Informację tę podał „Dziennika Gazeta Prawna".
„Starzy" sędziowie, podejmując 23 stycznia na wniosek pierwszej prezes uchwałę, potraktowali Izbę Dyscyplinarną jak najsurowiej, kwestionując jej prawo do wydawania orzeczeń, ale też podważając te, które już zapadły.
Mimo toczącego się sporu o ważność uchwały i sporu kompetencyjnego, który podnosiła strona rządowa, postawa samego środowiska sędziowskiego w SN w tej sprawie jest nieugięta. Ostatnie decyzję, prof. Małgorzaty Gersdorf, wprawiają w zakłopotanie obrońców starego porządku w sądownictwie, zarzucających PiS próbę podporządkowania sobie wymiaru sprawiedliwości przez działającą w sposób upolityczniony Izbę Dyscyplinarną. Ma ona zdaniem krytyków wywołać nie tylko tzw. efekt mrożący wśród sędziów, ale również eliminować z urzędu najzagorzalszych krytyków zmian forsowanych przez prawicę.
To nie jedyna tego rodzaju wolta pierwszej prezes. W 2017 r. niezrozumiałe było pojawienie się jej w pałacu prezydenckim na nominacji Justyniana Piskorskiego na sędziego Trybunału Konstytucyjnego, który był uznawany za „ sędziego dublera". Wizyta ta została delikatnie określona przez rzecznika SN sędziego Michała Laskowskiego jako „bezrefleksyjna". Kontrowersje budziło też dystansowanie się prof. Gersdorf od uczestnictwa w „Łańcuchu światła" przed Sądem Najwyższym.
Przekazanie spraw do nieuznawanej ID ma jednak poważniejszy wymiar. Osłabia znaczenie i tak już podważanej przez zwolenników „dobrej zmiany" uchwały.