Po pierwsze, wypada ustalić zakres przedmiotowy prac takiej komisji oraz podmiot, który powinien ją powołać. Te zagadnienia są ze sobą ściśle powiązane. Jeżeli uznamy, że komisję powinno powołać państwo, to w zasadzie nie ma innego rozwiązania jak tylko objęcie zakresem jej prac problematyki przestępstw pedofilskich popełnianych w różnych środowiskach i grupach zawodowych. Nie ma żadnych solidnych podstaw do stwierdzenia, że komisja powinna poświęcić swoją działalność wyłącznie problematyce przestępstw popełnianych przez duchownych, a zwłaszcza duchownych jednego Kościoła. Takiej podstawy nie stanowi chociażby udział sprawców tych przestępstw będących jednocześnie duchownymi w grupie ogółu sprawców. Państwo, przystępując do zbadania i wyjaśnienia tego, co ze zjawiskiem pedofilii się wiąże, powinno tak zakreślić prace komisji, aby zajęła się ona możliwie wszystkimi środowiskami i grupami zawodowymi cieszącymi się zaufaniem publicznym, w których dochodzi do przestępstw seksualnych na szkodę małoletnich. W przeciwnym razie komisja zostanie pozbawiona możliwości realnego zmierzenia się z rzeczywistym zjawiskiem.
Jeżeli komisję miałby powołać sam Kościół katolicki, to naturalnie zakres jej prac powinien obejmować wyłącznie przestępstwa popełniane przez duchownych, ewentualnie przez świeckich, którzy dopuścili się takich czynów w ramach zadań realizowanych z upoważnienia i w imieniu Kościoła. Nic zresztą nie stoi na przeszkodzie, żeby komisje państwowa i kościelne działały równolegle. Mając na względzie ustrój Kościoła oraz specyfikę hierarchicznych relacji pomiędzy duchownymi, warto postulować, żeby komisje takie powstały w każdej diecezji i składały się wyłącznie ze świeckich katolików.
Niezwykle istotne jest pytanie dotyczące kompetencji komisji państwowej, która – jak zapowiadają przedstawiciele rządu – być może powstanie już w czerwcu. Komisja, w zależności od jej realnych kompetencji, może być narzędziem służącym sprawnemu i kompleksowemu wyjaśnieniu sprawy albo czymś, co ma być jedynie grą pozorów. W sprawie tak poważnej nikomu na pozorach nie powinno zależeć. Nie może to być zatem gremium jedynie eksperckie o zadaniach doradczych. Na poziomie teoretycznym zjawisko pedofilii wydaje się być na tyle nieźle rozpoznane, że nie za bardzo wiadomo, jaką wartość dodaną miałby wnieść kolejny zespół doradców. Uchwalenie nowelizacji kodeksu karnego, w pewnym zakresie odnoszącego się także do przestępstw seksualnych popełnianych na szkodę małoletnich, wskazuje, że konkretne instrumenty są przyjmowane bez oczekiwania na ewentualne stanowisko przyszłej komisji. Nie taka zatem ma być jej rola.
Zadaniem komisji powinno być nie tyle wyjaśnienie teoretycznych aspektów przestępczości pedofilskiej, ile ustalenie, dlaczego organy państwa – być może – nie zawsze z dostatecznie dużym zaangażowaniem badały pojawiające się doniesienia. Obowiązkiem komisji powinno być także ustalenie, czy inne podmioty, w tym poszczególni obywatele, wywiązywały się należycie z obowiązków nałożonych przez prawo, zwłaszcza z obowiązku zawiadamiania o popełnionym przestępstwie. Obowiązek ten został wprowadzony do kodeksu karnego z inicjatywy prezydenta RP i rzecznika praw dziecka. Komisja będzie mogła zrealizować te zadania, jeśli zostanie wyposażona, w jakimś zakresie, w kompetencje śledcze, które pozwolą jej wzywać świadków oraz przeprowadzać inne dowody.
Pewne jest to, że nie powinna to być sejmowa komisja śledcza. Sprawa jest zbyt delikatna i wrażliwa, żeby mogła toczyć się w trybie typowym dla świata polityki parlamentarnej. Mogłaby być przez Sejm powoływana, ale nie spośród parlamentarzystów, tylko spośród prawników, psychologów, psychiatrów oraz innych specjalistów. Wybór ekspertów powinien odbyć się w takiej procedurze, która wszystkim klubom parlamentarnym zapewni proporcjonalny wpływ na skład komisji.
Nikomu nie powinno chodzić o upolitycznienie komisji, ale o stworzenie szansy na uczynienie z tego gremium raczej kamienia węgielnego zgody narodowej, nie zaś kolejnego pretekstu do podziałów i polaryzacji.