Andrzej Bryk: Nastała utopia czasu bez historii

Patriotyzm, heroizm i męczeństwo uznano za budzące demony przeszłości.

Aktualizacja: 31.03.2020 15:43 Publikacja: 31.03.2020 00:01

Andrzej Bryk: Nastała utopia czasu bez historii

Foto: 123RF

Historia europejska rozumiana jako historia zła i opresji, z takimi wyjątkami jak rewolucja francuska 1789 r. czy marksizm, stała się w wyniku rewolucji 1968 r. podstawą samoidentyfikacji zachodniej Europy. Dom Historii Europejskiej w Brukseli taką narrację promuje, a ostatecznym „zamknięciem" złej historii staje się Unia Europejska. Stąd nacisk, by historię Polski ujednolicić z tą oficjalną narracją, choć akurat w kwestii drugiej wojny światowej ma się ona nijak do polskiego doświadczenia.

Narzędzie powszechnej moralności

Spory o historię są dzisiaj sporami nie tyle o fakty, co o kształt świata, jaki ma być budowany, są wojną kulturową. Przezwyciężenie historii to jej oczyszczenie moralne, badanie pod kątem tego, co dziś uznane zostało za spełnienie moralnej doskonałości, ostatecznie oczyszczonej świadomości. Wiara w ludzką godność opierała się niegdyś, pisze Chantal Delsol, na wierze w ojcostwo Boga, dzisiaj natomiast wierzymy w godność ze względu na „Nigdy więcej!". Dlatego rzeczą zasadniczą stało się panowanie nad historią, bo nie mamy nic innego, co mogłoby nas przekonać o konieczności szanowania człowieka.

Czytaj także: Andrzej Bryk: studenci już nie bronią prawdy

Historia traci status nauki, stając się narzędziem powszechnej moralności. Społeczeństwa współczesne przejęły po totalitaryzmach utopię czasu bez historii, sakralizując chwilę obecną. Wszechobecny temat pokuty i zadośćuczynienia jednoznacznie wyraża tę wolę ostatecznego urzeczywistnienia dobra.

Przyjęcie, że czas ma sens, bo realizuje postęp, w którym człowiek się doskonali, jest przekonaniem z gruntu prometejskim, postawieniem się poza historią, marzeniem o staniu się „jako bogowie" panami własnego losu. Nie wprowadziła tego nowoczesność, lecz chrześcijaństwo, ale w nim domknięcie czasu nie mocą człowieka ma być zakończone. Nowoczesny koniec historii chce ją rozwiązać emancypacją i nauką jako narzędziem owego doskonalenia.

Tak jak komunizm, liberalny projekt emancypacyjny utożsamia politykę z moralnością, dążąc do perfekcji w świecie nieodwołalnie skażonym.

Dopóki można wszystko

Oczywiście – pokazał to już Herodot – swoje tradycje, ignorując często prawdę, tworzyły wszystkie narody. Współczesność odrzuciła pojęcia prawdy i obiektywnego porządku moralnego stworzone i rozwinięte przez judaizm, Grecję, Rzym i chrześcijaństwo, przerażona tym, co z nimi robili w historii niegodziwi. Stąd, zauważa Delsol, odrzucenie prawdy w imię „oczyszczonej" moralności i dekretowanie określonej przeszłości uzasadnione kontrolą teraźniejszości. W społeczeństwach liberalnych nie wyeliminowano tej pokusy, nadano jej jedynie miękki charakter. Zanikanie prawdy jako języka rozumowania czyni z humanizowania w imię „godności" i „niedyskryminacji" jedyną moralność, narzędzie narzucania woli najsilniejszych, emancypacji donikąd.

„Koniec historii" to doskonała teraźniejszość. W tej perspektywie historia, tożsamości, blaski i cienie mają być zastąpione rojem konsumentów na własną rękę tworzących sobie lojalności, miłości i sens istnienia nadzorowane eksperckim zarządzaniem i psychoterapią. Stąd patriotyzm, miłość kraju tworząca wolnych, solidarnych, odpowiedzialnych obywateli, utożsamiany jest z niebezpiecznym populizmem. Lecz historia i patriotyzm właściwie rozumiane stanowią niezbywalny element ludzkiego losu, potrzebę związania miłości z jakąś stałą wartością, przekraczającą indywidualne wybory.

Abstrakcyjny świat globalnej sprawiedliwości praw człowieka tworzy lojalność jedynie wobec tego, co jest naszym jego wyobrażeniem, jest światem dobrze zarzadzanych egoizmów, wymuszających uczestnictwo w płynnie moralnym świecie, w którym wszystko jest tolerowane dopóty, dopóki dopuszcza wszystko.

Przezwyciężone punkty odniesienia

W Polsce długo nie dostrzegano tej rozpoczętej od lat 60. na Zachodzie bitwy o pamięć rozumianej jako jeden z najważniejszych narzędzi projektu emancypacyjnego, jakiemu poddano świadomość europejską. Zmienił się język dyskusji o historii, rozkład win i ofiar relatywizowano. Niektóre kraje czyniły to ważnym elementem polityki historycznej wzmacniającej swoją państwowość, np. Izrael. Inne, chcąc relatywizować winy, jak Niemcy, Rosja czy Francja. Z kolei oczyszczona świadomość w Unii Europejskiej miała się stać początkiem nowego porządku moralnego, a patriotyzm, heroizm, męczeństwo wpisane w ogólnoeuropejską winę uznano za niebezpiecznie budzące demony przeszłości. Rozliczenie z historią oznaczało patrzenie na historię z perspektywy jednostkowych oprawców i ofiar poza wspólnotowym, kulturowym i instytucjonalno-państwowym kontekstem.

W kwestii drugiej wojny światowej miała to być teraz historia nie bandyckich imperiów i zniewolonych krajów i ludów, lecz pozapaństwowych, ponadnarodowych sprawców –nazistów i ich pomocników – i takich samych ofiar.

W Polsce dostrzeżono manipulacyjny charakter tego podejścia i niemożność wpisania jej doświadczenia w drugą wojnę światową, jak i późniejszego oporu wobec komunizmu w ową postheroiczną, postnarodową, postchrześcijańską perspektywę, ponieważ owo doświadczenie i opór odwoływały się właśnie do patriotyzmu, heroizmu, chrześcijaństwa jako moralnych punktów odniesienia, które na Zachodzie uznano za „przezwyciężone".

Choć po 1989 r. polskie elity liberalno-lewicowe , w tym postkomunistyczne, ten zachodni etos uznały za warunek modernizacji w imię „europeizmu", opór wobec manipulacji „pedagogiką wstydu" narastał. Dostrzeżono jego imitacyjny, postkolonialny charakter naruszający polską rację stanu.

Autor jest profesorem na Wydziale Prawa i Administracji UJ

Historia europejska rozumiana jako historia zła i opresji, z takimi wyjątkami jak rewolucja francuska 1789 r. czy marksizm, stała się w wyniku rewolucji 1968 r. podstawą samoidentyfikacji zachodniej Europy. Dom Historii Europejskiej w Brukseli taką narrację promuje, a ostatecznym „zamknięciem" złej historii staje się Unia Europejska. Stąd nacisk, by historię Polski ujednolicić z tą oficjalną narracją, choć akurat w kwestii drugiej wojny światowej ma się ona nijak do polskiego doświadczenia.

Narzędzie powszechnej moralności

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?