Marek Domagalski: Skarga nadzwyczajna bez przytupu

Mizerny efekt trzyletniego stosowania skargi nadzwyczajnej powinien dać do myślenia kolejnym reformatorom sądów. Nie ma cudownych rozwiązań. Trzeba stąpać po ziemi.

Aktualizacja: 20.02.2021 15:10 Publikacja: 20.02.2021 00:01

Sąd Najwyższy

Sąd Najwyższy

Foto: Fotorzepa/JerzyDudek

3 kwietnia 2021 r. minie trzyletni okres przeznaczony na skarżenie wyroków wydanych od 1998 r. do 2018 r. (od uchwalenia obecnej konstytucji) skargami nadzwyczajnymi . Pierwszy problem jest taki, czy Prokuratura Krajowa i Biuro RPO zdążą zbadać wszystkie wnioski i na czas złożyć skargi do SN. To też okazja, a właściwie konieczność podsumowania tego tak reklamowanego narzędzia naprawiania sądowej niesprawiedliwości z minionych dwóch dekad i lat obecnych.

W ciągu tych trzech lat do prokuratury i rzecznika praw obywatelskich wpłynęło mniej więcej po 8 tys. wniosków o wzruszenie wyroków, w większości tych starych. Ale te dwa uprawnione organy do wnoszenia skarg nadzwyczajnych wniosły ich zaledwie 250, z których 200 zwrócono z powodu braków formalnych. Już to świadczy o nie najlepszej jakości skarg, a na 56 wyroków Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Sprawa Publicznych SN uchyliła tylko 25 zaskarżonych orzeczeń.

Czytaj także: Skarga nadzwyczajna dostała zadyszki, jest postulat zmian

Wielu powie, że każde takie uchylenie zasługuje na pochwałę. Ale przecież nie o taką skalę „uzdrowienia" Temidy chodziło.

W tej sytuacji pojawiły się pomysły, by po pierwsze przesunąć termin 3 kwietnia, by dać czas na rozpatrzenie wszystkich wniosków, które zapewne będą wpływać do ostatniego dnia, a po drugie upoważnić także adwokatów (radców) do wnoszenia w imieniu zainteresowanych bezpośrednio do SN skarg nadzwyczajnych. Tak oto mielibyśmy zupełnie nową masową formę sądowego odwołania (niejako czwartą instancję), która przy pewnych zaletach, jak dostępność sądu, mogłaby jednak zablokować SN.

W mojej ocenie w sprawie skargi nadzwyczajnej zabrakło rozpoznania problemu, o czym świadczy choćby to, że ich liczbę szacowano nawet na dziesiątki tysięcy, a nawet wniosków tyle nie ma. Nie rozpoznano problemu, mimo że o kształt tej skargi toczyły się wielomiesięczne boje. Zanim więc zaczniemy poprawiać obecne rozwiązania, należałoby porządnie sprawdzić, czy nie wypaliły prawne rozwiązania czy też głoszone na fali wyborczej oczekiwania były przesadzone. Trzeba zejść na ziemię.

3 kwietnia 2021 r. minie trzyletni okres przeznaczony na skarżenie wyroków wydanych od 1998 r. do 2018 r. (od uchwalenia obecnej konstytucji) skargami nadzwyczajnymi . Pierwszy problem jest taki, czy Prokuratura Krajowa i Biuro RPO zdążą zbadać wszystkie wnioski i na czas złożyć skargi do SN. To też okazja, a właściwie konieczność podsumowania tego tak reklamowanego narzędzia naprawiania sądowej niesprawiedliwości z minionych dwóch dekad i lat obecnych.

W ciągu tych trzech lat do prokuratury i rzecznika praw obywatelskich wpłynęło mniej więcej po 8 tys. wniosków o wzruszenie wyroków, w większości tych starych. Ale te dwa uprawnione organy do wnoszenia skarg nadzwyczajnych wniosły ich zaledwie 250, z których 200 zwrócono z powodu braków formalnych. Już to świadczy o nie najlepszej jakości skarg, a na 56 wyroków Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Sprawa Publicznych SN uchyliła tylko 25 zaskarżonych orzeczeń.

Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?