Joanna Parafianowicz: Zdejmijcie nogi z naszych karków

Kobietom brakuje wiary, że mogą być potraktowane poważnie.

Aktualizacja: 04.10.2020 08:16 Publikacja: 04.10.2020 00:01

Joanna Parafianowicz: Zdejmijcie nogi z naszych karków

Foto: AdobeStock

Ruth Bader Ginsburg powiedziała niegdyś: „Nie oczekiwałam nigdy, że kobiety będą traktowane wyjątkowo. Jedyne, o co proszę naszych braci, to aby zdjęli stopę z naszych karków". Minęło niemało lat od początku walki, którą ikona amerykańskiego sądownictwa, a wcześniej – warto to podkreślić – adwokatka stoczyła o równouprawnienie, nie tylko kobiet prawniczek, nie tylko kobiet w ogóle, lecz o równouprawnienie wszystkich ludzi niezależnie od płci, koloru skóry czy religii. W tym czasie zmieniło się wiele – na poziomie prawa i deklaracji kobiety są równe mężczyznom, mają prawo do takich samych wynagrodzeń na tych samych stanowiskach, mogą sięgać po wszystko to, co przez lata było faktycznie zastrzeżone dla panów. Co do zasady, bo nie mam wątpliwości, że moje zawodowe środowisko nadal nie jest przyjazne kobietom. Nie wiem jednak, na ile problem tkwi w płci przeciwnej. Czy chodzi o faktycznie nierówne traktowanie kobiet i niepostrzeganie ich w kategoriach partnerstwa, czy też to same kobiety przyzwyczajone do ustępowania miejsc w wielu sferach życia panom, po prostu nie mają w sobie dość odwagi, aby powalczyć o to, co także im się należy.

Czytaj także: Prawa kobiet: szanujmy same siebi

Nikt w palestrze nie zaryzykuje stwierdzenia, że kobiety nie są równe mężczyznom. „Po prostu" ich nazwiska nie dość często przychodzą do głowy, gdy należy zastanowić się nad obsadzeniem naczelnych władz. Podobnie na gruncie zawodowym, choć panie są przygotowane nierzadko świetnie do zarządzania pracownikami – postawione przed niedającym się pogodzić wyborem: praca albo rodzina, stawiają na to drugie, a na gruncie pierwszego zadowalają się niewypadnięciem z rynku.

Czy w odniesieniu do mężczyzn ktokolwiek pozwoliłby sobie na publiczne określenie np. „niezłe ciasteczko", „słodziak"? Nie, ale w dyskusji na samorządowe tematy nic nie stoi na przeszkodzie, aby pod adresem koleżanki padły słowa „adwokotka", „kociak". Choć można odnieść wrażenie, że w środowisku adwokatów można mówić o faktycznej, choć aplikowanej w białych rękawiczkach dyskryminacji kobiet, to w praktyce dyskryminują nie tylko mężczyźni, ale i kobiety, odmawiając koleżankom o innych poglądach używania wobec siebie samych określenia „adwokatka".

Zastanawiam się, dlatego tak się dzieje. Że tak jest, to wiem niezależnie od tego, ile koleżanek w poczuciu wyjątkowości własnej zawodowej kariery temu zaprzeczy, odwołując się do tego, że one były po prostu dobrze przygotowane do pracy i z tej przyczyny odniosły sukces.

Prawda jest taka, że większość z nas jest dobrze przygotowana, pracowita i ambitna. Jedyne, czego nam brakuje, to wiary, że możemy być potraktowane poważnie, równo i sprawiedliwie. Że nasz wygląd, nawet gdy o niego dbamy, nie jest nie tylko kluczowy, ale nie stanowi także zaproszenia do flirtu. Że założenie rodziny i zostanie mamą nie zwalnia mężczyzny od obowiązków domowych i kobieta ma prawo oczekiwać partnerstwa. Właśnie – partnerstwa, a nie pomocy przy dzieciach czy gotowaniu.

Nie udawajmy, że kobiety w adwokaturze mają podstawy postrzegać siebie jako partnerów. Przykład idzie z samej góry. I tak oto, w prezydium „Palestry" są trzy osoby, a zarazem trzej mężczyźni. Redaktorem naczelnym i sekretarzem redakcji są mężczyźni. W składzie reakcji jest 35 osób, a pośród nich cztery kobiety. W ostatnim numerze miesięcznika autorem jednego na dziesięć artykułów jest kobieta. W poprzednim (nr 6) na dziewięć artykułów dwa pochodzą od pań. W numerze 5/2002 na dziesięć tekstów kobiety są autorkami 2,5. W ośmioosobowym prezydium NRA jest jedna adwokatka, a w składzie całej 49-osobowej Rady pięć (tak, było sześć, ale zrezygnowałam), przy czym tylko dwie zasiadają w tym ciele w wyniku wyborów (trzy są dziekanami). Na 34 sędziów i ich zastępców przypada pięć kobiet.

Nie oczekiwałam nigdy, że kobiety będą traktowane wyjątkowo. Jedyne, o co proszę naszych braci adwokatów, to aby zdjęli stopę z naszych karków. Zaś siostry adwokatki, by uwierzyły w siebie i w to, że inne kobiety mają do zaoferowania coś więcej niż konkurencję. Nie nawołuję do ślepego wspierania kobiet tylko z powodu ich płci, bo to także byłby przejaw dyskryminacji. Nie traćmy jednak z pola widzenia, że adwokatura jest także kobietą.

Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl

Ruth Bader Ginsburg powiedziała niegdyś: „Nie oczekiwałam nigdy, że kobiety będą traktowane wyjątkowo. Jedyne, o co proszę naszych braci, to aby zdjęli stopę z naszych karków". Minęło niemało lat od początku walki, którą ikona amerykańskiego sądownictwa, a wcześniej – warto to podkreślić – adwokatka stoczyła o równouprawnienie, nie tylko kobiet prawniczek, nie tylko kobiet w ogóle, lecz o równouprawnienie wszystkich ludzi niezależnie od płci, koloru skóry czy religii. W tym czasie zmieniło się wiele – na poziomie prawa i deklaracji kobiety są równe mężczyznom, mają prawo do takich samych wynagrodzeń na tych samych stanowiskach, mogą sięgać po wszystko to, co przez lata było faktycznie zastrzeżone dla panów. Co do zasady, bo nie mam wątpliwości, że moje zawodowe środowisko nadal nie jest przyjazne kobietom. Nie wiem jednak, na ile problem tkwi w płci przeciwnej. Czy chodzi o faktycznie nierówne traktowanie kobiet i niepostrzeganie ich w kategoriach partnerstwa, czy też to same kobiety przyzwyczajone do ustępowania miejsc w wielu sferach życia panom, po prostu nie mają w sobie dość odwagi, aby powalczyć o to, co także im się należy.

Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?