ważne staje się poczucie bliskości i lojalności.

Gdyby nie było czynnika ekonomicznego, najprawdopodobniej albo nie dochodziłoby do protestów na ulicach, albo nie miałyby one tak gwałtownego charakteru. We Francji „żółte kamizelki" nie zgłaszają przede wszystkim problemu politycznego. Oni mówią: biedniejemy, jesteśmy marginalizowani i nikogo to nie obchodzi. Z tego samego poczucia bycia porzuconym wyrósł w Hiszpanii lewicowy ruch Podemos. Jeśli ustrój panujący w świecie zachodnim można nazwać zbiorczo liberalną demokracją, to tak rozumiana liberalna demokracja działa głównie w interesie bogatych. Miejsca pracy wymagające niskich kwalifikacji zawodowych przenoszone są do krajów rozwijających się.

Mimo wszystko wyniki badań wśród młodzieży w byłych państwach komunistycznych mogą dziwić. Młodzi dostali wszystko to, o czym ich rodzice mogli tylko marzyć.

Młodzi patrzą ze swojej perspektywy. Jeśli ja przeżyłem jako młody człowiek lata 80., to dzisiaj mam się z czego cieszyć, bo żyję w świecie lepszym pod wieloma względami. Młodzi, urodzeni „po komunizmie", mają inną perspektywę. Pragną życia w normalnym systemie i oceniają, że aktualny system nie funkcjonuje normalnie.

Pod jakim względem?

Na przykład pod względem korupcji.

Ale przecież wskaźniki korupcji znacząco spadły od lat 90. i w Polsce, i w większości krajów Europy Wschodniej.

Owszem, wiele zmieniło się na lepsze. Ale na przykład niedawne protesty w Rumunii były reakcją na korupcję elit. Nie chodzi tu o drobne zjawiska, ale o afery na dużą skalę, o których bez przerwy słyszymy. Viktor Orbán doszedł do władzy za sprawą ujawnienia tego typu informacji. Młodzi, urodzeni w latach 90., to widzą. Oni nie pamiętają czasów, gdy na przykład nie można było dostać się do szpitala bez łapówki – ale widzą, co dzieje się u szczytów władzy.

W XX wieku to młodzież była główną nonkonformistyczną siłą, zaangażowaną politycznie, odpowiadającą choćby za rewolucję obyczajową... Czy młodzi zaczęli być konformistyczni?

Nonkonformizm lat 60. na Zachodzie i w Polsce czy ówczesnej Czechosłowacji oznaczał coś zupełnie innego. Rok 1968 r. na Zachodzie wiązał się z permisywizmem, uznaniem, że nie istnieją żadne normy moralne i np. z żądaniem legalizacji pedofilii. W naszej strefie czasowej był to bunt przeciw komunizmowi. Dzisiaj młodzi dość chętnie głosują na partie protestu, takie jak np. Kukiz'15. To jest pewien rodzaj nonkonformizmu, ale on nie jest ukierunkowany pozytywnie. Nie wiadomo, czego dokładnie chcą, wiadomo, czego nie chcą. Natomiast nasze badanie wskazało na niebezpieczny rodzaj konformizmu, szczególnie powszechny w Niemczech i w Austrii.

Na czym on polega?

Młodzi z tych krajów często unikają odpowiedzi na pytania „wrażliwe", to jest takie, w których wszystkie odpowiedzi mogą być uznane za niepoprawne politycznie. W Niemczech w niektórych przypadkach odmawiają odpowiedzi nawet na 50 proc. pytań, podczas gdy z innych pytań dowiadywaliśmy się, że ci ludzie jednak mają na ten temat wyrobione zdanie. Tylko boją się je wyrazić wprost. Jest to, jak się wydaje, efekt ich pozornej jedynie prodemokratycznej socjalizacji.

Może ten lęk wynika z wyobcowania? Państwa badanie pokazało, że jedynym trwałym elementem zakorzenienia dla młodych jest rodzina – a państwo, Kościół i organizacje tej roli nie pełnią.

Odporność rodziny jest zaskakująca: mimo że przeżywa ona głęboki kryzys, to wciąż dla wielu ludzi pozostaje pierwszym punktem odniesienia. Jeśli człowiek czuje się samotny, potrzebuje wsparcia, to pierwsza pojawia się myśl o rodzinie. Nie ma ona żadnej właściwie konkurencji.

A Kościół?

Stosunek młodzieży do Kościoła się zmienia – mówiąc ogólnie, młodzież staje się wobec niego coraz bardziej obojętna. Dużo dalej idzie to w Austrii – opinie tamtejszej młodzieży na temat Kościoła zebrane w ramach naszego badania były bardzo negatywne. Wynika to z diametralnie różnego od chrześcijańskiego systemu wartości. To jest zaskakujące, bo jeszcze dwa pokolenia wstecz Austria była wzorowym, katolickim krajem.

Może to bierze się z braku wsparcia – duża grupa młodych tęskni za silnym, charyzmatycznym przywódcą?

Zapotrzebowanie na taką charyzmatyczną postać jest dość duże, ale zaskakujące jest to, że nie chodzi tutaj o jakiegoś idola ani o postać przywódcy totalitarnego, tylko o kogoś, kto potrafiłby właściwie uporządkować demokrację.

To brzmi optymistycznie. Podobnie jak to, co wynika z badań – że młodzi są negatywnie nastawieni do komunizmu i nazizmu.

Dość specyficzne dla Europy Środkowej jest to, że etos komunistyczny – i tragedie z nim związane – są ciągle żywe w pamięci młodych.

Przecież oni nie pamiętają tych czasów.

Te wspomnienia są jednak przekazywane w tradycji rodzinnej, co rzutuje na stosunek młodzieży do dwóch totalitaryzmów. Przy czym, o ile stosunek do nazizmu generalnie jest wśród młodzieży negatywny, wyraźnie widać asymetrię w stosunku do komunizmu. Komunizm jako ideologia jest zdecydowanie negatywnie oceniany w Europie Środkowej – najmocniej w Polsce – ale z kolei jest raczej pozytywnie oceniany w Niemczech i Austrii, co pokazuje, że gdyby ideologia komunistyczna w jakiejś nowej formie powracała, to młodzież w Europie Zachodniej byłaby na to dużo mniej odporna niż młodzież w Europie Środkowej.

Wiedza historyczna nie jest szczepionką przeciw totalitaryzmowi.

Wiedza o faktach historycznych może być wybiórcza. Może także wiązać się z przekonaniem, że takie nieszczęścia mogą przytrafiać się tylko innym, my natomiast jesteśmy na takie ideologie odporni. Poza tym istotne jest rozumienie mechanizmów transformacji ustrojowej: w jaki sposób dochodzi do przekształcenia się demokracji w totalitaryzm, jak miało to miejsce w Niemczech.

A więc zagrożenie nowym totalitaryzmem dziś istnieje?

Taki totalitaryzm mógłby przyjąć formy zupełnie inne niż w XX wieku, zwłaszcza ze względu na postęp technologiczny. Jego kształt zależałby również od tego, z jakiego ustroju by wyewoluował. W dzisiejszych Chinach mamy zalążki czegoś, co można nazwać totalitaryzmem technologicznym, czyli Social Credit System – system nagradzania i punktowania ludności. Te narzędzia powodują, że obywatel jest stale inwigilowany, i zachowania, które wcześniej miały bardzo prywatny charakter, dziś mogą być oceniane, a efektem jest dopuszczanie człowieka do pewnych obszarów życia społecznego lub wykluczanie go z nich.

Chiny zawsze miały skłonność do totalitaryzmu. A co z Zachodem?

Ostatnio zainteresowanie wprowadzeniem takiego systemu okazała Australia. Oczywiście, z powodu troski o bezpieczeństwo lotnicze własnych obywateli. Jeśli myślimy o możliwych zmianach w kierunku totalitaryzmu na Zachodzie, możemy sobie wyobrazić, że od strony formalno-proceduralnej nic się nie zmienia. Scena polityczna funkcjonuje jak dawniej, mamy do czynienia z demokratycznym systemem, ale może zmienić się przekaz.

W jaki sposób?

Pytanie o totalitarną treść dotyczy tego, jak traktuje się człowieka. W samym centrum nowożytnej demokracji mamy wizję człowieka opartą na korzeniach chrześcijańskich. W ramach tej wizji każdy człowiek, nawet nieposiadający praw politycznych, jest podmiotem praw człowieka i nie wolno go traktować jako rzeczy. Ostatecznym uzasadnieniem jest przekonanie o stworzeniu człowieka na obraz i podobieństwo Boga. Wraz z oświeceniem, zwłaszcza francuskim, pojawiła się konkurencyjna narracja, próbująca opowiadać świat tak, jakby Boga nie było. Jeśli człowiek jest przypadkowym produktem ślepych sił ewolucji, to także wszystkie normy etyczne, obowiązujące w życiu społecznym, są jedynie ludzkimi wytworami. Ludzie mogą więc je dowolnie zmieniać z uwagi na cele społeczne, które sobie stawiają. To oznacza, że człowiek jako jednostka zostaje całkowicie wydany w ręce społeczeństwa. Kategoria obiektywnej prawdy pozwalała mniejszości, która przegrała w demokratycznym procesie podejmowania decyzji trwać przy swoim, bo przegrana nie oznaczała konieczności przyznania, że jest w błędzie, a jedynie, że nie potrafiła znaleźć wystarczających argumentów, aby przekonać większość. Eliminacja kryterium obiektywnej prawdy z dyskursu społecznego sprawia, że mniejszość nie ma się do czego odwołać. O wszystkim decyduje jedynie liczba głosów, a to oznacza uznanie kryterium siły za rozstrzygające. To może być furtka do nowego totalitaryzmu, do – jak mówił Jacob Talmon (izraelski historyk – red.) – „demokracji totalitarnej".

Z drugiej strony mówi się, że to właśnie myślenie konserwatywne ogranicza wolność i demokrację, przekonanie o tym, że zna się obiektywną prawdę, sprzyja przemocy. Przecież to konserwatyści, także związani z Kościołem, długo sprzeciwiali się np. przyznaniu praw wyborczych kobietom.

Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Gdyby było tak, jak pan mówi, to kobiety w postępowej Francji powinny otrzymać prawa polityczne wcześniej niż w katolickiej Polsce. Tymczasem było dokładnie odwrotnie. U nas był to rok 1918, a we Francji 1944. Na temat prawdy i demokracji jest piękny passus u Jana Pawła II w „Centesimus Annus", encyklice napisanej bezpośrednio po upadku komunizmu. Papież zwraca uwagę, że jeżeli w życiu społecznym dominuje przekonanie, że nie istnieje obiektywna prawda, to ta obiektywna prawda zostaje zastąpiona przez prawdę partyjną, i ona jest traktowana jako coś, co nie podlega żadnej dyskusji. Wtedy mniejszość nie ma moralnego prawa do bycia w opozycji, do ubiegania się o swoje prawa, bo – z punktu widzenia większości – realizuje jedynie swoje interesy, które stoją w konflikcie z interesami całości. Dziś np. kategoria postprawdy sprawia, że prawa człowieka każdy może interpretować, jak chce.

A jednak we współczesnej Europie zalążki myślenia o demokracji nieliberalnej pojawiają się raczej wśród konserwatystów. Viktor Orbán używa wprost określenia „demokracja nieliberalna".

Należy pamiętać, że historycznie demokracja i liberalizm jako ideologie nie były ze sobą bezpośrednio powiązane. Demokracja oznacza rządy większości, a liberalizm oznacza wolność. I teraz jest pytanie, w jakim stopniu rządy większości chronią wolność.

Krytycy mówią, że na Węgrzech czy w Polsce wolność jest zagrożona.

Mamy pewne wyzwania w tym zakresie w Europie Środkowej, ale one istnieją także w Europie Zachodniej. Istnieje na przykład bardzo specyficzny element wolności, jakim jest prawo do sprzeciwu sumienia, przyjęte w klasycznej teorii jako prawo człowieka. W Polsce akurat była dyskusja o klauzuli sumienia i wyrok Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. U nas ta wolność jest stosunkowo dobrze zagwarantowana, ale na przykład w Norwegii nie tak dawno miała miejsce sytuacja, w której polska lekarka walczyła o prawo do sprzeciwu sumienia dla norweskich lekarzy. Ona indywidualnie wygrała proces, ale czy prawo to będzie zagwarantowane w systemie prawnym? Jest też wiele innych problemów. Jeśli w zachodnim kraju dobry adwokat radzi matce, by nie wyrażała żadnych emocji, gdy jej będą zabierać dzieci, bo wpiszą jej w dokumentach, że jest niezrównoważona psychicznie – to jak to ma się do liberalnej demokracji?

Wróćmy na koniec do badań młodzieży. Konformizm, brak wsparcia, rozczarowanie demokracją to dość niepokojąca diagnoza. Co mogą zrobić społeczeństwo, państwo, organizacje, by nie dopuścić do tworzenia się postaw pretotalitarnych?

Podstawą jest spójna polityka rodzinna. W końcu to rodzina jest dla młodych podstawowym punktem odniesienia.

Mimo że coraz więcej małżeństw się rozpada...

To nie tylko kwestia rozwodów. Dziś relacje między mężczyzną i kobietą są tak niestabilne i tak krótkotrwałe, że można mówić o nowym zjawisku. Niegdyś nawet pojęcie konkubinatu oznaczało dość trwały związek, choć bez ślubu – ale nieraz gwarantowało rodzinie stabilność. Mimo to rodzina pełni pozytywną rolę, jest najważniejszym wsparciem. Dlatego trzeba jej pomagać. Co się dzieje, gdy się tego nie robi, widzimy we Francji. Polityka rodzinna tego kraju była do pewnego momentu uznawana za wzorcową. Od czasów prezydenta Hollande'a nie tylko przedefiniowano prawnie małżeństwo i rodzinę, ale także bardzo okrojono środki finansowe przeznaczane na wsparcie rodziny. To oznacza także ubożenie Francuzów, poszerzanie się luki między najuboższymi a bogatszymi – to właśnie zmiany w polityce rodzinnej są jedną z ważnych przyczyn protestów „żółtych kamizelek".

Ks. prof. dr hab. Piotr Mazurkiewicz – europeista, filozof polityki. Wykłada na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, pracownik Instytutu Nauk o Polityce i Administracji, były sekretarz generalny Komisji Konferencji Episkopatów Unii Europejskiej COMECE (2008–2012)

„Totalitaryzm w epoce postmodernizmu" to raport z badania przeprowadzonego na zlecenie Instytutu Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność. Naukowcy z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego postawili pytanie o istotę totalitarnych mechanizmów i możliwość „szczepienia" młodych ludzi przeciw niebezpiecznym ideologiom

Plus Minus: Zespół pod kierownictwem księdza profesora przeprowadził badania postaw młodzieży z Europy Środkowej wobec totalitaryzmu. Jak się okazuje, te postawy nie zawsze są jednoznacznie negatywne.

Zauważyliśmy wiele niepokojących elementów, które wiążemy z postawami pretotalitarnymi. W pewnych okolicznościach zewnętrznych ci, którzy propagowaliby totalitaryzm w nowej formie w pewnych obszarach, nie natrafiliby na opór ze strony młodzieży, w niektórych spotykałby się on wręcz z życzliwością.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Joanna Mytkowska: Wiem, że MSN budzi wielkie emocje
Plus Minus
J.D. Vance, czyli marna przyszłość dla bidoków
Plus Minus
Tomasz Terlikowski: Polski Kościół ma alternatywny świat. W nim świetnie działa Wychowanie do życia w rodzinie
Plus Minus
Sikorski czy Trzaskowski? Kto kandydatem PiS? Ustawka Tuska i kapelusz Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
GPS. Śmiertelnie groźna broń Moskwy